Psychologia

Duchowość to fizyka kwantowa

Wiktor Morgulec w rozmowie z Agnieszką Fedorczyk

W naszej kulturze zachodniej praktykowanie choćby ćwiczeń polegających na ustawianiu ciała w określonych konfiguracjach (pozycjach), a także ćwiczeń oddechowych przynosi ogromne korzyści: wpływa na naszą wydolność oddechową, zmniejsza różne dolegliwości i poprawia komfort życia. Joga redukuje stres i pomaga przywrócić zdrowie – mówi Wiktor Morgulec, dyplomowany nauczyciel jogi metody B.K.S. Iyengara, autor książki „Joga dla początkujących w formule ruch–oddech–relaks”

Medical Tribune: Czym jest joga?

Wiktor Morgulec: Słowo joga (yoga) pochodzi od sanskryckiego rdzenia yuj, które znaczy „łączyć” i „skupiać na czymś uwagę”. Jest to zatem metoda łączenia ciała i umysłu poprzez wykonywanie określonych pozycji (asan), ćwiczeń oddechowych oraz praktykowanie medytacji.

Asany jogi są tak doskonale skonstruowane, że ich wykonywanie jest jedną z najskuteczniejszych metod o działaniu terapeutycznym. Pomagają w utrzymaniu właściwej kondycji kręgosłupa, wzmacniają i rozciągają przykurczone mięśnie, uelastyczniają stawy i docierają z energią do każdego miejsca w ciele. Ćwiczenia oddechowe pozwalają nam ukierunkować energię, uspokoić umysł i stworzyć warunki do medytacji, która uczy nas uważności i obecności.

Medium 11214

MT: Joga powszechnie kojarzy się z gimnastyką, tymczasem jej praktykowanie ma głębszy sens i może być sposobem na poprawę zdrowia psychofizycznego, co jest dobrem bezcennym.

W.M.: Joga w swojej genezie oznaczała ścieżkę, która ma wieść do pozbycia się jakichkolwiek źródeł cierpienia – fizycznych, mentalnych oraz duchowych. Można powiedzieć, że jest drogą, która usuwa cierpienie. A patrząc na nasze życie, widzimy, że cierpienie jest jego nieodłącznym elementem. W cierpieniu przychodzimy na świat, przeciskając się przez drogi rodne i biorąc pierwszy oddech, wymieniający w płucach płyn wód płodowych na powietrze. W ciągu całego życia wydarzają nam się rzeczy, których nie chcemy, a nie wydarzają te, których pragniemy. Przebywamy z ludźmi, z którymi nie chcemy być, a ci, których obecności pragniemy, odchodzą. Z wiekiem przychodzą choroby, a potem starość i kochani przez nas ludzie umierają. Wreszcie my sami odchodzimy. Śmierć również jest cierpieniem. Życie to oddech. Śmierć następuje wtedy, gdy go zabraknie. Dopóki ciało z umysłem jest połączone, oddechem właśnie, jest to nam znany stan. Nie wiemy tego, co dzieje się, kiedy oddech ustaje i umysł oddziela się od ciała. Różne są spekulacje na ten temat. Ta niewiedza też może generować niepokój, który jest rodzajem cierpienia.

MT: W jaki sposób joga może prowadzić do uwolnienia się od cierpienia, poprawić komfort życia?

W.M.: Od początku głównym celem jogi było takie poznanie pola materii i umysłu, żeby cierpienie mogło ustać, czyli żebyśmy mogli wyjść poza cierpienie. Jeżeli cierpimy w polu materii i umysłu, to znaczy że aby uwolnić się od cierpienia, należy wyjść poza umysł i poza materię. Tym właśnie jest joga w swoim najgłębszym, wschodnim, źródłowym znaczeniu. W naszej kulturze zachodniej ci, którzy praktykują ćwiczenia jogi, niekoniecznie o tym wiedzą. Dla hinduskich mistrzów same ćwiczenia to tylko skrawek obszaru jogi. Ale w kulturze Zachodu praktykowanie choćby ćwiczeń polegających na ustawianiu ciała w określonych konfiguracjach (pozycjach) i na ćwiczeniach oddechowych przynosi ogromne korzyści: wpływa na naszą wydolność oddechową, zmniejsza różne dolegliwości i poprawia komfort życia.

Warunkiem zdrowia jest sprawna motoryka, zapewniająca prawidłowe działanie układu limfatycznego, który − w przeciwieństwie do krwionośnego − nie ma pompy. Żeby układ limfatyczny był sprawny, niezbędny jest ruch, jakakolwiek jego forma.

MT: Powiedzmy sobie otwarcie: ludzie przestali chodzić, pozbawiając się tej najprostszej od wieków formy ruchu.

W.M.: Ludzie nie dość, że kiedyś dużo chodzili, to pracowali też fizycznie w polu, wykonywali różne inne formy pracy, ruszając się. I bardzo dobrze funkcjonowali. Teraz trudno znaleźć 70-, 80-latka pracującego w polu czy przy zrywce drewna − jeszcze w czasach naszych dziadków była to norma. Ustawianie się w tych różnych dziwnych pozycjach jogi nie było niezbędne. Natomiast dzisiaj, kiedy prowadzimy siedzący tryb życia, a do tego wpływa na nas wiele niekorzystnych czynników zewnętrznych, bo żyjemy w zanieczyszczonym środowisku – jemy wysoko przetworzone jedzenie, oddychamy zanieczyszczonym powietrzem, te zewnętrzne czynniki dodatkowo wpływają na to, że nasz układ limfatyczny (czyli obronny organizmu) nie jest dostatecznie pobudzany, nie funkcjonuje na takich obrotach jak powinien, więc ma jeszcze więcej roboty z patogenami z zewnątrz.

Dlatego ćwiczenia fizyczne, pomijając sferę duchową jogi, pozwalają na pewnym poziomie pozbywać się cierpienia, bo dzięki nim nasze życie nabiera innej jakości. Zaczynamy czuć się dobrze z własnym ciałem, więc nabieramy dobrego samopoczucia. To samopoczucie zależy od biochemii ciała, a ta zmienia się na korzyść pod wpływem ruchu. Wszystkie bodźce, które do nas docierają z zewnątrz, wywołują w naszym ciele reakcje biochemiczne.

MT: Chodzi o bodźce docierające dzięki pięciu zmysłom: poprzez wzrok, słuch, smak, węch i dotyk?

W.M.: W jodze mówi się o bramach sensorycznych i jest ich sześć, bo dochodzi jeszcze umysł, który odgrywa kluczową rolę, ponieważ interpretuje, przetwarza odbiór pozostałych bodźców. Dla umysłu bodźcem jest każda myśl. Przez każdą z sześciu bram sensorycznych napływają bodźce, które w naszym ciele wywołują określone reakcje biochemiczne. Dla każdego człowieka mogą być one inne, tak jak to, co widzimy bywa różne w odbiorze. Dla mnie dany obraz może być piękny, a dla kogoś brzydki i w moim ciele wywoływać przyjemne reakcje (biochemiczne), a u drugiej osoby nieprzyjemne.

Umysł rejestruje doznania, a następnie je interpretuje. Na podstawie przeszłych doświadczeń część umysłu ocenia obraz jako piękny lub brzydki. Odpowiadają za to skojarzenia głęboko zapisane w naszych umysłach i z nimi są skorelowane procesy biochemiczne, na które reagujemy. W zależności od tego, jaka będzie biochemia naszego ciała, takie staje się nasze życie. Biochemia, czyli te wszystkie substancje chemiczne – neuroprzekaźniki, serotonina, dopamina, kortyzol, hormony, peptydy, białka itd.

Medium 11216

MT: To wiemy z biologii, czyli upraszczając: jakie białka, takie ciało, taki człowiek. A co z duchowością?

W.M.: Prawdziwa duchowość to jest fizyka kwantowa, to wszystko jest stuprocentowo wytłumaczalne, logiczne. Rzecz w tym, że w przeszłości często było tak, że uprzywilejowani ludzie wiedzę chcieli zachować dla siebie. I dlatego dobudowywano do niej otoczkę mistyczną. Dla władzy. Pewna uprzywilejowana grupa korzysta z wiedzy, dzięki której może oddziaływać na otoczenie, na ludzi wokół. Ktoś, kto zna zjawiska astronomiczne, może tę wiedzę wykorzystać wobec tych, którzy jej nie znają, przewidując (wyliczając matematycznie) choćby zaćmienia Słońca. Szczęśliwie żyjemy w tak ciekawych czasach, że na temat jogi dostępna jest wiedza zarówno ta związana z duchowością, jak i potwierdzona eksperymentami naukowymi. Fizycy kwantowi dochodzą dzisiaj do tych samych konkluzji co mędrcy w Indiach 2 czy 3 tysiące lat temu. Jedni i drudzy posługiwali się innymi narzędziami. Fizycy kwantowi budują modele, zderzacze cząsteczek, urządzenia, dzięki którym są w stanie zaobserwować procesy zachodzące w ciele i umyśle i rozumieć je od strony intelektualnej. Natomiast mędrcy Wschodu, czyli jogini, docierali do tej wiedzy zupełnie inaczej – poprzez proces samoobserwacji. Bardzo mocne koncentrowanie uwagi powodowało − i powoduje nadal, bo tę technikę stosuje się także dzisiaj – że możliwe jest doświadczanie subatomowej rzeczywistości w obrębie swojego ciała i umysłu, czego doświadczali mędrcy Wschodu, a co można zaobserwować dzisiaj w superprecyzyjnych urządzeniach. Czyli rzeczywistość duchowa i rzeczywistość naukowa mogą być doświadczane z innych stron, ale to jest ta sama rzeczywistość.

Do góry