ŚWIĄTECZNA DARMOWA DOSTAWA od 20 grudnia do 8 stycznia! Zamówienia złożone w tym okresie wyślemy od 2 stycznia 2025. Sprawdź >
Procesy
Szpital nie uchronił pacjentek od pijanego lubieżnika
Robert Horbaczewski
W nocy na oddział ginekologiczno-położniczy szpitala wdarł się pijany mężczyzna. Dotykał pacjentki w miejsca intymne. Sąd stwierdził, że szpital dopuścił się niedbalstwa, bo nie zapewnił poszanowania intymności i godności w czasie udzielania świadczeń zdrowotnych.
Anna K. i Iwona C. były hospitalizowane w szpitalu miejskim na oddziale ginekologiczno-położniczym. W nocy z 18 na 19 sierpnia 2015 roku na izbę przyjęć wkroczył pijany, awanturujący się mężczyzna. Dyżurującej w portierni kobiecie nie udało się go uspokoić. Rozzuchwalony mężczyzna udał się na oddział szpitalny, wszedł do nieoświetlonego pokoju, w którym była Anna K., usiadł na łóżku, zaczął ją całować w okolice ust i lizać po twarzy. Włożył rękę pod jej bieliznę i zaczął dotykać krocza. Obudzona kobieta kopnęła intruza, próbowała zrzucić go z łóżka. Mężczyznę spłoszyły pielęgniarki, które weszły na salę i zaświeciły światło.
Opuścił pokój, ale nie szpital. Udał się do innego pokoju, w którym leżała Iwona C. (tego dnia przeszła zabieg cięcia cesarskiego). Podszedł do jej łóżka, podniósł kołdrę i włożył rękę pomiędzy jej nogi w okolice krocza. Pacjentka uderzyła go i odepchnęła. Krzykiem zaalarmowała pielęgniarki. Gdy na sali pojawił się personel szpitalny, mężczyzna znowu opuścił salę. Już na korytarzu twierdził, że zabłądził. Dopiero wówczas personel medyczny zatrzymał go i przekazał policji.
Oficjalnie szpital poinformował policję tylko o incydencie na izbie przyjęć. Doniesienie w związku z naruszeniem nietykalności cielesnej dwóch pacjentek złożył dopiero dwa dni później, po tym jak zrobili to bliscy kobiet. Dyrekcja szpitala przeprosiła męża Anny K. i ojca Iwony C. za zdarzenia, ale nie poinformowała ich o okolicznościach i innych osobach pokrzywdzonych.
Sprawca nie poniósł konsekwencji. Prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa w sprawie doprowadzenia Anny K. do poddania się innej czynności seksualnej i naruszenia jej nietykalności cielesnej. Stwierdziła, że pierwszy czyn nie był przestępstwem, drugi zaś nie jest ścigany z oskarżenia publicznego. Podobnie uzasadniła swoje stanowisko odnośnie do drugiej pokrzywdzonej.