Czy do szczepienia medyków używane są złe igły?

Po kontrowersjach Ministerstwo Zdrowia wydało oświadczenie

W zestawach akcesoriów przygotowywanych i wysyłanych przez Agencję Rezerw Materiałowych znajdują się igły o długości od 1,6 cm do 3 cm; wszystkie zaakceptowane przez firmę Pfizer jako nadające się do wyszczepiania ich produktu - poinformowało we wtorek (5 stycznia) Ministerstwo Zdrowia.
Jak dodano, ilości w pakietach są stałe, mniej więcej po równo każdego dostępnego rodzaju.
Na temat długości igieł wypowiedział się w Radiu Kraków oraz Polskiej Agencji Prasowej dyrektor krakowskiego szpitala im. S. Żeromskiego w Krakowie Jerzy Friediger. Jak mówił, szpital otrzymuje za krótkie, bo 16-milimetrowe igły do szczepienia. To utrudnia szczepienie osób tęgich. We własnym zakresie zamieniamy igły na standardowe, czyli 20-milimetrowe - powiedział dyrektor Friediger.
Jak wyjaśnił, 16-milimetrowa igła w przypadku osób otyłych sprawia, że szczepienie nie jest domięśniowe, a podskórne. - To powoduje bóle ręki, psuje samopoczucie - wymieniał dyrektor Friediger.
Problem igieł poruszył także specjalista chorób płuc i chorób wewnętrznych prof. Tadeusz Zielonka, komentując w Radiu TOK szczepienie pierwszej Polki Alicji Jakubowskiej. Wykonał je w warszawskim szpitalu MSWiA dr Adam Zaczyński, dyrektor Szpitala Tymczasowego na Stadionie Narodowym. W ocenie prof. Zielonki szczepienie wykonano podskórnie, biorąc gruby fałd skóry, a nie domięśniowo. Profesor zastanawiał się nawet, czy szczepienia, które zobaczyła cała Polska, nie należy powtórzyć.
Zwrócił też uwagę, że w wielu placówkach szczepi się - jego zdaniem - zbyt krótką igłą. - Interweniowaliśmy, by nie szczepiono nas za krótką igłą. Mogę powiedzieć, że przyszliśmy z własnymi igłami, bo to nie mogą być igły 1,2-1,6 cm tylko 2,5 cm - przekonywał.  
Szpital MSWiA wydał wtedy oświadczenie, że szczepienie wykonano prawidłowo.

id