To jak na razie rekord, jeśli chodzi o czas diagnozowania zakażenia wirusem powodującym COVID-19. Test może zrewolucjonizować rynek diagnostyki medycznej także ze względu na niższy koszt i większą dokładność w porównaniu z innymi dostępnymi testami, a także prostą procedurę wykonywania. Co więcej, po odpowiedniej modyfikacji może być stosowany do wykrywania innych patogenów, a nawet używany w diagnostyce onkologicznej.

Koncepcję hybrydowego testu molekularnego pod roboczą nazwą SARS-HYB-45 opracował zespół naukowców i ekspertów z Akademickiego Ośrodka Diagnostyki Patomorfologicznej i Genetyczno-Molekularnej oraz Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku (UMB). Zanim jednak do tego doszło – jak informuje Marcin Tomkiel, rzecznik prasowy UMB – akademicy wynajęli profesjonalną firmę do sprawdzenia, czy takiego testu na rynku już nie ma i czy nikt nie pracuje nad podobnym urządzeniem. Po upewnieniu się, że pomysł jest oryginalny i nowy naukowcy przystąpili wiosną ubiegłego roku – tuż po wykryciu w Polsce pierwszych zakażeń – do intensywnych prac. Otrzymali też dofinansowanie z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju w wysokości 3,3 mln zł.

Rdzeń testu

Od pobrania próbki z nosogardzieli pacjenta do uzyskania wyniku mija nie więcej niż 45 minut. – Krótki czas wykonania badania to ogromna zaleta naszego testu, w dodatku przy zachowaniu bardzo wysokiej czułości, wynoszącej 95-100%, i specyficzności 93-100% – podkreśla Marcin Tomkiel.