ŚWIĄTECZNA DARMOWA DOSTAWA od 20 grudnia do 8 stycznia! Zamówienia złożone w tym okresie wyślemy od 2 stycznia 2025. Sprawdź >
Obiekcje do sekcji
O tym, dlaczego lekarze mają kłopot z ustaleniem bezpośredniej przyczyny zgonu, z lek. Bożeną Janicką, szefową Porozumienia Pracodawców Ochrony Zdrowia, rozmawia Iwona Dudzik
MT: Nie tylko lekarze będą orzekać o śmierci, ale także ratownicy medyczni i pielęgniarki – taką nowelizację ustawy o cmentarzach i chowaniu zmarłych szykuje Ministerstwo Zdrowia już od połowy przyszłego roku. To dobre rozwiązanie?
Lek. Bożena Janicka: Pomysł jest bardzo kontrowersyjny. Zdarza się, że zgon jest ewidentny, np. jest skutkiem dekapitacji motocyklisty podczas wypadku. Wtedy rzeczywiście ratownik mógłby stwierdzić zgon i odciążyć lekarza. Jednak najczęściej ocena nie jest tak oczywista. Wiele razy słyszałam od ratowników, że nie chcą się znaleźć w takiej sytuacji, nie mieliby odwagi stwierdzić zgonu np. dziecka. Jest to tak duża odpowiedzialność i obciążenie psychiczne na wypadek, gdyby jednak nie był to zgon. Życie ludzkie jest bezcenne. Dlatego uważam, że ministerstwo powinno się jeszcze raz dobrze zastanowić, czy i w jaki sposób rozszerzyć grupę osób uprawnionych.
MT: Lekarze skorzystają na tych zmianach?
B.J.: Korzyść? Nie będziemy wzywani do oczywistych przypadków zgonów, co zdejmie z nas część obowiązków. Ale trzeba myśleć szerzej – co rozszerzenie uprawnień oznacza dla pacjenta i dla systemu ochrony zdrowia? Ministerstwo musi wyważyć dobro pacjenta, rodziny i możliwości systemu ochrony zdrowia.
MT: Co to oznacza?
B.J.: Teraz zespół ratowniczy stwierdza ustanie czynności życiowych, wzywa lekarza i dopiero on stwierdza zgon. Jego rola nie ogranicza się tylko do stwierdzenia zgonu, ocenia zawsze możliwość udziału osób trzecich, na podstawie ewentualnych uszkodzeń ciała, przyjętej pozycji oraz wyglądu miejsca zdarzenia. Lekarzom POZ może i łatwiej jest ustalić przyczynę śmierci, bo znają swoich pacjentów i mają pełniejszy obraz, na co chorowała zmarła osoba. Ale nawet takim lekarzom podanie przyczyny stwarza wiele kłopotów.
MT: Dlaczego?
B.J.: Bo nigdy nie mamy pewności co do ostatecznej przyczyny. Powiedzmy, że pacjent cierpi na chorobę nowotworową i w końcu umiera. Jako przyczynę wyjściową mogę wpisać nowotwór. Jako pośrednią – wyniszczenie organizmu. Ale jaka jest bezpośrednia przyczyna, która doprowadziła do śmierci? Przecież wcale nie musiała to być choroba nowotworowa. To mógł być np. wylew lub zawał serca.
MT: Wiceminister Zbigniew Król zarzuca lekarzom, że błędnie wypełniają karty zgonu i statystyki są zafałszowane – zgony z powodu chorób sercowo-naczyniowych są nadreprezentowane. Jako koronny dowód podaje sytuację z 2016 roku, gdy odnotowano...