A propos...

Niedomyty, podpity agresor

Danuta Pawlicka

Szpitalny oddział ratunkowy stał się dzisiaj tak samo niebezpiecznym miejscem jak zapyziały posterunek policji, na którym brakuje czujnego oka kamery. Wkurzony policjant dla ukojenia nerwów czasami spuszcza łomot pyskatemu łobuzowi, bo wie, że mundur gwarantuje mu ochronę w sądzie. Brytyjskiemu policjantowi społeczeństwo nie przydaje obelżywych przezwisk, więc tam funkcjonuje jako poczciwy bobby. Naszemu gliniarzowi, żyjącemu w innej rzeczywistości, mają prawo puszczać nerwy. A jednak to lekarz jest w gorszej sytuacji od stróża prawa. Nawet wtedy, gdy pacjent skopie medyka po lędźwiach, nie zwolni go z obowiązkowej empatii, a lekarski kitel nie uczyni z niego funkcjonariusza publicznego, gdyż prawo karne jest łagodne dla napastnika, chociaż nie jest dzieckiem, lecz dojrzałym prykiem.

Tymczasem pobitych lekarzy w szpitalach, a ratowników medycznych w karetkach, bądź w domach pacjentów jest wielokrotnie więcej niż podobnych incydentów na styku policjant – obywatel. Co ósmy lekarz spotyka się z agresją słowną i fizyczną pacjentów...

Do góry