Czy lekarze przyłączą się do demonstracji?

Wielu medyków uważa, że to właściwy moment

– Nie będziemy wzywać do strajków, ale też nie jesteśmy w stanie zapobiec rozlewowi protestu i temu, że lekarze będą się do niego przyłączać. To będzie indywidualna decyzja każdego lekarza – mówi podyplomie.pl lek. Filip Płużański, przewodniczący Porozumienia Rezydentów OZZL.
Na forum rezydentów na FB zawrzało po tym, jak okazało się, że nie będzie jednak dodatków 100-proc. do pensji wszystkich lekarzy walczących z COVID-19, a jedynie tych oddelegowanych do szpitali z listy wojewodów. Wielu lekarzy jest zdania, że to najlepszy moment, by upomnieć się o swoje postulaty i w postach zadeklarowało chęć udziału w strajku oraz demonstracjach. Jest to tym łatwiejsze, że często popierają oni też sprzeciw kobiet wobec prób zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej i zmuszania ich do rodzenia dzieci z wadami genetycznymi.
Przypomnijmy, że Sejm we wtorek przegłosował przyznanie medykom dodatków 100-proc. w tzw. ustawie covidowej, a już następnego dnia zajął się projektem, który dodatki cofa. Jak przekonuje PiS, wcześniejsza decyzja była pomyłką. Posłowie poparli wówczas – mimo zgłoszonego na posiedzeniu komisji negatywnego stanowiska rządu – propozycję Senatu, zgodnie z którą dodatek w wysokości 100 proc. wynagrodzenia ma przysługiwać wszystkim (a nie tylko tym skierowanym do pracy) pracownikom ochrony zdrowia zaangażowanym w leczenie chorych na COVID-19 lub podejrzanych o zakażenia.
Posłowie opozycji ostro skrytykowali projekt nowelizacji, podkreślając, że dodatek należy się wszystkim, bo nie ma różnicy, gdzie toczy się walka z COVID-19.
Głos w sprawie zabrał wicepremier Jarosław Kaczyński, tłumacząc, że dodatkowych 40 mld złotych byłoby zniszczeniem całych finansów publicznych.
Poseł Artur Dziambor z Konfederacji wyraził obawę, że do protestujących kobiet mogą przyłączyć się lekarze.
„Ta sytuacja jest smutnym zwieńczeniem całego procesu legislacyjnego ustawy uchwalonej dziś w nocy. Procesu prowadzonego w szaleńczym tempie, bez uwzględniania głosu środowiska lekarskiego i innych środowisk medycznych” – napisał w oświadczeniu prof. Andrzej Matyja, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej.
Filip Płużański zwraca uwagę, że lekarze są już na skraju wytrzymałości. – Ludzie są zmęczeni i wściekli. Obecnie pracujemy pod 300 godzin, wielu z nas jest chorych, a oczekuje się, że będziemy dawać z siebie jeszcze więcej. Mimo wszystko nie odejdziemy od łóżek pacjentów, bo tylko my im zostaliśmy– zapewnia.
Jak dodaje, wśród lekarzy cały czas się gotuje i nad sytuacją nie sposób zapanować. – Politycy skrajnie nieodpowiedzialnie dolali oliwy do ognia. Wywołali temat aborcji, który od dawna polaryzuje społeczeństwo i zmusili ludzi do wyjścia na ulice. Dobili nas, i to w sytuacji, gdy zaczyna się u nas dramat taki jaki był w Lombardii. Już teraz uruchamiane nowe oddziały zapełniają się jeszcze przed otwarciem. W izolatkach siedzi po czterech chorych z dusznością i nawet nie ma ich jak położyć – mówi Filip Płużański. – Rok temu byliśmy krytykowani za drastyczny flash mob z użyciem czarnych worków pod gmachem Ministerstwa Zdrowia, a teraz ten obraz staje się faktem – dodaje.

id