Absolwenci

Mamy plan B

O tym, jak wzajemne ustępstwa kształtują codzienność w ochronie zdrowia i czego należy się spodziewać, z Krzysztofem Hałabuzem, przewodniczącym Porozumienia Rezydentów OZZL, rozmawia Irina Nowochatko-Kowalczyk

MT: Protest rezydentów zakończył się dwa miesiące temu, ale wielu lekarzy nie chce powracać do opt-out. Nie uwierzyli w obietnice?


Krzysztof Hałabuz:
Raczej poczuli inny smak życia, gdy więcej czasu można poświęcić na dom, rodzinę, hobby, realizację siebie. U wielu osób nastąpił przełom mentalny. Praktycznie wszystkie nasze działania mają prowadzić do tego, by lekarze w jak najbliższej przyszłości mogli pracować zgodnie z Kodeksem pracy.


MT: Jednym z warunków, jakie stawia część lekarzy dyrekcjom szpitali, jest to, aby dodatkowe dyżury pełnili na podstawie umowy o pracę, a nie cywilnoprawnej. Mają być wzorem dla innych?


K.H.:
Jak najbardziej tak. Umowa cywilnoprawna jest przez wielu porównywana do umów „śmieciowych”, gdzie pracownik tylko pozornie stwarza sobie lepsze warunki płacy. Ponosi jednak wiele dodatkowych kosztów, jak ubezpieczenie, opłacenie ZUS, podatki, odpowiedzialność za warunki pracy, która powinna należeć do dyrekcji placówki. Jest to duże obciążenie, także psychiczne.


MT: Rezydenci byli głosem wszystkich lekarzy. Czy teraz, kiedy wywalczyli podwyżki, dzięki którym ich zarobki są czasem wyższe od wynagrodzeń specjalistów, środowisko lekarskie nadal się z nimi solidaryzuje?

K.H.: Środowisko lekarskie to zarówno lekarze rezydenci, jak i specjaliści. W proteście oprócz rezydentów brało udział również wielu specjalistów. Rezydenci dali sygnał do działania i pokazali, że uporem, konsekwencją i determinacją można osiągnąć...

Do góry