Bezpardonowy atak na wiarygodność i wizerunek popularnego lekarza

Co zrobić, gdy sprawcy tego typu akcji pozostają bezkarni?

W internecie ukazują się reklamy wątpliwej jakości środka na stawy wraz ze zdjęciem rzekomo polecającego je reumatologa Bartosza Fiałka.
Fiałek, którego na Facebooku obserwuje 80 tys. ludzi, zyskał tak dużą popularność m.in. za sprawą tego, że każdego dnia zamieszcza naukowe ciekawostki na temat zdrowia i medycyny. Tę właśnie rozpoznawalność wykorzystali oszuści, którzy ukradli jego tożsamość i wykorzystali ją w reklamach.
Na jednej z nich widać lekarza w studiu telewizyjnym, a podpis na pasku głosi, że Fiałek jest niemieckim profesorem z 27-letnim stażem.
Bartosz Fiałek z oszustami walczy z pomocą swojego konta na FB, gdzie opisał sprawę. − Mój wizerunek został skradziony i bezprawnie wykorzystany do reklamowania jakiegoś środka. Jako że jestem osobą publiczną, wykorzystano zdjęcia powszechnie dostępne w internecie, spreparowano wywiad (bardzo nieudolnie, ponieważ uznano mnie za niemieckiego profesora z 27-letnim stażem pracy; na tę chwilę nie mam tytułu ani stopnia naukowego, jestem lekarzem) i umieszczono na serwerze, który pozwala na wyświetlanie reklam w serwisach informacyjnych − napisał.
− Informuję, iż nie reklamowałem, nie reklamuję i reklamować nie będę żadnych produktów, a moje wypowiedzi publiczne dostępne są w moich mediach społecznościowych oraz mediach głównego nurtu po autoryzacji – zaznaczył Fiałek.
Pod postem komentujący nie kryli oburzenia: „Panie Bartoszu, proszę robić swoje, na idiotów nie zwracać uwagi”, „Nikt, kto pana zna, nie uwierzy w te bzdury” – napisało wiele osób w komentarzach.
Niektórzy radzą lekarzowi, by sprawę zgłosił na policję, a autorów reklamy pozwał za kradzież tożsamości oraz bezprawne wykorzystanie wizerunku.
Bartosz Fiałek nie jest jednak pierwszym lekarzem, który stał się ofiarą tego typu oszustwa. Podobnie wcześniej zaatakowano m.in. prof. Adama Torbickiego czy prof. Mariana Zembalę.
Zgłoszenie sprawy organom ścigania niewiele wniosło, ponieważ tropy wiodą do – jak to określił Bartosz Fiałek – kraju za naszą wschodnią granicą, który nie przejmuje się całym światem, w tym także polskimi służbami.
Lekarzowi pozostaje więc jedynie nagłośnienie oszustwa w mediach społecznościowych. A także ostrzeżenie pacjentów, by nie wierzyli w reklamy z udziałem znanych lekarzy, ponieważ prawo zabrania medykom udzielania się w tego typu przedsięwzięciach.
Na pociągnięcie sprawców do odpowiedzialności oraz zadośćuczynienie za doznane straty wizerunkowe i moralne w tym przypadku jednak nie można liczyć.

id