Polemika

Gdy student uczy się pacjenta

Dr n. społ. Błażej Kmieciak

Zakład Prawa Medycznego, Katedra Nauk Humanistycznych, Uniwersytetu Medycznego w Łodzi

Czy precyzyjnie sformułowane przepisy prawne są w stanie zniwelować częstotliwość występowania problemów związanych z obecnością studentów w trakcie badania pacjenta? Czy prawo jest elementem wystarczającym?

Z zainteresowaniem przeczytałem w „Medical Tribune” nr 10/2014 artykuł Radosława Drozda „Student przy łóżku pacjenta”. Autor słusznie wskazuje, iż wzrost poziomu świadomości pacjentów w zakresie należnych im praw spowodował występowanie coraz częstszych trudności w realizacji zajęć klinicznych związanych z koniecznością poznania chorego przez przyszłych lekarzy. Trafnie dostrzega również, iż pojawiają się niepokojące zjawiska, takie jak swoisty szantaż chorego, któremu wprost zadaje się pytanie: „Czy chciałby pan być leczony przez niewykwalifikowanego lekarza?”.

Autor konkluduje, iż obecnie w znacznej większości przypadków pacjenci szpitali klinicznych są informowani przed rozpoczęciem hospitalizacji o fakcie obecności studentów w szpitalu. Poza tym warto dodać, iż brak zgody na ich obecność w trakcie badania nie jest tożsamy np. z wypisaniem pacjenta do domu lub przeniesieniem do innej placówki. Tak więc modyfikacja przepisów prawnych nie wystarcza do uznania, że problem związany z obecnością studentów w trakcie badania może być rozwiązany.

Radosław Drozd wskazał, iż przyszli lekarze w trakcie zajęć w klinikach są obecni podczas wywiadów lekarskich, zabiegów diagnostycznych, badań fizykalnych itd. I tu pojawia się pytanie: „W jaki sposób studenci wykorzystują informacje zdobyte w trakcie tego spotkania?”. Przywoływane w tekście prawo pacjenta do poszanowania godności oraz intymności wprost powiązane jest z utrwalonym, zarówno w tradycji lekarskiej, jak i w przepisach, prawem pacjenta do zachowania w tajemnicy wszelkich informacji, jakie uzyskuje na jego temat ekspert medyczny.

Warto wskazać opinię wyrażoną przez prof. Dorotę Karkowską. Analizując położenie, w jakim znajdują się adepci sztuki lekarskiej, stwierdza, że: „W pierwszym przypadku chodzi o sytuacje, gdy studenci uczestniczą w wykonywaniu czynności zawodowych przez osobę związaną tajemnicą zawodową i w związku z tym mają dostęp do informacji niejawnych. Studenci nie są osobami wykonującymi zawód i tym samym nie są zobowiązani do zachowania tajemnicy zawodowej. Natomiast można tu ewentualnie mówić o tajemnicy związanej z pełnioną funkcją”. Zwracam jednak uwagę, iż nie ma przepisów, które regulowałyby wspomnianą kwestię. Z całą pewnością sam proces badania pacjenta przez studenta jest sytuacją wyjątkową. Patrząc z perspektywy zdarzeń obserwowanych np. na terenie klinik ginekologicznych, warto zwrócić uwagę, iż student nie tylko otrzymuje dostęp do danych wrażliwych, ale uczestniczy też w momentach szczególnie intymnych dla chorego: obserwuje pacjenta, gdy jest nagi, doświadcza silnego bólu, opowiada o trudnych momentach. Wydaje się, iż po stronie osoby leczonej pojawić się może wątpliwość: „Na jakiej podstawie mam być pewny, iż student nie wykorzysta w sposób niegodziwy wiedzy na temat mojego leczenia?”. Podobny problem spotkał się z zainteresowaniem Ministerstwa Zdrowia. W Założeniach do projektu ustawy o zmianie Ustawy o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta oraz niektórych innych ustaw przedstawionych do uzgodnień społecznych w 2013 roku proponowano, by zasada tajemnicy zawodowej dotyczyła również studentów kierunków medycznych, którzy mają dostęp do dokumentacji medycznej pacjenta. Powyższe zmiany nie weszły niestety jeszcze w życie.

Trochę kultury

Rozważając znaczenie kontaktu przyszłych lekarzy z chorym, konieczne jest powtórzenie za prof. Antonim Kępińskim, iż każde spotkanie eksperta z pacjentem ma charakter terapeutyczny lub antyterapeutyczny. Warto tym samym dodać, iż studenci w trakcie zajęć klinicznych nie są jedynie biernymi obserwatorami działań starszych kolegów. Wraz z postępami w nauce spotykają się z nowymi sytuacjami: badają pacjentów, zbierają wywiad od rodziny, dokonują wpisu do historii choroby pacjenta itp. Nie można pominąć tego, iż pomiędzy pacjentem a przyszłym lekarzem dochodzi do interakcji. Student może swoim postępowaniem uspokoić pacjenta, „wlać nadzieję w jego serce”. Zdarzyć się jednak może sytuacja, gdy mu szkodzi. Nie chodzi wyłącznie o nieprawidłowe zrobienie zastrzyku czy też niedbałe założenie opatrunku. Mowa o dużo bardziej powszechnych zjawiskach, takich jak: sposób zadawania pytania lub patrzenia na pacjenta, zachowanie w trakcie szczególnie intymnych procedur.

Rozmawiając ze studentami zauważyć można, iż dostrzegają oni podobne problemy. Jako dowód na prawdziwość tej tezy posłużą wyniki badań prowadzonych na przełomie 2009 i 2010 roku na Uniwersytecie Medycznym w Gdańsku (152 studentów VI roku Wydziału Lekarskiego). Badacze chcieli sprawdzić, „czy studenci są uprzedzani przed zajęciami klinicznymi o konieczności przestrzegania praw pacjenta”. Ponad 69 proc. respondentów przyznało, że w trakcie zajęć dydaktycznych zdarzały się przykłady rażącego naruszenia godności pacjenta ze strony opiekującego się nim lekarza. 64,5 proc. studentów zwróciło uwagę, że podobne podejście zauważyć można u innego niż lekarski personelu medycznego, a 45 proc. w podobny sposób określiło postawę innych studentów. Badani pozytywnie ocenili za to przestrzeganie przez przyszłych lekarzy: tajemnicy informacji związanych z pacjentem (92,1 proc.), przestrzeganie prawa pacjenta do wyrażenia zgody na wywiad (89,5 proc.), a także samo badanie i zabieg medyczny (77,7 proc.).

Prawo i…

Wydaje się, iż nie możemy w ramach debat prawno-medycznych pomijać problemu relacji na linii pacjent – student medycyny. Warto jednak zwrócić uwagę nie tylko na zapisy ustaw oraz rozporządzeń, bowiem na ich podstawie można by stworzyć wewnątrzuczelniane procedury, określające zachowanie adepta nauk medycznych. Być może konieczne jest przed rozpoczęciem zajęć klinicznych zwrócenie uwagi na zasady prawidłowego kontaktu terapeutycznego. Być może warto rozważyć utworzenie kodeksu etyki studenta medycyny, który by przypominał, jak szczególny charakter ma spotkanie z pacjentem. Kodeks ten na najwcześniejszych etapach edukacji medycznej uświadamiałby, że: „Najważniejsze to nie szkodzić”.

Do góry