Analiza

Lekarz też myśli ekonomicznie

O społecznym obrazie lekarza z dr. Krzysztofem Puchalskim, socjologiem zdrowia z Instytutu Medycyny Pracy im. prof. J. Nofera w Łodzi, rozmawia Jerzy Dziekoński

Small img 7703x opt

dr Krzysztof Puchalski

Co zobaczy lekarz, kiedy stanie przed pacjentem jak przed lustrem?

Które obiegowe opinie, stereotypy na temat środowiska medycznego są zasłużone, a które nie?

MT: Z zapartym tchem śledziliśmy poczynania lekarzy z Prokocimia, którzy wyprowadzili z rekordowej hipotermii dwulatka. Cieszyliśmy się też z sukcesu wrocławskiego szpitala, w którym pacjent po innowacyjnym zabiegu odzyskał czucie w nogach. To wspaniałe osiągnięcia, które w połączeniu z odpowiednią grą emocjami można przekuć na scenariusz nowych „Bogów”. Czy rzeczywiście potrzebujemy medycznych superbohaterów?

DR KRZYSZTOF PUCHALSKI: I tak, i nie. Z jednej strony potrzebujemy wybitnych postaci, aby utwierdzić się w przekonaniu, że możemy liczyć na lekarzy. Dobrze jest mieć pewność, że w sytuacji kryzysu zdrowotnego będziemy mieli dobrą, profesjonalną opiekę. Z drugiej strony jest to zjawisko o tyle niebezpieczne, że zdejmuje z nas, jako potencjalnych pacjentów, część odpowiedzialności za własne zdrowie.

MT: Czyli że możemy robić, co nam się żywnie podoba, a potem i tak zostaniemy przez tych „bogów” uratowani...

K.P.: Nie musimy o zdrowie sami się troszczyć, nie musimy o nie dbać, bo zjawi się Batman i uratuje nas z opresji. Obserwujemy to w wielu sytuacjach. Medycyna rozwija się w błyskawicznym tempie, media pokazują nam coraz to nowe odkrycia, metody leczenia, wspaniałe technologie, które są lub w najbliższym czasie będą w stanie poradzić sobie z naszymi wszystkimi problemami. Badania Philips Index 2010 sprzed kilku lat pokazały, że blisko ośmiu na dziesięciu dorosłych Polaków wierzy, że nowe technologie medyczne pozwolą im zachować dobre zdrowie, a trzy czwarte sądzi, że pozwolą im one dłużej żyć.

MT: Mamy zatem medycznych superbohaterów, ale w powszechnej opinii pokutują bardzo krytyczne wobec lekarzy stereotypy, np. dotyczące brania łapówek. Społeczne rozdwojenie jaźni? Gdzie jest prawdziwy obraz?

K.P.: I tu, i tu. Mamy różnych lekarzy. Trzeba mówić o zróżnicowaniu środowiska. Natomiast gdy obserwuję dyskusje medialne na ten temat, to mamy obraz albo czarny, albo biały. Tymczasem ma on oba kolory i całą paletę odcieni, jak w każdej innej grupie zawodowej. Lekarze nie są nikim wyjątkowym.

MT: Tylko że nie wszystkie środowiska zawodowe składają przysięgę Hipokratesa. Właśnie z tego powodu pacjenci oczekują od lekarzy wyjątkowego podejścia do wykonywanego zawodu.

K.P.: Bo lekarze pracują w wyjątkowej sferze, gdzie większość pacjentów oczekuje wyjątkowego traktowania, niezależnie od przysięgi. Ale przecież w końcu są to zwykli ludzie. W każdej grupie zawodowej znajdziemy osoby zaangażowane w pracę, które są do niej doskonale przygotowane i wiele wysiłku i energii wkładają w to, żeby swoje zadania wykonywać jeszcze lepiej. Na drugim biegunie znajdziemy ludzi, dla których bycie lekarzem to głównie okazja do szybkiego wzbogacenia się. Oni lekceważą pacjentów i ich problemy. Zresztą społeczeństwo też jest podzielone w ocenach lekarzy – część widzi w nich tych superbohaterów, inna część ma o nich fatalną opinię, a jeszcze inni oceniają ich ambiwalentnie w różnych sytuacjach.

MT: Podczas poprzedniej naszej rozmowy dotyczącej emigracji lekarzy (MT 2015;2:23 – przyp. red.) wspomniał pan o systemie jako o „mętnej wodzie”. Czy praca w takich warunkach nie jest czynnikiem łagodzącym?

K.P.: Powiem przewrotnie: przecież każdy z nas, czy lekarz, czy hydraulik, pisarz czy ktokolwiek inny funkcjonuje w tej samej rzeczywistości. Dlaczego mamy usprawiedliwiać jednych, a obciążać drugich? Każdy z nas ma możliwość wyboru. Od nas zależy, w jaki sposób odnajdziemy się w zastanej rzeczywistości. Nikt nas nie zmusza do wykorzystywania w sposób patologiczny ułomnego systemu, w którym przyszło nam pracować. W prawie każdej grupie zawodowej mamy podobne szanse pracy zgodnie z własnym sumieniem i oczekiwaniami innych.

Zauważam zjawisko dość powszechne w świecie nie tylko medycznym: Tłumaczenie, że to nie ja, to system. Czy zatem mamy przyjąć, że ktoś byłby świetnym lekarzem, tylko system mu w tym przeszkadza? To prawda, polski system opieki zdrowotnej jest fatalnie zorganizowany. Może warto jednak pójść w innym kierunku: skoro system jest zły, muszę z siebie dać więcej, aby móc go naprawiać.

Proszę zwrócić uwagę na jeszcze jedną kwestię – część środowiska medycznego bardzo często w mediach mówi o tym, że system jest zły. Tylko czy ta właśnie część środowiska medycznego podejmuje działania, żeby ten system zmienić? Można zmieniać go w mikroskali, ale też dążyć do zmian na poziomie całego systemu. Lekarze są tą grupą zawodową, która ma największe w całym społeczeństwie możliwości nacisku, egzekwowania swoich oczekiwań.

MT: Mam wrażenie, że lekarze w dużej mierze to robią.

K.P.: Ja mam wrażenie, że nie do końca. Owszem, moglibyśmy rozmawiać o szczegółowych rozwiązaniach, ale mimo wszystko, uogólniając, widzę więcej narzekań na system, aniżeli prób racjonalnej jego zmiany. A z drugiej strony spotkać też można placówki medyczne, które wspaniale funkcjonują zarówno w ocenie pacjentów, ekonomistów, jak i samych lekarzy. Może więc ten system nie zawsze zmusza do patologicznych działań?

MT: Porozmawiajmy teraz o dowodach wdzięczności. Bardzo często pacjenci z własnej inicjatywy w zdecydowany sposób, nie przyjmując odmowy, obdarowują nimi lekarzy. Zastanawiam się, czy to nie jest tak, że pacjenci sami stwarzają sytuacje, na podstawie których oceniają później lekarza?

K.P.: Znowu muszę odpowiedzieć: i tak, i nie. Często mamy potrzebę odwdzięczenia się, zwłaszcza gdy ktoś ratuje nam życie. Jak powiedzieliby antropolodzy, mamy potrzebę daru. Psycholodzy stwierdziliby, że działa tutaj reguła wzajemności. Odpłacamy dobrem za dobro, to naturalne. W wielu sytuacjach tak właśnie jest i nie chciałbym tego oceniać. Warto jednak powiedzieć o czymś innym. Otóż badania korupcji w ochronie zdrowia, przeprowadzone na początku minionej dekady dla Fundacji Batorego (Program Przeciw Korupcji, raport z badań: grudzień 2010), pokazują ciekawą prawidłowość: część środowiska medycznego oskarżana o przyjmowanie dowodów wdzięczności od pacjentów tłumaczyła się niegdyś niskimi zarobkami. Dary od pacjentów miały być swojego rodzaju rekompensatą. Ciekawe jest jednak, że sumy relatywnie wysokie częściej wręczane były lekarzom nie po uzyskaniu świadczenia, lecz przed nim. Po leczeniu w zdecydowanej większości upominki były już niższej wartości. Dowodzi to jednego: nie chodzi o dowody wdzięczności, lecz o kupowanie usług. Pacjenci płacili za przyjęcie do szpitala lub za przyspieszenie zabiegu. Druga ciekawa rzecz, która wyszła w badaniach, to uzależnienie łapówki od stanowiska. Im reprezentant zawodu medycznego stał wyżej w hierarchii, tym częściej otrzymywał pieniądze od pacjentów. Co ciekawe, tę ostatnią obserwację opisywali nie tylko pacjenci, którzy wręczali łapówki, ale też sami lekarze. Badania te mają trochę lat i chciałbym wierzyć, że straciły już na aktualności. Niemniej najnowsze i powtarzane w minionych latach sondaże CBOS pokazują, że więcej niż co drugi Polak uważa, że z korupcją mamy do czynienia głównie w ochronie zdrowia. Nie wpływa to dobrze na społeczny wizerunek lekarzy.

MT: Na wizerunek systemu ochrony zdrowia cieniem kładą się błędy lekarskie. Niedawno rozmawiałem z prawnikiem specjalizującym się w sprawach medycznych, który stwierdził, że w krajach Europy Zachodniej czy w Stanach Zjednoczonych niekorzystne zdarzenia medyczne traktowane są jako przyczynek do rozwoju – są analizowane, aby nie doszło do nich w przyszłości. W Polsce tak nie jest.

K.P.: Obserwuję niepokojące zjawisko zamykania się środowiska medycznego, które postrzega otoczenie jako atakujące. Broniąc się przed tymi atakami, usiłuje informacje o błędach i uchybieniach w miarę możliwości ukryć, żeby nie można było podważyć w ten sposób wizerunku i zachwiać przeświadczenia o lekarskiej nieomylności, bezbłędności i profesjonalizmie.

MT: Tylko że pacjenci są coraz bardziej świadomi swoich praw. Poszukują drugiej diagnozy, korzystają z internetu, oceniają lekarzy w sieci, szukają alternatywnych metod leczenia.

Do góry