MT: O konsekwencjach wchłonięcia NPOZP przez NPZ już mówiliśmy. Załóżmy jednak scenariusz pozytywny – program zachowuje rangę ustawową i… zostaje wdrożony.


J.W.:
Na pewno psychiatrzy uprawialiby swój zawód z dużo większą satysfakcją. Zwiększyłby się też przypływ młodej kadry. Zdecydowanie wzrosłaby efektywność leczenia, jego jakość, łatwiej byłoby leczyć z poszanowaniem godności pacjenta i za jego zgodą.

Dla pacjentów oznaczałoby to łatwiej i bliżej dostępną, publiczną oraz skuteczną pomoc psychiatryczną udzielaną w coraz lepszych warunkach. Obecnie średni czas oczekiwania na pierwszą wizytę w poradni, nawet jeśli sprawa jest pilna, wynosi od dwóch do sześciu miesięcy. To absurd! Alternatywa oznaczałaby także spadek liczby nieaprobowanych hospitalizacji, co jest dla pacjenta z reguły niepożądanym i często upokarzającym skutkiem kryzysu czy choroby psychicznej.

W dłuższej perspektywie mielibyśmy zdrowsze społeczeństwo, mniej samobójstw, wykluczeń społecznych, konfliktów z prawem i, w konsekwencji, mniejsze obciążenie dla budżetu.


MT: Czy można zatem powiedzieć, że w obecnej formie NPOZP jest programem dobrym i kompleksowym?


J.W.:
Moim zdaniem zdecydowanie tak. Gdy w 2006 roku przekazywaliśmy program Ministerstwu Zdrowia, w naszej opinii był on najbardziej systemową propozycją reformy systemu ochrony zdrowia psychicznego, w tym opieki psychiatrycznej w powojennej Polsce. Został przygotowany bardzo starannie, ale też elastycznie, bo było wiadomo, że na bieżąco będzie modyfikowany, by dostosować się do nowych wyzwań. Zakładano wieloletnią perspektywę jego realizacji.

Należy go kontynuować! Obecnie trzeba jak najszybciej rozwiązać sprawę regulacji prawnych i finansowych umożliwiających funkcjonowanie centrów zdrowia psychicznego. Ustawa o działalności leczniczej z 2011 roku wyklucza możliwość łączenia opieki ambulatoryjnej i stacjonarnej w ramach jednego przedsiębiorstwa, a to blokuje możliwość realnego działania i finansowania centrów. Warto też, by na szczeblu centralnym i samorządowym zadbano o aktualizację planów i dobrą koordynację działań w zakresie NPOZP i psychiatrii w ogóle. Obecnie wiele instytucji i organizacji funkcjonuje w oderwaniu od siebie, przez co ich wysiłek przynosi mniej korzyści, niż gdyby działały zgodnie z jasnym, wspólnym celem i planem.

I wreszcie, wszystkim nam, leczonym i leczącym, trzeba pewności, że system opieki psychiatrycznej będzie się zmieniał w oczekiwanym kierunku. Stąd nasza determinacja wobec próby podważenia realnej roli i znaczenia NPOZP.

Do góry