Słowo wstępne

Słowo wstępne

Wal­de­mar Ba­na­siak

Re­dak­tor Na­czel­ny

Sza­now­ni Pań­stwo,

Small banasiak008a fmt

Wal­de­mar Ba­na­siak

26 li­sto­pa­da do­tar­ła do nas dra­ma­tycz­na in­for­ma­cja – zmarł tra­gicz­nie prof. Le­szek Ce­re­mu­żyń­ski. Naj­pierw dreszcz prze­ra­że­nia, póź­niej py­ta­nie, dla­cze­go to spo­tka­ło Je­go, a po­tem smu­tek i żal, że od­szedł tak nie­spo­dzie­wa­nie. Kim był prof. Le­szek Ce­re­mu­żyń­ski dla pol­skiej kar­dio­lo­gii? Przede wszyst­kim oso­bą, któ­ra otwie­ra­ła dla ko­lej­nych po­ko­leń drzwi do eu­ro­pej­skiej i świa­to­wej kar­dio­lo­gii. Wspa­nia­ły na­uczy­ciel kli­ni­cy­sta, a za­ra­zem świet­ny na­uko­wiec i au­to­ry­tet mo­ral­ny. Stwo­rzył Kli­ni­kę Kar­dio­lo­gii CMKP i był wie­lo­let­nim re­dak­to­rem na­czel­nym „Kar­dio­lo­gii Pol­skiej”. Pia­sto­wał funk­cję pre­ze­sa Pol­skie­go To­wa­rzy­stwa Kar­dio­lo­gicz­ne­go w la­tach 1989-1995 i zo­stał je­go ho­no­ro­wym człon­kiem. Po­wo­łał do ży­cia Klub 30 bę­dą­cy kuź­nią pro­fe­so­rów pol­skiej kar­dio­lo­gii. Pro­fe­sor od­szedł od nas, ale zo­sta­nie na za­wsze w na­szej pa­mię­ci.

Jesz­cze do nie­daw­na uwa­ża­łem, że nic nie mo­że lub nie­wie­le mo­że mnie za­sko­czyć we współ­cze­snej kar­dio­lo­gii. Gdy­by kil­ka lat te­mu kto­kol­wiek po­wie­dział, że bę­dzie moż­na im­plan­to­wać prze­z-skór­nie sztucz­ne za­staw­ki w uj­ście aor­tal­ne, je­śli pa­cjent nie bę­dzie kwa­li­fi­ko­wał się do za­bie­gu kar­dio­chi­rur­gicz­ne­go, na pew­no nie dał­bym wia­ry. Kil­ka­na­ście dni te­mu by­łem świad­kiem wy­ko­na­nia za­bie­gów prze­zskór­nej im­plan­ta­cji za­sta­wek aor­tal­nych u pierw­szych dwóch pa­cjen­tów w na­szym ośrod­ku – w Woj­sko­wym Szpi­ta­lu Kli­nicz­nym we Wro­cła­wiu. Z za­par­tym tchem ob­ser­wo­wa­łem po­szcze­gól­ne fa­zy uda­nych za­bie­gów prze­pro­wa­dzo­nych przez doc. Krzysz­to­fa Re­czu­cha i po­zo­sta­łych człon­ków ze­spo­łu pod okiem wy­bit­ne­go eks­per­ta w tej dzie­dzi­nie prof. Je­ana­-Clau­de’a La­bor­de’a z Fran­cji. Uświa­do­mi­łem so­bie dwie bar­dzo waż­ne rze­czy. Po pierw­sze, że ży­ję we wspa­nia­łym okre­sie roz­kwi­tu i nie­by­wa­łe­go po­stę­pu tech­no­lo­gicz­ne­go w kar­dio­lo­gii in­ter­wen­cyj­nej umoż­li­wia­ją­ce­go sku­tecz­ne le­cze­nie wie­lu scho­rzeń, któ­rych roz­po­zna­nie jesz­cze kil­ka­na­ście lat te­mu by­ło dla pa­cjen­ta wy­ro­kiem. Po dru­gie, że do­ko­nu­ją­cy się w przy­spie­szo­nym tem­pie roz­wój me­tod dia­gno­stycz­no­-te­ra­peu­tycz­nych we współ­cze­snej kar­dio­lo­gii po­zwa­la mieć na­dzie­ję, że w ko­lej­nych la­tach bę­dzie­my świad­ka­mi prze­kra­cza­nia gra­nic moż­li­wo­ści te­ra­peu­tycz­nych, któ­re nie­ste­ty, dzi­siaj od cza­su do cza­su są przy­czy­ną na­szych fru­stra­cji.

Nie tak daw­no uczest­ni­czy­łem w uro­czy­sto­ściach z oka­zji 30-le­cia In­sty­tu­tu Kar­dio­lo­gii w War­sza­wie. Ju­bi­le­usz zgro­ma­dził wy­bit­ne oso­bi­sto­ści świa­ta pol­skiej na­uki i zna­mie­ni­tych re­pre­zen­tan­tów świa­ta po­li­ty­ki. Nie za­bra­kło li­de­rów pol­skiej kar­dio­lo­gii i kar­dio­chi­rur­gii re­pre­zen­tu­ją­cych czo­ło­we ośrod­ki w na­szym kra­ju. Przed­sta­wio­ny przez dy­rek­to­ra prof. Wi­tol­da Ru­żył­łę do­ro­bek In­sty­tu­tu, za­rów­no pod wzglę­dem osią­gnięć za­wo­do­wych, jak i na­uko­wych, jest rze­czy­wi­ście im­po­nu­ją­cy. My­ślę, że gdy trzy de­ka­dy te­mu po­dej­mo­wa­no de­cy­zję o po­wo­ła­niu do ży­cia In­sty­tu­tu Kar­dio­lo­gii, nikt nie przy­pusz­czał, że z za­sia­nej wów­czas idei wy­ro­sną tak wspa­nia­łe owo­ce. In­sty­tut sku­pia gro­no wy­bit­nych le­ka­rzy kar­dio­lo­gów i kar­dio­chi­rur­gów, któ­rzy swo­im po­stę­po­wa­niem zmie­nia­li i na­dal zmie­nia­ją ob­li­cze pol­skiej kar­dio­lo­gii i kar­dio­chi­rur­gii. W kon­tak­tach z ni­mi moż­na być pew­nym nie­by­wa­łej życz­li­wo­ści i chę­ci po­mo­cy dru­gie­mu le­ka­rzo­wi zgła­sza­ją­ce­mu się z pro­ble­mem dia­gno­stycz­no­-te­ra­peu­tycz­nym pa­cjen­ta. Ja­kość usług me­dycz­nych świad­czo­nych przez per­so­nel In­sty­tu­tu jest na świa­to­wym po­zio­mie, a na­zwa In­sty­tut Kar­dio­lo­gii w War­sza­wie jest roz­po­zna­wal­na w śro­do­wi­sku kar­dio­lo­gicz­nym na ca­łym świe­cie. Gra­tu­lu­ję ko­le­żan­kom i ko­le­gom z In­sty­tu­tu do­tych­cza­so­wych osią­gnięć i wie­rzę, że jesz­cze nie po­wie­dzie­li ostat­nie­go sło­wa. Pa­trząc na ze­sta­wie­nia, z któ­rych wynika, że co dru­gi Po­lak umie­ra z po­wo­du scho­rzeń ser­co­wo­-na­czy­nio­wych, uwa­żam, że ist­nie­je po­trze­ba po­wo­ła­nia do ży­cia Na­ro­do­we­go In­sty­tu­tu Ser­ca, któ­ry ko­or­dy­no­wał­by w ska­li kra­ju wal­kę z głów­nym za­bój­cą Po­la­ków. Nie mam wąt­pli­wo­ści, że ze wzglę­du na po­ten­cjał ludz­ki, wy­po­sa­że­nie, a tak­że do­tych­cza­so­we osią­gnię­cia In­sty­tu­tu Kar­dio­lo­gii w War­sza­wie to wła­śnie ta in­sty­tu­cja mo­gła­by pod­jąć się po­wo­ła­nia do ży­cia Na­ro­do­we­go In­sty­tu­tu Ser­ca.

Kil­ka mie­się­cy te­mu pi­sa­łem o mo­ich wy­jąt­ko­wo po­zy­tyw­nych od­czu­ciach zwią­za­nych z po­by­tem w szpi­ta­lu w Dział­do­wie, gdzie od wie­lu lat w ra­mach urlo­pu wy­po­czyn­ko­we­go prof. Ja­cek Imie­la or­ga­ni­zu­je wa­ka­cyj­ny Obóz Na­uko­wo­-Szko­le­nio­wy In­ter­ni­stycz­ne­go Ko­ła Na­uko­we­go War­szaw­skie­go Uni­wer­sy­te­tu Me­dycz­ne­go. Kil­ka ty­go­dni te­mu otrzy­ma­łem fan­ta­stycz­ny list od stu­den­tów – Grze­go­rza Ja­czew­skie­go i Łu­ka­sza Fu­sa, uczest­ni­ków te­go nie­zwy­kłe­go spo­tka­nia uczeń–mistrz. War­to wsłu­chać się w opi­nie na te­mat form edu­ka­cji za­wo­do­wej tych mło­dych adep­tów sztu­ki me­dycz­nej, któ­rzy bar­dzo po­waż­nie pod­cho­dzą do przy­szłe­go za­wo­du le­ka­rza. Ten list mo­im zda­niem jest gło­sem w dys­ku­sji o tym, jak po­win­na wy­glą­dać edu­ka­cja przy­szłych le­ka­rzy. Obo­wią­zu­ją­cy sys­tem nie ule­ga zmia­nom od wie­lu lat mi­mo nie­by­wa­łe­go po­stę­pu, ja­ki do­ko­nu­je się we wszyst­kich dzie­dzi­nach na­sze­go ży­cia, w tym tak­że we współ­cze­snej me­dy­cy­nie.

Ży­czę Pań­stwu przy­jem­nej lek­tu­ry,

Do góry