Medycy nie zostaną wpuszczeni na granicę polsko-białoruską?

21 lekarzy i ratowników chce nieść pomoc medyczną nielegalnym imigrantom

Medycy wolontariusze nie otrzymają zgody na wjazd do strefy przy granicy z Białorusią z pomocą medyczną dla koczujących migrantów. Grupa 21 lekarzy i ratowników zwróciła się do MSWiA o zgodę na wjazd do strefy przy granicy z Białorusią w piątek.
Inicjator akcji, anestezjolog Jakub Sieczko, wyjaśnił, że wsparcie medyczne jest niezbędne. 20 września pojawiły się alarmujące doniesienia o zgonach wśród osób, które nielegalnie przekroczyły granicę. Straż Graniczna poinformowała o znalezieniu w lasach przy granicy z Białorusią zwłok trzech migrantów po stronie polskiej i jednego po stronie białoruskiej. W piątek poinformowano o kolejnej śmierci.
Medycy chcieli dojeżdżać ambulansem do potrzebujących, których liczbę szacuje się na ok. 200 osób. - Jako medycy czujemy się moralnie zobligowani do niesienia pomocy ludziom, których życie i zdrowie jest zagrożone, a według naszej wiedzy, pomocy takiej oni nie otrzymują – napisali.
Zaznaczyli, że działania medyczne byłyby prowadzone przy pełnej współpracy ze Strażą Graniczną oraz respektowania zapisów rozporządzenia o stanie wyjątkowym.
Wiceminister MSWiA Błażej Poboży jednak zakomunikował na Twtterze, że „apel grupy lekarzy o wpuszczenie ich do strefy objętej stanem wyjątkowym opiera się na fałszywym przekonaniu, że w sytuacji zagrożenia życia nie może tam wjechać ratownik medyczny. Może i wjeżdża. Poza tym wielu funkcjonariuszy Straży Granicznej także jest ratownikami" - napisał wiceszef MSWiA.
W podobnym tonie utrzymany był kolejny wpis, w którym wiceminister stwierdził, że „wjazd zorganizowanej grupy lekarzy, aktywistów czy pracowników NGO’sów na teren objęty stanem wyjątkowym poza tym, że niedozwolony, byłby natychmiast wykorzystany przez białoruską propagandę".
Podczas poniedziałkowej konferencji prasowej szef MSWIA Mariusz Kamieński  zapowiedział, że będzie rekomendował rządowi przedłużenie stanu wojennego na granicy polsko-białoruskiej o kolejne 60 dni.
Odpowiedź na deklarację lekarzy jednak nie padła. - Nie otrzymaliśmy odpowiedzi na nasz wniosek skierowany 64 godziny temu do szefa MSWiA. Przez 64 godziny jesienią w lesie można zamarznąć. Uważamy, że właściwą formą komunikacji z obywatelami przez urzędy państwowe jest droga formalna, a nie tweety, wpisy na Facebooku i wypowiedzi wiceministra Pobożnego dla TVP. Zapoznałem się z wszystkimi tymi komunikatami. Nie zgadzam się z nimi. Czekam na pilną, oficjalną odpowiedź ministra Kamińskiego – napisał w mediach społecznościowych lek. Jakub Sieczko.

id