Jak ja to robię

Uzależnieni od hazardu wymagają odrębnej terapii

O abstynencji od gier z dr n. biol. Jolantą Celebucką, specjalistką terapii uzależnień, kierownik Wojewódzkiej Poradni Terapii Uzależnień i Współuzależnienia w Toruniu, rozmawia Monika Stelmach

Small 5007

PpD: Dlaczego rośnie liczba hazardzistów?

DR JOLANTA CELEBUCKA: Nie bez znaczenia jest powszechna dostępność gier hazardowych. Mnożą się strony internetowe, gdzie można grać na pieniądze, nie wychodząc z domu, a w skrzynkach mailowych pojawiają się ich reklamy. Automaty do gier o niskich wygranych stoją w pubach i na stacjach benzynowych. Zakłady bukmacherskie są na każdym kroku. Dostępność hazardu jest czynnikiem sprzyjającym, ale niejedynym. Mamy coraz szybsze tempo życia, coraz większymi wymaganiami jesteśmy obarczani, w związku z czym odczuwamy coraz większy stres. Hazard jest jednym ze sposobów na rozładowanie napięcia. Szacuje się, że problem z użytkowaniem gier hazardowych ma prawie 3 proc. społeczeństwa. Wśród młodzieży odsetek zagrożonych sięga nawet 12 proc. Młodzi ludzie nie mają jeszcze wypracowanych pewnych umiejętności społecznych. Ponadto wykazują się większą impulsywnością, skłonnością do eksperymentowania i szukania mocnych wrażeń niż osoby dorosłe.

Efekty toruńskiego programu

Program trwa 18 tygodni i przynosi dobre efekty, bo zdecydowana większość pacjentów kończy terapię i zachowuje abstynencję od gier hazardowych. Konsekwencją procesu terapeutycznego powinno być nie tylko trwanie w abstynencji od gier, ale też odbudowanie relacji z rodziną, uregulowanie spraw finansowych, radzenie sobie z nudą czy ze stresem w inny sposób niż poprzez hazard; powrót do dawnych zainteresowań lub znalezienie nowych, ale też wyzwolenie ze wstydu i poczucia winy. Od trzech lat funkcjonuje w poradni grupa Anonimowych Hazardzistów. Ruch samopomocowy niewątpliwie wspiera leczenie terapeutyczne nałogowych graczy.

PpD: Poradnia w Toruniu jako pierwsza w Polsce utworzyła odrębny program leczenia hazardzistów, bowiem wiele ośrodków w Polsce oferuje wspólną terapię z osobami uzależnionymi od środków chemicznych.

J.C.: W naszej placówce również przez wiele lat hazardziści leczyli się wraz z osobami uzależnionymi od alkoholu. Praktyka terapeutyczna pokazała jednak, że znikomy procent z nich kończył podstawowy program terapii. Część osób z problemem gier hazardowych korzystała z terapii indywidualnej z psychologami lub terapeutami uzależnień, ale większość rezygnowała z leczenia. Dlatego w 2007 roku utworzyliśmy homogeniczną grupę dla hazardzistów. 

PpD: Dlaczego wspólna terapia hazardzistów z alkoholikami jest pani zdaniem mało skuteczna?

J.C.: W terapii uzależnień bardzo ważne jest tzw. lustro grupy. Hazardzista powinien znaleźć się wśród osób, które będą go rozumiały. Tymczasem są zbyt duże różnice między tymi dwoma rodzajami uzależnionych, aby było to możliwe. Nałogowi gracze mają inny profil socjodemograficzny. Z moich badań wynika, że są to osoby aktywne zawodowo i społecznie, mają średnie lub wyższe wykształcenie, podczas kiedy wśród alkoholików 30 proc. stanowią bezrobotni. Gracze to też młodsi pacjenci niż alkoholowi – średnia wieku wynosi 25-34 lata, a okres destrukcji spowodowanej hazardem jest znacznie krótszy niż u alkoholika. Czasami skutki uprawiania hazardu odczuwane są już po kilku miesiącach, niekiedy po roku lub po kilku latach. Alkoholik pije z reguły 20-30 lat, na terapię trafia między 40. a 50. r.ż. Hazardziści, którzy leczą się z alkoholikami, podkreślają, że nie są w stanie identyfikować się z innymi uczestnikami terapii, bo widzą, że ich problemy są różne. Dopiero w grupie homogenicznej nie czują się samotni, są rozumiani i rozumieją mechanizmy uzależnień u pozostałych pacjentów. Po jakimś okresie społecznej izolacji, ukrywania nałogu, mogą wreszcie swobodnie mówić, bez kłamstw i manipulacji. Wzrasta ich samoocena, zmniejsza się poczucie winy.

Hazardziści mają też zdecydowanie większą motywację do zmian niż uzależnieni od środków chemicznych. Najczęściej patologiczni gracze przychodzą do ośrodków już w głębokim kryzysie. Mają duże poczucie winy i chcą naprawić swoje życie. Zdarza się, że zmiany zapoczątkowali, zanim trafili na terapię, bo problem hazardowy i jego skutki ujawniono w rodzinie. W tym wypadku działanie terapeutyczne powinno być nastawione na utrwalanie tych zmian. Natomiast osoby uzależnione od alkoholu decydują się na terapię na różnych etapach modelu zmiany, ale zwykle są w fazie kontemplacji, a nawet prekontemplacji – mają mniejszą motywację. Często mówią, że rodzina się czepia, wysyła na leczenie, ale oni nie widzą problemu. Żeby chcieli coś zmienić w swoim życiu, najpierw potrzebny jest proces motywowania ich do zmiany. A badania pokazują, że osoby z większą motywacją, które leczą się wraz z osobami o mniejszej motywacji, często tę chęć do zmiany tracą. Gotowość do zmiany jest bardzo ważnym czynnikiem, który w dużej mierze decyduje o powodzeniu terapii.

Inne są też mechanizmy uzależnienia. U patologicznych hazardzistów na czoło wysuwa się iluzyjne, nieracjonalne myślenie na temat wygranej, losu i szczęścia. U osób uzależnionych od alkoholu używka służy regulowaniu emocji. Dlatego wrzucanie ich do jednej grupy terapeutycznej nie ma większego sensu. Czasami lepszym rozwiązaniem jest terapia indywidualna patologicznego gracza, niż w grupie z uzależnionymi od substancji chemicznych.

PpD: Na czym polega terapia hazardzistów w tej poradni?

J.C.: Konstruując nasz program, skoncentrowaliśmy się na dostosowaniu metodologii leczenia do specyficznych dla hazardzistów mechanizmów chorobowych, przyczyn gry i uwarunkowań emocjonalnych. W znaczniej mierze wzorowałam się na kanadyjskim modelu terapii poznawczo-behawioralnej z elementami dialogu motywującego Roberta Ladouceura, który jest rekomendowany również w wielu innych krajach europejskich. Mówi on, że kluczowe dla leczenia hazardzistów jest rozpoznawanie myśli, które są czynnikiem wywołującym chęć gry. Gracze mają bowiem wiele irracjonalnych i złudnych przekonań związanych z odegraniem się. Korygowanie błędnego myślenia jest, w naszej opinii, najważniejszym elementem całego procesu terapeutycznego. Na przykład, kiedy pojawia się pomysł: „Dawno nie grałem, więc może zagram ten jeden raz, może się odegram, może dziś jest ten mój szczęśliwy dzień”, należy nauczyć pacjenta tworzyć myśli alternatywne, typu: „Gdy zagram za 100 złotych, to nie będę umiał się zatrzymać i przegram jak zwykle wszystkie pieniądze, znowu zawiodę rodzinę, znowu wejdę w konflikt z żoną, a przecież pieniądze są mi potrzebne na inne cele”. Istotnym elementem leczenia jest też nauka radzenia sobie z nudą, odwlekania gratyfikacji itp. Ważna jest praca nad uczciwością w każdym obszarze życia. Pacjenci, którzy przez lata funkcjonowali w kłamstwie, muszą uczyć się prawdomówności i budowania zaufania, zwłaszcza u najbliższych.

PpD: Jakie są wspomniane przez panią uwarunkowania emocjonalne hazardzistów?

J.C.: Większość uzależnionych to hazardziści akcji, którzy w grach szukają pobudzenia, adrenaliny, wygranej. Szczególną uwagę terapeuci zwracają jednak na tzw. hazardzistów ucieczki, którzy grają, żeby rozładować swoje emocje, uciec od bólu egzystencjonalnego, co jest dla nich ważniejsze niż wygrana. W tym przypadku nacisk kładziemy nie tylko na pracę z destrukcyjnymi myślami, ale też na naukę radzenia sobie ze stresem i emocjami, rozwiązywania problemów inaczej niż przez hazard.

PpD: Czym różni się hazard problemowy od patologicznego?

J.C.: W czasie wywiadu diagnostycznego zwracamy uwagę na stopień zaangażowania pacjenta w hazard, a więc – czy jest to hazard rekreacyjny, problemowy, czy patologiczny. Problemowe granie zaczyna się wtedy, kiedy pojawiają się pierwsze straty, iluzyjne myślenie, chęć podbijania stawki, ale nie ma jeszcze wymiaru patologicznego. Zarówno hazardzista problemowy, jak i patologiczny wymagają terapii. Z tym że pierwszej grupie czasami wystarczy kilka sesji czy indywidualnych wizyt u psychologa, żeby przyjrzeli się mechanizmom, w które zaczynają wchodzić. Gracze patologiczni wymagają pełnej terapii grupowej.

Z naszej praktyki wynika jednak, że tylko pojedyncze osoby trafiające do poradni są w fazie hazardu problemowego. Najczęściej zgłaszają się do nas gracze, którzy przestają radzić sobie z własnym życiem i są już patologicznymi hazardzistami. Pętla uwikłań, kłamstw, manipulacji, utrata dorobku życia, rodziny powodują u uzależnionych myśli samobójcze. Dlatego istotną rzeczą jest ocena zdrowia psychicznego pacjenta. Badania pokazują, że ze wszystkich uzależnień to właśnie wśród hazardzistów jest największa liczba prób samobójczych. Jeśli zajdzie potrzeba, należy rozpocząć terapię od farmakologicznego leczenia antydepresyjnego.

PpD: Cześć terapeutów jest zdania, że w parze z abstynencją od hazardu powinna iść również abstynencja alkoholowa. Środki psychoaktywne mogą bowiem powodować zmniejszenie hamulców i w efekcie nawrót nałogu. Dlaczego nie zgadza się pani z takim rozszerzeniem terapii?

J.C.: Może się oczywiście zdarzyć, że mamy hazardzistę i alkoholika w jednej osobie. Wtedy należy leczyć ją z obu uzależnień. Zdecydowanie większą część stanowią jednak pacjenci, którzy nie są uzależnieni od alkoholu, z reguły grają na trzeźwo. U nich nie jest konieczna abstynencja alkoholowa. Jakie znaczenie ma to, że osoba, która ma problemy z graniem, wypije kieliszek wina do obiadu czy jedno piwo wieczorem? To tak, jakby alkoholikowi po terapii zabronić od czasu do czasu zagrać w toto-lotka.

Alkohol rzadko jest wyzwalaczem hazardu. Głównie są nim pieniądze. Dlatego w procesie terapii podstawową strategią jest przekazanie wszystkich finansów uzależnionego osobie zaufanej. W poradniach niemieckich jest specjalny terapeuta, który zajmuje się pieniędzmi pacjentów hazardowych. Początkowo hazardzista nie może mieć złotówki przy sobie, dostępu do konta bankowego, kart bankowych, a nawet dowodu osobistego ani paszportu. Chęć odegrania się jest tak silna, że gdy nie będzie miał gotówki, to pójdzie wziąć kolejną pożyczkę na dowód. Jeśli grał online, należy założyć blokady na strony związane z hazardem.

Do góry