Rozmowa kontrolowana

Mam dla pana złą wiadomość

O głuchych telefonach, rozmowie w cztery oczy i emocjach z Markiem Pasińskim, radcą prawnym ze Szpitala Specjalistycznego im. Ludwika Rydygiera w Krakowie, rozmawia Elżbieta Borek

Jak skutecznie i zgodnie z prawem zapoznać pacjenta z wynikami (złymi) jego badań?

W jaki sposób przekazać tę wiadomość?

Telefonicznie, e-mailem, listownie?

Żadna z tych form powiadamiania nie zapewnia ochrony danych osobowych pacjenta, zatem naraża placówkę medyczną na roszczenia prawne. Nie mówiąc o tym, że zawiadamianie pacjenta, np. telefonicznie, że ma złe wyniki badań, może być dla niego poważnym szokiem.

MT: Najprościej byłoby zadzwonić i przekazać wynik…


Marek Pasiński:
Osobiście nie chciałbym takiej sytuacji, gdy np. będąc w pracy albo na spacerze z dzieckiem, odbieram telefon od lekarza lub pielęgniarki z informacją, że mam skomplikowany nowotwór i muszę się natychmiast zgłosić do szpitala, bo czas pracuje na moją niekorzyść. Nawet jeśli przed badaniami podejrzewałem, że to może być rak, taka wiadomość podana w taki sposób zwala z nóg.


MT: Chodzi nie tylko o szok, na jaki narażony jest pacjent. Sposób informowania telefonicznie czy e-mailem ma także inne mankamenty: informujący nie ma pewności, że przekazuje wiadomość upoważnionej osobie.


M.P.:
Załóżmy, że telefon odbiera mężczyzna przedstawiający się jako mąż pacjentki. W jej dokumentacji mamy upoważnienie dla męża do odbioru wyników, zatem lekarz bez wahania przekazuje wiadomość o prawdopodobnym rozpoznaniu. Kilka dni później okazuje się, że mężczyzna jedynie podawał się za męża pacjentki. W istocie nie był uprawniony do uzyskania informacji o jej stanie zdrowia. Kobieta miałaby prawo wytoczyć placówce proces, bo zostało naruszone prawo do tajemnicy lekarskiej, mimo że lekarz działał w dobrej wierze.


MT: Zatem jak postąpić, gdy placówka medyczna w ciągu kilku tygodni po opuszczeniu przez pacjenta szpitala otrzymuje jego wyniki (na histopatologiczne czeka się ok. trzech tygodni), które wskazują na poważną chorobę? Kto w sytuacji, gdy zwlekanie z podjęciem leczenia może spowodować nieodwracalne skutki, a nawet śmierć pacjenta, powinien go o tym informować? I w jaki sposób, by nie narazić placówki medycznej na roszczenia?

Do góry