Powitanie

Zarobiony jestem

Iwona Konarska

Small img 3400 kolor  opt

Iwona Konarska

Karykatura jak krzywe zwierciadło. Deformuje, ale i uwypukla to, co najdziwniejsze. Może dlatego wydaje mi się, że polski lekarz jak mechanik z „Bruneta wieczorową porą” w pewnym momencie mówi: „Zarobiony jestem”. W pewnym momencie. Ale zanim do niego dotrze, bierze zobowiązanie za zobowiązaniem. Przyczyny są różne. O błędach systemu i mizerii wynagrodzeń piszemy w sondzie „Czy zakaz zbyt długiej pracy powinien być zapisany w konstytucji?”.

Ale jak na razie nikt nikomu nie zabroni przeskakiwać – niby w grze w klasy – z dyżuru na dyżur, z gabinetu do gabinetu. Tylko czasem jakiś noblista przypomni, że doba dzieli się ósemkami, a jedną z nich jest ośmiogodzinny sen. Jednak kto by się tym przejmował, gdy specjaliści są rozchwytywani. Bez względu na wiek – co jest kolejnym tematem październikowego „Medical Tribune”.

Lekarze są zarobieni tak długo, jak chcą. Jak długo dają radę, a o tym decydują sami. Sekundują im media, które z upodobaniem wynajdują Matuzalemów podążających na sygnale w karetkach na ratunek. Dziennikarze nie wiedzą, czy w konwencji przekazu skłaniać się bardziej ku babie z brodą, czy postaci dobrodusznego doktora Ojboli. Przeważnie wygrywa ta druga konwencja.

A przecież chodzi o życie pacjentów, co stwierdzają bohaterowie reportażu „Kiedy chirurg powinien powiedzieć sobie: stop?”.

Lekarze mają wielkie szczęście, bo kochają swoją pracę z wzajemnością. Często bywa kulawo zorganizowana, marnie opłacana, ale jest pięknie. Praca zawsze się znajdzie. Taka to polska miłość.

Do góry