Sonda

Sieć szpitali – lepiej dla pacjentów, a gorzej dla szpitali niepublicznych?

Jerzy Dziekoński

Dr n. med. Konstanty Radziwiłł, minister zdrowia

Dekomercjalizacja szpitali to jeden z elementów realizacji zobowiązania konstytucyjnego do zapewnienia obywatelom dostępu do ochrony zdrowia. W ostatnich latach państwo przeniosło swoją odpowiedzialność na wolny rynek. Tymczasem należy zdecydowanie odejść od błędnego przekonania, że wolny rynek wystarcza, aby nowoczesny system ochrony zdrowia mógł funkcjonować w nowoczesnym kraju Europy w XXI wieku.

Będziemy zmierzać do budowy „sieci odpowiedzialności”, w której w pierwszej kolejności znajdą się jednostki publiczne. Łatwiej jest zarządzać pewną całością, kiedy mamy do czynienia z własnością publiczną. Nie mówimy o stałej, zabetonowanej sieci, ale o takiej, w której każdy jest objęty akredytacją i stale poddawany ocenie. Znajdzie się tam też oczywiście miejsce dla placówek prywatnych, ale podstawą kwalifikowania do sieci szpitali będzie jakość. Jest ona przejrzystym kryterium, ponieważ jest mierzalna. W związku z tym do sieci szpitali będą mogły być kwalifikowane wyłącznie jednostki, które są akredytowane. Przy czym akredytacja powinna być oparta na wskaźnikach gwarantujących bezpieczeństwo pacjenta, np. obowiązkowym wprowadzeniu do szpitali rozwiązań zarządzania ryzykiem czy zarządzania jakością świadczonych usług. Te rozwiązania już się w polskich szpitalach pojawiają, ale są wprowadzane przez pasjonatów, a powinny być standardem organizacyjnym. Celem naszych działań jest dojście do praktyki, która jest dziś powszechna w wielu krajach zachodnich, czyli do prezentacji wyników, rozumianych jako np. powikłania czy zakażenia. Na takiej zasadzie do sieci mogą być kwalifikowane także placówki prywatne. Ta, która spełni wymogi jakościowe, może być uzupełnieniem dla działalności publicznego szpitala.

Mechanizm polegający na pozbyciu się odpowiedzialności przez jednostki samorządu za ich szpitale, głównie szpitale powiatowe, polegający na ich skomercjalizowaniu, ewentualnie prywatyzowaniu, nie jest właściwy. Należy ten proces wyeliminować, a tam, gdzie się rozpoczął, wprowadzić zasadę, że spółki powstające na bazie publicznych szpitali winny być spółkami o specjalnym charakterze – non profit. Ponadto sytuacja, w której zyski wynikają nie tyle z dobrego gospodarowania, ile przeszacowania niektórych procedur, nie może mieć miejsca, tymczasem obecny system jest tak zorganizowany, że jest pewna presja na wykonywanie jak największej liczby opłacalnych procedur, czasem większej, niż to jest naprawdę potrzebne pacjentowi. Zorganizowanie sieci szpitali, w której kryterium jest jakość i która to sieć powiązana jest z mapami potrzeb zdrowotnych, przełoży się na lepszy dostęp pacjentów do opieki medycznej.

Anna Rulkiewicz, prezes Pracodawców Medycyny Prywatnej

Dyskusja nad stworzeniem sieci szpitali toczy się od dawna. Nasze środowisko uważa, że kryteria jakościowe powinny mieć nadrzędne znaczenie, a nie fakt, czy dana placówka jest publiczna, czy też prywatna. Zwłaszcza że dzisiaj pacjent, korzystając z usług placówek medycznych w ramach kontraktu z NFZ, nie wie, czy dany podmiot jest publiczny, czy prywatny. Warto się zastanowić, czy to właściwy moment na wprowadzenie sieci szpitali, czy nie lepiej teraz skoncentrować się na kryteriach zapewnienia odpowiedniej jakości usług.

Dr n. med. Jerzy Jakubiszyn, prezes ORL w Opolu

Wprowadzenie sieci szpitali powinno doprowadzić do pewnego ułatwienia rozdziału pieniędzy. Kiedy kołdra jest krótka, kiedy finansów na leczenie szpitalne jest zbyt mało, powoływanie do życia nowych podmiotów bez żadnej kontroli ze strony Ministerstwa Zdrowia, które chcą ubiegać się o kontrakty z NFZ, doprowadza do dużego rozproszenia zakontraktowanych świadczeń. Skutkuje to m.in. tym, że pewnych procedur w publicznych szpitalach wykonuje się mniej, ponieważ ktoś inny ma również je zakontraktowane. Niektóre są procedurami skomplikowanymi i powinny one być wykonywane jak najczęściej, po to, aby były robione dobrze. Z drugiej strony, jeżeli jakaś jednostka ma zmniejszony kontrakt, a wprowadziła np. specjalizację lekarzy, to nagle może okazać się, że wykonywanych procedur jest zbyt mało, aby utrzymać możliwości szkoleniowe. W programach specjalizacyjnych opracowanych przez Ministerstwo Zdrowia podano, ile jakich procedur dana jednostka, która chce specjalizować lekarzy, musi wykonać. Jeżeli tylko i wyłącznie zdamy się na łaskę rynku, każdy, kto ma pieniądze, będzie mógł wybudować szpital i ubiegać się o kontrakt.

Sieć szpitali ma być pewnym ułatwieniem zarówno dla funduszu czy innej jednostki, która powstanie po NFZ, jak i dla szpitali funkcjonujących w sieci, dając im potwierdzenie, że w najbliższej, możliwej do przewidzenia perspektywie nie będzie drastycznych ograniczeń kontraktu, w związku z czym możliwe jest przewidywanie wydatków w oparciu o stabilny, zapewniony przychód. Wtedy można myśleć np. o odbudowywaniu dekapitalizowanego sprzętu.

Biorąc pod uwagę wszystkie wymienione czynniki, można zatem dojść do wniosku, że w efekcie utworzenie sieci szpitali przyczyni się również do poprawy jakości udzielanych świadczeń.

Anna Szczerbak, wiceprezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Szpitali Prywatnych

Utworzenie sieci szpitali niesie ze sobą szereg korzyści dotyczących zarządzania. Wiąże się z tym optymalizacja kosztów prowadzenia szpitali. Jeżeli na sieć szpitali spojrzymy pod tym kątem – szkolenia personelu, optymalizacji kosztów, informatyzacji, wspólnego zarządzania – można mówić tylko o korzyściach. Warto zaznaczyć, że w przypadku placówek prywatnych idea ta wdrażana jest w życie i z dużym powodzeniem od wielu lat. Natomiast jeśli spojrzymy na szpitale publiczne, chodzi o wytypowanie placówek najważniejszych dla systemu ochrony zdrowia. Pomysły dotyczące sieci sięgają czasów, kiedy ministrem zdrowia był prof. Zbigniew Religa. I nadal sieć nie powstała.

Mapy potrzeb zdrowotnych wymuszą zmiany na rynku usług medycznych, zarówno dla szpitali publicznych, jak i prywatnych. Dzięki mapom uzyskamy odpowiedzi, czy te same oddziały będą lokowane choćby w szpitalach powiatowych. Podejrzewam, że będziemy zmierzać w kierunku rozwiązań niemieckich, gdzie szpitale powiatowe ze sobą współdziałają, gdzie w jednej placówce jest oddział ginekologiczny, w innej ortopedyczny, a przepływ pacjentów w zależności od potrzeb odbywa się między szpitalami.

Sytuacja szpitali prywatnych będzie zależna od ich lokalizacji i od tego, co znajdzie się na mapach potrzeb zdrowotnych. Oczywiście w związku z planowanymi zmianami i nowymi regulacjami dotyczącymi dekomercjalizacji ochrony zdrowia pojawia się zaniepokojenie w sektorze prywatnym, który dopracował się wysokich standardów prowadzenia działalności leczniczej. Pojawiają się pytania, czy szpitale prywatne, oferujące świadczenia na bardzo wysokim poziomie, nie zostaną pozbawione dostępu do środków publicznych. Na razie Ministerstwo Zdrowia zaprzecza takim rozwiązaniom, ale pozostajemy w tym zakresie czujni.

Ludwik Węgrzyn, prezes zarządu Związku Powiatów Polskich

Warto zauważyć, że szpitale nie są jednostkami jednorodnymi, mają różne stopnie referencyjności oraz różne statusy prawne i własnościowe. Jeżeli przy tworzeniu sieci szpitali nacisk zostanie położony właśnie na aspekt własnościowy, to z góry jest to pomysł skazany na niepowodzenie, bo przecież wiele placówek o statusie niepublicznym wypełnia rolę szpitali publicznych na danym terenie.

Na wstępie należałoby pokategoryzować, co oznacza w ogóle określenie „szpital niepubliczny”. Mamy w Polsce kilkadziesiąt szpitali, które są spółkami, gdzie udziały albo udziały większościowe ma organ publiczny, czyli samorząd. W rozumieniu prawa są to spółki cywilnoprawne, a nie publicznoprawne. Placówki te zostały przekształcone głównie z powodów natury finansowej. Na spotkaniu z ministrem Radziwiłłem, które odbyło się w grudniu ubiegłego roku, pytaliśmy, co stanie się ze szpitalami, które są w trakcie przekształceń. Postawienie tamy i przerwanie tego procesu nie jest możliwe. Jako Związek Powiatów Polskich zwracamy uwagę na to, że to właśnie pod szyldem restrukturyzacji budżetowe i samorządowe pieniądze zostały wpompowane w przekształcenia, aby wydobyć wiele placówek z długów. Przyjmując teraz plany ministerstwa, czy mamy te szpitale zamknąć i zabić deskami? Pewne zjawiska są nieodwracalne. Samorządy wykonały działania, które były preferowane i podparte ustawami przez kilka ostatnich lat. Tym bardziej że przekształcenia wynikały z konieczności ekonomicznej.

Krzysztof Żochowski, dyrektor SPZOZ w Garwolinie

Opieka zdrowotna należy do zadań publicznych. Pewne zadania mają samorządy gminne, pewne powiatowe i pewne samorządy wojewódzkie. Żeby to zadanie realizować, potrzebne są narzędzia, a są nimi m.in. szpitale. Teoretycznie mamy dwie możliwości zorganizowania ich pracy: wariant liberalny, gdzie przyjmujemy, że każdy, kto chce, zakłada szpital, państwo ogranicza swoją rolę do funkcji nocnego stróża i czeka, aż rynek zweryfikuje, gdzie i jaka placówka jest potrzebna; wariant drugi, w którym państwo poczuwa się, że ochrona zdrowia jest jego obowiązkiem, i musi to zaplanować i zorganizować. U nas jest system mieszany, który ma wszystkie wady obu wymienionych rozwiązań, zaś zalet znacznie mniej.

W moim szpitalu w Garwolinie mamy tomograf komputerowy, który jest czynny całą dobę. Jeśli trafi do nas chory z wypadku, który potrzebuje pilnej tomografii, świadczenie to zostanie wykonane. 50 km od Garwolina leży Otwock, w którym według mojej wiedzy w szpitalach niepublicznych i w placówce publicznej jest co najmniej pięć tomografów. I te wszystkie tomografy o godzinie 15 są przykrywane pokrowcem i jeśli ktoś po tej godzinie zrobi sobie w Otwocku krzywdę i potrzebuje tomografii, uroczyście jest odwożony karetką do Warszawy.

Do góry