Czy lekarze zza wschodniej granicy będą zainteresowani Polską?

Gadomski: wielu lekarzy jest w trakcie nostryfikacji dyplomu

– Jesteśmy otwarci na wszystkich lekarzy, realne szanse są na lekarzy zza wschodniej granicy, głównie Białoruś i Ukraina, ze względu na mniejszą barierę językową – powiedział wiceminister zdrowia Sławomir Gadomski w rozmowie z „Dziennikiem Gazetą Prawną”. Jak dodał, może chodzić o ponad tysiąc osób.
Mówiąc o kadrze medycznej, wiceminister zdrowia wyjaśnił, że „przesuwane” są osoby w ramach jednego systemu. – Ale są jeszcze lekarze, którzy pracują poza systemem. Oprócz tego możemy konsolidować pracę np. anestezjologów – dodaje.
Gadomski przyznał, że poszukiwani są specjaliści, którzy mogą się dołączyć do walki z COVID-19. – Mamy już deklarację, że przyłączy się np. 18 szpitali prywatnych, które zaoferują dodatkowe ponad tysiąc łóżek z personelem medycznym. Będziemy chcieli także zachęcić do pracy lekarzy z zagranicy – powiedział.
Pytany, o jaką liczbę lekarzy chodzi, odpowiedział, że nawet ponad tysiąc osób. Dodał, że wielu lekarzy jest też w trakcie procedury uzyskania nostryfikacji dyplomu. To osoby, które szybciej będą miały szanse, by pracować w Polsce.
Wiceminister powiedział „DGP”, że MZ jest otwarte na wszystkich lekarzy. Natomiast realnie szanse są na lekarzy zza wschodniej granicy, głównie z Białorusi i Ukrainy, ze względu na mniejszą barierę językową. Najbardziej pożądani są specjaliści medycyny ratunkowej albo anestezjolodzy.
Przypomnijmy, że Naczelna Rada Lekarska krytycznie odniosła się do wprowadzonych ustawą covidową ułatwień w zatrudnianiu lekarzy spoza UE. W ocenie NRL nie uzdrowi to polskiego systemu ochrony zdrowia. – Nie znam kraju w Europie, który miałby nadmiar lekarzy. Wszędzie jest ich dziś za mało. Dlaczego mają wybrać akurat Polskę? – pytał wtedy prof. Andrzej Matyja, prezes NRL.
NRL zwraca też uwagę, że przyjęte rozwiązanie nie gwarantuje jakości opieki.

id