Zarządzanie

Partnerstwo publiczno-prywatne, czyli związek (nie)doskonały

Dorota Zańko

Co łączy Łańcut i Warszawę? Przekonanie, że ważne decyzje w ochronie zdrowia lepiej przełożyć na po wyborach samorządowych. Niech się nowe władze martwią. A pacjenci? To nie najlepszy elektorat, nie warto o nich dbać. Lekarze widocznie też. Jeśli i w waszym regionie dzieje się podobnie, piszcie do nas na adres redakcja@m-t.pl

W wydaniu Centrum Medycznego w Łańcucie partnerstwo miało być lekarstwem na wszelkie zło. Jednak po pięciu latach funkcjonowania przyszedł czas na sprawdzian, którego może nie zdać. Pod koniec 2016 roku lecznica powinna uruchomić nowy pawilon szpitalny, który będzie spełniał standardy Ministerstwa Zdrowia, ale do tej pory inwestycja znajduje się tylko w sferze planów. Starostwa nie stać na remont centrum na warunkach proponowanych przez Warbud, jedyne przedsiębiorstwo, które przedstawiło ofertę na budowę nowego pawilonu i przebudowę starych budynków centrum. Po wybudowaniu obiektu firma miała przez ponad 20 lat zajmować się jego obsługą techniczną. – Model PPP zaproponowany przez Warbud bardzo nam odpowiadał, tym bardziej iż firma ta miała promesę bankową. Ale zarząd powiatu uznał, że nie będzie nas stać na poważne zadłużenie. W tej sytuacji komisja przetargowa wnioskowała o unieważnienie przetargu – mówi Adam Krzysztoń, starosta łańcucki, i dodaje, że w budżecie powiatu zarezerwowano 55 mln zł, a oferta firmy opiewa na 73 mln zł.

– Ministerialnych warunków nie spełnia kilka oddziałów: ginekologia z położnictwem, ortopedia, chirurgia, oddział noworodkowy oraz blok operacyjny – wylicza Krzysztof Przyśliwski, prezes zarządu Centrum Medycznego w Łańcucie. Bez nich trudno wyobrazić sobie funkcjonowanie łańcuckiego szpitala. A planowany projekt zakładał także budowę oddziału intensywnej terapii, którego w ogóle nie ma w strukturach łańcuckiego centrum. – Będziemy szukać innych rozwiązań, może mniejszymi krokami inwestycyjnymi uda nam się zrealizować ten projekt – mówi starosta łańcucki. Jednak zapewnienia o szukaniu alternatywnego rozwiązania, skoro przez pięć lat nie udało się znaleźć sposobu na wybudowanie nowego pawilonu, nie brzmią zbyt wiarygodnie. Zdaniem radnego Jakuba Czarnoty, zarząd gra na czas, bo niedługo wybory samorządowe. – Nie ma tam odważnego, kto przyznałby otwarcie, że koncepcja partnerstwa publiczno-prywatnego legła w gruzach – mówi.

Wszystko wskazuje na to, że związek, który miał być doskonały, rozpadł się. Pięć lat temu szpital w Łańcucie, jako pierwszy na Podkarpaciu, został przekształcony w spółkę, żeby umożliwić mu zdobycie środków na kosztowną inwestycję w nowy pawilon szpitalny. Lecznica wówczas nie była i teraz także nie jest zadłużona. Przez pięć lat trwały starania i rozmowy. Dopiero niedawno zakończono procedury wyłaniania wykonawcy w ramach PPP. Ofertę złożył jedynie Warbud. – Musimy zakończyć sprawę PPP i wtedy szukać innych możliwości realizowania tej inwestycji przyznaje Adam Krzysztoń. Nadzieję dostrzega w nowym Regionalnym Programie Operacyjnym.

Zainteresowanym losem łańcuckiego szpitala sen z powiek spędza nie tylko koszt inwestycji i stosunkowo krótki termin, jaki pozostał na jej realizację, ale też konkurencja. – Samorząd w odległym o 20 km Rzeszowie inwestuje olbrzymie pieniądze w szpitale. Powstają tam też prywatne lecznice ginekologiczno-położnicze. To jest tak naprawdę największe zagrożenie dla szpitala w Łańcucie. Konkurencja w Rzeszowie rozwija się, idzie do przodu, a my od pięciu lat tylko dyskutujemy – mówi Jakub Czarnota.

Do góry