Wady zgryzu jak wierzchołek góry lodowej. Jesteśmy na skraju katastrofy?

Czy ułożenie zębów mlecznych może zwiastować poważne problemy ze zgryzem w kolejnych latach życia? Okazuje się że tak, lecz wiedza na ten temat nie jest w Polsce wystarczająco rozpowszechniona. Co możemy zrobić, aby dostrzec problem, wyeliminować przyczynę i nie dopuścić do narastania poważnych kłopotów zdrowotnych? – mówi Podyplomie.pl dr n. med. Justyna Witalińska-Łabuzek, lekarz i lekarz dentysta.

Według lekarki, która od 20 lat zajmuje się leczeniem stomatologicznym dzieci i prowadzi w mediach społecznościowych edukację na ten temat, pierwsze symptomy sugerujące, że w przyszłości u dziecka pojawią się wady zgryzu, można zaobserwować bardzo wcześnie, nawet już u kilkudniowego niemowlęcia. 

Jeśli takie dziecko ma np. kłopoty np. ze ssaniem, to u podłoża może być np. skrócone wędzidełko, zwężone podniebienie, oddychanie ustami, czy też nieprawidłowe ułożenie języka. Jeśli na tym etapie zabraknie odpowiedniej interwencji, będzie to generowało dalsze trudności. 

Nieprawidłowości mogą także uwidocznić się w wieku przedszkolnym. Jednak i na tym etapie rozwoju dzieci rzadko trafiają do specjalistów, którzy potrafią rozpoznać przyczynę. Powodów jest kilka.

Po pierwsze rodzice nie zdają sobie sprawy z tego, że równo ułożone w jamie ustnej, ściśle przylegające do siebie zęby mleczne, to nie jest powód do radości, lecz zwiastun ukrytych jeszcze na tym etapie kłopotów, które wkrótce ujawnią się z całą mocą. Prawidłowym stanem w tym wieku są znacznej wielkości szczeliny obecne między zębami mlecznymi. Jeśli ich nie ma, to kiedy zęby mleczne wypadną, a w ich miejsce wyrzną się zęby stałe, które nie tylko są większe, ale jest ich o 12 więcej, wówczas okaże się, że brakuje dla nich miejsca w jamie ustnej. A to doprowadzi do stłoczenia zębów oraz innych powikłań. Niektóre z nich mogą być poważne.

Gdy szczęka nie rozwija się prawidłowo

Dlaczego trzeba działać wcześniej? Bo wada zgryzu, która ujawnia się wraz ze wzrostem zębów stałych w wieku około sześciu-siedmiu lat, jest jak wierzchołek góry lodowej. Powstaje w konsekwencji nieprawidłowego wzrostu kości szczęki. To właśnie w kościach szczęki znajdują się zawiązki zębów, one też stanowią podstawę jamy nosowej. Jeżeli więc szczęki niedostatecznie urosły, to nosogardło również. A to oznacza, że drogi oddechowe są wąskie.

Skutki tego mogą być groźne. Dzieci oddychają przez usta, co sprzyja przewlekłym infekcjom. Mięśnie przyzwyczajają się do pracy w zmienionej pozycji i oddychanie przez usta staje się nawykiem.

W przypadku zwężonych kości twarzoczaszki pojawia się również problem języka, który przestaje mieścić się w buzi. W takim przypadku, gdy dziecko leży na plecach, język napiera na podniebienie miękkie, za którym znajdują się drogi oddechowe, co może utrudniać oddychanie w trakcie snu. Dziecko, żeby nie dusić się podczas snu, odruchowo wysuwa żuchwę do przodu. Rodzice zauważają, że zgrzyta wtedy zębami. Mogą wówczas podejrzewać, że przyczyną jest infekcja pasożytnicza, tymczasem źródło częściej leży właśnie w nieprawidłowym rozwoju kości.

Na tym nie koniec problemów. Zaburzenia snu mogą mieć znaczenie również dla rozwoju ośrodkowego układu nerwowego. - Wiele prac naukowych dowodzi, że różnego typu zaburzenia zachowania mogą być związane z tym, że dziecko jest niedotlenione właśnie z powodu tego, że drogi oddechowe są zbyt wąskie – przekonuje lekarka.

Czas działa na niekorzyść

Dr Justyna Witalińska-Łabuzek alarmuje, że w swojej praktyce coraz częściej obserwuje u przedszkolaków zwężenie szczęki przy jednocześnie równo ustawionych zębach mlecznych. Jednak o problemie tym wciąż bardzo mało się mówi.

- Niestety, pacjenci w tym wieku rzadko trafiają do stomatologów dziecięcych, którzy mogliby rozpoznać patologię i wdrożyć wczesną interwencję. Dzieci zjawią się najczęściej w wieku 6-7 lat wraz wyrzynaniem się krzywych zębów stałych. A wtedy już możliwości zapobieżenia wadom są dużo mniejsze – zauważa dr Justyna Witalińska-Łabuzek.

Jak podkreśla lekarka, zgodnie z obecną praktyką, kiedy u dziecka pojawiają się krzywe zęby stałe, wdrażane jest leczenie ortodontyczne. - Taki model opieki nie jest najlepszym rozwiązaniem, powinniśmy rozpocząć znacznie wcześniej – mówi dr Witalińska-Łabuzek.  

Czas działa na niekorzyść, ponieważ kości twarzoczaszki, podobnie jak kości mózgoczaszki rosną wcześniej niż pozostałe kości szkieletu człowieka. Kiedy więc dziecko zjawi się u specjalisty w okolicy siódmego roku życia, większość wzrostu kości głowy ma już za sobą, tym samym niewielkie są możliwości skutecznej rehabilitacji.

Apel do specjalistów różnych dziedzin

Co więc można zrobić? Zdaniem lekarki dużą rolę mogliby odegrać pediatrzy kierując przedszkolaki do specjalistów. Jednak nie są oni szkoleni w rozpoznawaniu nieprawidłowości rozwoju jamy ustnej i pomijają ocenę uzębienia. Również duża część stomatologów ogólnych nie jest zaznajomiona z nowym podejściem do tego zagadnienia. 

Dr Justyna Witalińska-Łabuzek postuluje, aby specjaliści różnych dziedzin zajmujący się dziećmi, a więc: stomatolodzy dziecięcy, pediatrzy, logopedzi, fizjoterapeuci i ortodonci opracowali ścieżkę terapeutyczna dla małych pacjentów, uwzględniającą interdyscyplinarne podejście. - Musimy inaczej niż dotąd spojrzeć na pacjentów i działać wspólnie – apeluje lekarka.

Jaką opiekę należy zapewnić przedszkolakom, a nawet mniejszym dzieciom? 

Należy od najwcześniejszego okresu życia oceniać odstępstwa do prawidłowej fizjologii jamy ustnej. W razie ich stwierdzenia wskazane będzie leczenie z zastosowaniem aparatu ortopedyczno-szczękowego, którego celem będzie poszerzenie kości szczęki.

W przypadku rozpoznania problemów konieczna jest interdyscyplinarna opieka lekarza stomatologa oraz fizjoterapeuty-osteopaty, ponieważ zmiany układzie kostnym w jamie ustnej powodują kompensację w innych, nawet odległych częściach ciała. Zalecone mogą być ćwiczenia prawidłowej postawy, a także oddechowe i żucia. Potrzebny jest też logopeda i rehabilitant stomatologiczny. 

Taka profesjonalna terapia zapobiegnie dalszemu pogłębianiu się zwężenia podniebienia, wystąpieniu poważnych wad zgryzu oraz finalnie konieczności leczenia chirurgicznego w późniejszych latach życia.

Jak zapobiec katastrofie

Według lekarki problem jest pilny, ponieważ liczba wad zgryzu narasta w pokoleniu małych dzieci. Wpływ na taką sytuację ma wiele czynników, jak moda na produkty półpłynne, używanie rurek, bidonów, kubków-niekapków, brak ruchu na świeżym powietrzu itp. – Już u kilkulatków zęby zaczynają na siebie nachodzić, co zwiastuje, że przybędzie nam rzesza pacjentów z komplikacjami zdrowotnymi. Musimy działać szybko, by temu zapobiec – mówi lekarka.