Niezwykłe lekceważenie

Finalnie mężczyzna był konsultowany w klinice kardiologii uniwersyteckiego szpitala klinicznego, gdzie nie stwierdzono wskazań do interwencji kardiochirurgicznej. W trakcie pobytu na oddziale rehabilitacji kardiologicznej usłyszał od lekarzy, że miał szczęście, że przeżył, bo w trakcie wizyt w szpitalu powiatowym nie podejmowano wobec niego żadnych działań w celu ustalenia, co mu dolega i że „niepojętym jest, że lekarze mogą w ten sposób lekceważyć stan pacjenta”. W tej sytuacji mężczyzna postanowił złożyć do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa z art. 160 § 2 i 3, tj. nieumyślnego narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i ciężkiego uszczerbku na zdrowiu przez osobę, na której ciąży obowiązek opieki nad osobą narażoną.

Odnosząc się do tezy postawionej na wstępie – w myśleniu lekarzy zadziałał stereotyp, który można streścić stwierdzeniem: „młody człowiek nie ma miażdżycy tętnic wieńcowych, więc nie może mieć zawału mięśnia sercowego”. Błąd takiego uogólnienia dobitnie pokazuje niniejsza sprawa: mimo młodego wieku mężczyzna przebył zawał serca, ponieważ miał wrodzoną anomalię tętnic wieńcowych. Anomalie takie są zjawiskiem dość rzadkim (dotyczą około 1 proc. populacji ogólnej), ale statystycznie rzecz ujmując, pacjent z takim schorzeniem w końcu MUSI się kiedyś pojawić u lekarza. Mimo wiedzy, że bywają takie przypadki, gdy zjawi się młody pacjent z typowymi bólami stenokardialnymi, pierwszą i najczęściej jedyną myślą lekarza są „zaburzenia nerwicowe” albo „nerwoból międzyżebrowy”. Tymczasem w praktyce mojego macierzystego zakładu medycyny sądowej najmłodszy wiekiem przypadek śmiertelnego, kolejnego już zawału mięśnia sercowego dotyczył dwuletniego dziecka…

Ocena postępowania

1. Postępowanie pierwszego lekarza z SOR-u należy określić jako typowe „odbicie” pacjenta do innego podmiotu – co bowiem miałaby zmienić w stanie i w sposobie postępowania z pacjentem wizyta „na wieczorynce”? Tylko tyle, że w tym dniu już na SOR nie wrócił! Nie wiadomo również, dlaczego badanie troponiny miałoby trwać „aż do wieczora”.

2. Lekarz nocnej i świątecznej pomocy lekarskiej w ogóle nie zawracał sobie głowy wykonaniem badania EKG. Z góry uznał, że tak młoda osoba nie ma miażdżycy, a więc nie może mieć zawału. Sam też ustalił przyczynę dolegliwości – „zbytnie przejmowanie się” pacjenta, mimo że ten w wywiadzie nic takiego nie zgłaszał!

Nie wiadomo też, po co tracił czas na osłuchiwanie pacjenta – niezależnie od wyników badania i tak nie zmieniłby swojej oceny, a tym samym nie zmodyfikowałby niewłaściwego postępowania. Pacjent miał również pecha, że w trakcie kolejnej wizyty na dyżurze był ten sam lekarz.

Lekarz powinien zastanowić się nad faktem, że w dość krótkim czasie ta sama osoba drugi raz szuka pomocy medycznej. Zadziałał tu mechanizm psychologiczny „brnięcia w błąd” – skoro już raz podjął decyzję, że pacjent nie wymaga skierowania do szpitala, to drugi raz świadomie lub podświadomie dążył do potwierdzenia prawidłowości wcześniejszego postępowania.

3. Od wątpliwości nie był również wolny lekarz POZ, mimo że znał dane z wywiadu i trzymał w ręku wynik badania EKG zdecydowanie wskazujący na świeży zawał mięśnia sercowego u młodego mężczyzny. Świadczy o tym jego postępowanie: zarzuty wobec pielęgniarki, że wynik jest fałszywy z powodu źle podłączonych elektrod EKG, sprawdzanie śladów przyssawek na skórze pacjenta i polecenie powtórzenia badania. Co rzadkie, większym rozsądkiem wykazała się kolejka pod gabinetem – EKG wykonano bowiem w odpowiedzi na sugestię oczekujących, a nie po decyzji personelu medycznego!


Podobnie zachowywał się lekarz na SOR-ze, który znając objawy kliniczne, mając już w ręce trzy zbieżne wyniki EKG (dwa z przychodni POZ i jeden z SOR-u) oraz znamiennie podwyższony wynik troponiny, nadal im nie dowierzał, konsultował się z kolegą z oddziału wewnętrznego oraz z lekarzem z oddziału kardiologii szpitala wojewódzkiego, zanim skierował pacjenta na ten oddział.

✶ ✶ ✶

W podsumowaniu trudno sformułować jakąś myśl przewodnią, mimo narzucającej się: Pomyśl o zawale u młodego!

Nie mam jednak złudzeń, że mimo opisywania i nagłaśniania tego rodzaju przypadków podobne sytuacje nadal będą się zdarzać. Taka jest bowiem siła oddziaływania stereotypu…

Do góry