Wprowadźmy pseudonaukę do szkół

O odróżnianiu prawdy od bzdur, wierze w uzdrowicieli i o braku dobrych mitów w medycynie z dr. hab. n. hum. Marcinem Napiórkowskim z Instytutu Kultury Polskiej UW rozmawia Izabela Filc-Redlińska

Na ważny temat

Wprowadźmy pseudonaukę do szkół

O odróżnianiu prawdy od bzdur, wierze w uzdrowicieli i o braku dobrych mitów w medycynie z dr. hab. n. hum. Marcinem Napiórkowskim z Instytutu Kultury Polskiej UW rozmawia Izabela Filc-Redlińska

MT: Jak to się stało, że gdy medycyna tak wiele potrafi, nastąpił renesans teorii pseudomedycznych?


Dr hab. Marcin Napiórkowski:
Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Medycyna ma dziś dużo większe możliwości, ale i nasze oczekiwania są znacznie większe niż ludzi żyjących np. w XIX wieku. Już samo doczekanie starości było dla nich powodem do zadowolenia, w związku z czym narzekanie na niemoc medycyny w ogóle nie mieściło się w horyzoncie ówczesnych wyobrażeń. Tym bardziej że wielu z nich przez całe swoje życie nie miało nawet szansy spotkać prawdziwego lekarza, a co najwyżej felczera albo kowala wyrywającego zęby.

Zmiana nastąpiła na przełomie XIX i XX wieku, kiedy niemal na całym świecie zaczął dominować system ekspercki oparty na uniwersytetach. W ciągu kolejnych dziesięcioleci wyparł on na dobre zabobon i ciemnotę. A przynajmniej tak nam się wydawało. Paradoksalnie początkowo sojusznikiem uniwersytetu były media, tworząc to, co w nauce o komunikacji nazywamy progiem wejścia. O medycynie mogli się wypowiadać tylko eksperci, za którymi stał autorytet uczelni, kliniki lub prestiżowego wydawnictwa naukowego. Tu jednak pojawia się kolejny zwrot akcji. Internet zaburzył tę logikę, usuwając próg wejścia i radykalnie demokratyzując przestrzeń dyskusji.