Dr Jerzy Gryglewicz: zarobki lekarzy wystrzelą jeszcze bardziej

Politycy chcą zatrzymać lekarzy w jednym miejscu pracy. Jakie będą tego skutki?

Czy próby zatrzymania lekarzy w jednym miejscu pracy drogą administracyjnych nakazów i zachęt powstrzymają "pogoń medyków za pieniądzem" i sprawią, że jakość opieki nad pacjentami poprawi się? A może skutek będzie dokładnie odwrotny?
W ocenie dr. Jerzego Gryglewicza, eksperta rynku ochrony zdrowia z uczelni Łazarskiego, w tej chwili wciąż największą bolączką ochrony zdrowia jest to, że z powodu braku lekarzy, zamykane są szpitalne oddziały i przychodnie. - Żeby ratować oddział dyrektorzy muszą zaoferować specjalistom gigantyczne pieniądze. Jeśli lekarze będą związani w jednym miejscu,  to dyrektor, aby ściągnąć lekarza do siebie na wyłączność, będzie musiał zaproponować jeszcze wyższe stawki. Jeśli stawki w publicznych placówkach wzrosną, to właściciele prywatnych lecznic będą musieli je przebić i wyłożyć jeszcze więcej.  Spirala płac nakręci się jeszcze bardziej – tłumaczy dr Jerzy Gryglewicz.
Premiowanie lekarzy, którzy zadeklarują pracę w jednym miejscu, zapowiedział minister zdrowia Adam Niedzielski 4 grudnia. - Z panem prezesem myślimy, żeby wykonać takich ruch, który będzie promował zatrudnienie w jednym miejscu, tak żeby nie było wielozatrudnienia, które odbija się na jakości wykonywanych świadczeń – powiedział minister w Polsat News.
Minister pytany był o zarobki lekarzy w nawiązaniu do słów prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, które padły w niedzielę w Nowej Soli. Szef PiS, podobnie jak podczas wcześniejszych spotkań z wyborcami, skrytykował lekarzy. Tym razem zarzucił im przesadną pogoń za pieniądzem, z którą „coś trzeba zrobić”.
- Są lekarze, którzy zarabiają całkiem przeciętnie, ale jest i tak, że niektórzy zarabiają bardzo, bardzo dużo. Nie miałbym z tego powodu pretensji, gdyby służba zdrowia działała tak, jak powinna działać – mówił Kaczyński sfrustrowany tym, że choć nakłady rosną, poprawy jakości opieki wciąż nie widać.
Adam Niedzielski podchwycił słowa prezesa PiS przyznając, że "liczba i wielkość zarobków w porównaniu do innych grup zawodowych w Polsce jest bardzo pokaźna”.
- W tej chwili oprócz tego, że w zeszłym roku mieliśmy najwyższą dynamikę wzrostu wynagrodzeń w tym sektorze, to mówimy tutaj o zarobkach, które są w przestrzeni do 60 – 70 tys. zł miesięcznie - ocenił.
Jednocześnie zapowiedział, że resort zdrowia planuje premiować lekarzy, którzy pracują w jednym miejscu. - Będziemy chcieli podnieść troszkę bardziej wynagrodzenia osób, które deklarują prace w jednym miejscu i oczywiście w sektorze publicznym - wyjaśnił.
Przypomnijmy, że sondaż przeprowadzony przez OZZL w 2020 r. pokazał, że 84 proc. lekarzy jest gotowych do pracy wyłącznie w jednym miejscu (w publicznej lub prywatnej ochronie zdrowia) za kwotę 15 tys. zł netto. Tylko 16 proc. medyków nie jest tym zainteresowana.
Obecnie w jednym miejscu pracy jest zatrudnionych zaledwie 24 proc. lekarzy. Reszta najczęściej łączy pracę w publicznej ochronie zdrowia z pracą w prywatnych podmiotach. Główną przyczyną zatrudnienia w kilku miejscach, jak wskazali ankietowani, jest „konieczność dorobienia”.
Według dr. Jerzego Gryglewicza, dane ukazane w sondażu najpewniej są już nieaktualne. Przeciwnie, przy wciąż rosnących cenach, aby lekarze mogli utrzymać się na dotychczasowym poziomie, zmuszeni  są podejmować dodatkowe zatrudnienie, by zrekompensować sobie skutki inflacji. Przy okazji ratują ochronę zdrowia, bo dzięki temu dostępność  do usług medyczny dla pacjentów poprawia się, a nie zmniejsza.

id