Lubelscy urolodzy wykonali pierwsze zabiegi onkologiczne metodą krioablacji

Guzy usunięto metodą małoinwazyjną z wykorzystaniem radiologii zabiegowej

Lekarze ze Szpitala Klinicznego nr 4 w Lublinie przeprowadzili pierwsze dwa zabiegi krioablacji raka nerki. Operacja polega na nakłuciu guza przez skórę za pomocą igły do krioablacji i jego zamrożeniu.

Na co chorowali pacjenci
Rzecznik Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 4 w Lublinie Alina Pospischil poinformowała PAP, że zabiegi przeprowadzono w sobotę 18 listopada u dwóch pacjentów.
Jednym z nich jest 52-letni pacjent, który urodził się bez jednej nerki. W jedynej funkcjonującej wykryto guza położonego głęboko w miąższu. Zabieg odbył się w znieczuleniu miejscowym, przy pełnej świadomości. Trwał około godziny.
Zabieg przeprowadzono także u 56-latka, u którego wykryto dwa guzy prawej nerki znajdujące się w górnym i dolnym biegunie. Pacjent, który już wcześniej przeszedł operacyjne usunięcie guza lewej nerki w innym ośrodku, preferował leczenie małoinwazyjne.
Rzecznik Pospischil dodała, że krioablacja jest małoinwazyjną metodą usuwania małych guzów nerki. Polega na niszczeniu guza poprzez jego nakłucie przez skórę igłą do krioablacji i poddaniu działania bardzo niskiej temperatury.
Zabieg krioablacji - wskazała - może być wykonany z wykorzystaniem kriosond śródoperacyjnych pod kontrolą obrazu laparoskopowego lub torakoskopowego, a także przezskórnie pod kontrolą USG lub tomografii komputerowej.

Jak przebiegały zabiegi
Urolog z Klinicznego Oddziału Urologii i Onkologii Urologicznej SPSK nr 4 w Lublinie lek. Paweł Buraczyński wyjaśnił, że najpierw pod kontrolą USG lekarze odnajdują zmianę w nerce, po czym nakłuwają ją igłami służącymi do krioablacji. "Kontrolnie wykonywana jest tomografia komputerowa bez kontrastu pozwalająca sprawdzić precyzyjność położenia igieł. W momencie, gdy stwierdzimy, że jest ona poprawna, rozpoczynamy krioablację" – wskazał lekarz w komunikacie prasowym.
Urolog wyjaśnił, że temperatura w strefie krioablacji sięga minus 40 st. C dzięki wykorzystaniu zamrożonego gazu szlachetnego - argonu. Powstaje tzw. kula lodu, której formowanie można kontrolować stale dzięki tomografii. "Samo zamrażanie guza trwa około pół godziny. Po zakończonym zabiegu wykonywana jest kontrolna tomografia. Pozwala ona stwierdzić, czy nie doszło do krwawienia. Po dobie obserwacji w szpitalu pacjent może być wypisany do domu" - stwierdził dr Buraczyński.
Radiolog, prof. Uniwersytetu Medycznego w Lublinie Krzysztof Pyra wyjaśnił, że nowy kierunek leczenia raka nerki istnieje dzięki możliwościom, jakie daje radiologia zabiegowa. "Jest to niezwykle prężnie rozwijająca się dziedziną medycyny" – zaznaczył lekarz.

Metoda przyszłości
"W Polsce szczególnie duży nacisk kładzie się na rozwój onkologii zabiegowej. Chcemy, aby ten rozwój obejmował także nasz szpital, stąd m.in. krioablacje, które w tym roku zostały objęte refundacją NFZ. Tego typu nowoczesne, małoinwazyjne metody chcemy wprowadzać z myślą o naszych pacjentach. Gwarantują one większe bezpieczeństwo, mniejszą możliwość powikłań, a po zabiegu także szybszy powrót do normalnego funkcjonowania" - wskazał prof. Pyra.
Jak podano, krioablacja minimalizuje ryzyko powikłań, które w tym przypadku występują znacznie rzadziej niż przy klasycznych operacjach. Zabieg może być preferowaną metodą leczenia u pacjentów starszych, obciążonych oraz tych, u których istnieje duże ryzyko istotnej klinicznie progresji przewlekłej choroby nerek w związku z klasyczną operacją. Kolejną grupę stanowią chorzy, u których istnieją przesłanki, że klasyczny zabieg operacyjny mógłby być trudny technicznie, np. z uwagi na wcześniej przebyte operacje.
W skład zespołu, który wykonał oba zabiegi weszli radiolodzy, urolodzy, anestezjolog i technicy RTG.
Poinformowano, że w Polsce co roku odnotowuje się ok. 5 tys. przypadków raka nerkowokomórkowego. W ostatnich latach obserwowany jest znaczny wzrost liczby chorych, co ma związek z większą niż dawniej liczbą wykonywanych badań obrazowych oraz wydłużeniem życia społeczeństwa.

id, PAP