Dzięki izolacji spadła liczba infekcji

O pożytkach z epidemii

Ciekawym spostrzeżeniem podzielili się lekarze rodzinni z Porozumienia Zielonogórskiego: w ich przychodniach w ciągu ostatnich dwóch miesięcy zdecydowanie zmniejszyła się liczba porad dotyczących najmłodszych pacjentów.
Wiceprezes Porozumienia Zielonogórskiego Wojciech Pacholicki przeanalizował jeden z tygodni kwietnia, porównując go z tym samym okresem z ubiegłego roku. – Okazało się, że wszystkich porad było teraz ok. 15 proc. mniej. Przestawienie się w większości na teleporady i umawianie pacjentów tylko wtedy, gdy jest to niezbędne, nie spowodowało więc istotnego spadku liczby pacjentów, którzy uzyskują pomoc medyczną. A jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że nie szczepiliśmy dzieci, to w rzeczywistości tego spadku nie ma wcale – tłumaczy lekarz.
Wojciech Pacholicki zastrzega, że opiera się tylko na danych ze swojej przychodni, więc nie można ich odnosić do skali kraju. Jednak jego wnioski nie są odosobnione. Lekarze rodzinni pracują nie mniej niż wcześniej, natomiast zauważają zmianę charakteru samych porad. Zniknęli pacjenci odwiedzający lekarzy z błahych powodów, a ci, którzy decydują się na konsultację, zwykle mają poważne problemy zdrowotne. Przede wszystkim jednak rzadziej do lekarzy zwracają się rodzice z małymi dziećmi, którzy zwykle w końcówce sezonu grypowego masowo zjawiali się w przychodniach.
– To zapewne efekt izolacji – ocenia lekarka Porozumienia Zielonogórskiego Joanna Szeląg. – Zamknięte żłobki, przedszkola i szkoły, nieczynne place zabaw i obiekty sportowe – to wszystko powoduje, że wśród dzieci jest mniej infekcji, bo porostu nie zakażają się od siebie.
Taka sytuacja może potrwać dłużej. Choć jest już przyzwolenie na otwieranie placówek opiekuńczych, to jednak nadal obowiązują ograniczenia w ilości przyjmowanych dzieci, a wiele samorządów nie zdecydowało się w ogóle na otwarcie żłobków i przedszkoli.

id