Felieton

Co gryzie profesora Wciórkę?

prof. dr hab. n. med. Jacek Wciórka

Przewodniczący Rady Naukowej
I Klinika Psychiatryczna, Instytut Psychiatrii i Neurologii w Warszawie

Small dsc 3448 kopia opt

prof. dr hab. n. med. Jacek Wciórka

Luminarze badań pogranicza filozofii i psychiatrii spotkali się pod koniec października w Warszawie na dorocznym spotkaniu międzynarodowej sieci ośrodków zajmujących się rozwiązywaniem wielu budzących gorące dyskusje pytań, które i łączą, i dzielą te z pozoru odległe dziedziny wiedzy. Prof. Bill Fulford z Oksfordu, psychiatra i filozof, intelektualny i organizacyjny animator tego ruchu, twórca i propagator koncepcji medycyny opartej na wartościach (VBM – value-based medicine) jako dopełnienia medycyny opartej na dowodach (EBM – evidence-based medicine), sugerował w czasie inauguracyjnego wystąpienia, że aktualnie jesteśmy świadkami drugiej fazy rozwoju refleksji filozoficznej w psychiatrii. O ile pierwsza faza pojawiła się i znikła wraz z działalnością młodego Karla Jaspersa i porządkowaniem przez niego psychopatologicznych podstaw języka psychiatrii, o tyle faza obecna wkracza do zdominowanej przez neuronaukę psychiatrii z przypomnieniem roli świata wartości i upominaniem się o ich uwzględnienie w rozwijaniu wiedzy i praktykowaniu psychiatrii.

Ze strony polskiej organizację tego moim zdaniem bardzo ważnego dla rodzimej psychiatrii wydarzenia podjęli twórcy Otwartych Seminariów Filozoficzno-Psychiatrycznych (OSF-P, www.osfp.org.pl), którzy od kilku lat dwukrotnie w ciągu roku organizują (raz w Warszawie, a raz w Lublinie) interesujące i rozdyskutowane konferencje poświęcone przenikaniu się myśli filozoficznej i psychiatrycznej. Jak powiedziano, Polacy nie gęsi… Trudno przecenić znaczenie takiego dialogu dla przyszłości psychiatrii. Wydaje się on nieunikniony dla psychiatry i kuszący dla filozofa. Oto trzy przykłady.

Ważnym obszarem przenikania się filozofii i psychiatrii jest język. Może nie zawsze łatwo jest to dostrzec i filozofom, i psychiatrom, ponieważ pierwszym brakuje refleksji udostępnianej przez żywe doświadczenie kryzysu, a drugim – dostatecznie wnikliwej refleksji językowej. A można przypuszczać, że pomocny język przydałby się w konfrontacji z wyzwaniami trudnego doświadczenia. Wiele teoretycznych i praktycznych wyzwań psychiatrii jest uwikłanych w rozważania i wybory językowe inicjowane przez filozofię. Na potęgę, ale i niemoc języka wskazywał Wittgenstein („o czym nie można mówić, o tym trzeba milczeć”). Nie wszyscy pamiętamy, że inspiracją do paradygmatycznej zmiany w nozografii zaburzeń psychicznych, za jaką uważa się wprowadzenie języka DSM-III, były podpowiedzi filozofii neopozytywistycznej. Wiele nurtów współczesnej krytyki psychiatrii płynie z filozoficznych powiewów postmodernizmu.

Za inny obszar dyskusji filozofii i psychiatrii można uważać sprawę różnorodności perspektyw i metod. Fenomenologia, zanim wniknęła do myśli psychiatrycznej, była metodą dociekań filozoficznych. Transgresywne doświadczenia osób chorujących psychicznie bywały inspiracją do refleksji filozoficznej. Przez obie dziedziny przetaczały się bardzo gorące spory między konkurującymi stanowiskami reprezentującymi wielokrotnie krytykowaną monistyczną ortodoksję szkół, doktryn, teorii czy podejść metodologicznych roszczących prawo do prymatu i narzucania swych wyborów innym. Zarówno monizm, jak i płytki eklektyzm czy zawodne próby integracji rzadko przechodziły pozytywnie próbę czasu. Stąd powracanie postulatu wielości i różnorodności (pluralizmu) metod proponowanego kiedyś przez Jaspersa i odżywającego w zróżnicowanej i wielowymiarowej rzeczywistości naszego czasu.

Jest wreszcie problem rozeznania i wyboru wartości. Zgodnie z aspiracjami do naukowości obu dziedzin bywa on odsuwany, redukowany, ujmowany w nawias lub wymazywany, ale prędzej czy później wylewa się szerokim strumieniem niemal z każdej dyskusji filozoficznej czy psychiatrycznej. Przykładem mogą być kontrowersje dotyczące granic wolności, poznawalności czy podmiotowości, sensu życia, wyboru terapii, dopuszczalności przemocy. Można czasami odnieść wrażenie, że wymiar aksjologiczny tym silniej się uobecnia, im silniej jest rugowany.

Przykłady można mnożyć. Jest ich dużo i raczej nie ma sposobu, by myślący psychiatra nie potknął się kiedyś lub gdzieś o kwestie znane filozofom. Idzie tylko o to, by potknąwszy się, nie upadł.

Do góry