ŚWIĄTECZNA DARMOWA DOSTAWA od 20 grudnia do 8 stycznia! Zamówienia złożone w tym okresie wyślemy od 2 stycznia 2025. Sprawdź >
Karty historii
Nowotwory w świetle badań polskich anatomopatologów czasów międzywojnia
Dr hab. n. hum. Ryszard W. Gryglewski, prof. UJ
Nie byli oni rzecz jasna jedynymi zajmującymi się tym problemem i odnoszącymi sukcesy, ale ich dorobek stanowi ważną część historii rozwoju onkologii polskiej
Pojęcia „rak” miał już używać Hipokrates, a po nim wielu lekarzy antyku, utrwalił je zaś w piśmiennictwie lekarskim sam Awicenna. Ale oczywiście poza ogólnymi i często mglistymi sądami co do natury powstawania zmian nowotworowych, medycyna przez całe stulecia nie była w stanie uczynić znaczącego, chociażby czysto teoretycznego, postępu. Nie mając rzetelnych podstaw anatomicznych (prawidłową anatomię człowieka dał nauce dopiero w XVI wieku Wesaliusz), nie sposób było wznosić nowoczesnego gmachu nauki o chorobach. Przecież anatomia patologiczna kształtuje się na przełomie XVIII i XIX stulecia, ale jej faktyczny rozkwit przyniesie dopiero wykład Rokitansky’ego i Virchowa.
Pierwsza istotna próba ustalenia podłoża i natury rozwoju schorzeń nowotworowych miała miejsce w drugiej połowie XIX stulecia, kiedy Rudolf Virchow (1821-1902) wysunął hipotezę, uzasadniając ją szeregiem obserwacji klinicznych i badaniami histopatologicznymi, że genezy raka należy szukać w zaburzeniach na poziomie komórki i wiązać ją z przewlekłym stanem zapalnym.[2] Parę lat wcześniej August Förster, znajdujący się pod wpływem celularnej teorii Virchowa, proponował klasyfikację opartą na kryteriach histogenezy obserwowanych zmian nowotworowych.[20] Znaczący wkład w rozwój wiedzy o nowotworach miał chirurg Karl Thiersch (1822-1895), który opisał naturę mechanizmu przerzutowości[16], oraz Heinrich Wilhelm von Waldeyer-Hartz (1836-1921), wskazujący na komórki nabłonka jako źródło rozrostu komórek rakowych.[20] Thiersch i Waldeyer-Hartz uważali, że należy rozróżnić cechy o charakterze złośliwym, które wywodzą się z nabłonka, i elementy niezłośliwe, pochodzące z podścieliska (tkanki łącznej). Taki był początek ożywionej dyskusji, która od lat 60. XIX stulecia jest obecna w literaturze medycznej. Jak ważna była również na ziemiach polskich, można się przekonać, sięgając po stare roczniki „Gazety Lekarskiej” czy „Przeglądu Lekarskiego”.
Próby klasyfikacji
Udział polskich uczonych w badaniach nad warunkami powstawania i rozwoju zmian nowotworowych był znaczący. Nie zabrakło w pełni oryginalnych propozycji, badań klinicznych, patologicznych, histopatologicznych i doświadczalnych. Szczególnie owocny był okres dwudziestolecia międzywojennego.
Jednym z pionierów w badaniu mechanizmów i klasyfikacji chorób nowotworowych był związany z krakowską szkołą anatomopatologiczną Stanisław Witalis Ciechanowski (1869-1945). Przeprowadził pierwsze na taką skalę w Europie badania statystyczne nad genezą, rozwojem i występowaniem raka. W oparciu o blisko 80 tys. (!) przypadków sekcyjnych zaproponował oryginalną klasyfikację, wyróżniając trzy podstawowe grupy. Za kryterium przyjął liczbę listków zarodkowych. Stąd ukute przez niego określenia: monodermomata (powstającego z jednego listka), bidermomata (dwa), tridermomata (trzy).[5,24] Jako pierwszy w Polsce w warunkach laboratoryjnych wywoływał zmiany nowotworowe na powierzchni skóry zwierząt, zwracając już wówczas uwagę na zaburzenia hormonalne jako możliwą przyczynę powstawania raka.[6] Stosował różne metody i środki drażnienia, ze szczególnym uwzględnieniem smoły pogazowej i węglowodorów pierścieniowych, które stanowiły przedmiot zainteresowań poszukiwawczych również innych uczonych.
Stanisław Witalis Ciechanowski w dużej mierze przyczynił się do opracowania zasad metodologicznych w postępowaniu eksperymentalnym mającym na celu sprowokowanie powstania schorzenia nowotworowego za pomocą zewnętrznych substancji drażniących. Co nie mniej istotne, stosując preparaty smoły pogazowej, podkreślał, że wyniki badań zależą w dużym stopniu od techniki pędzlowania skóry u królików doświadczalnych, jak również od ogólnej kondycji zwierzęcia, a także od fragmentu powierzchni skórnej poddanej tej procedurze. Stąd zalecał jak najdalej posuniętą ostrożność przy formułowaniu ostatecznych wniosków, wskazując, że badania eksperymentalne mają jedynie charakter pomocniczy dla badań klinicznych i histopatologicznych. Gdy wraz z Kazimierzem Ściesińskim podsumowywał zebrane przez lata doświadczenia, obaj uczeni uwypuklili różnice, jakie zachodzą pomiędzy nowotworami rozwijającymi się w naturze a tymi, których rozwój został wymuszony laboratoryjnie. Natomiast za udowodnioną uznali karcinogenność smoły pogazowej.[4]
Wybitny warszawski anatomopatolog Józef Hornowski (1874-1923) jeszcze przed pierwszą wojną światową żywo interesował się schorzeniami nowotworowymi, zwłaszcza ich genezą i mechaniką rozwojową.[21] Już wówczas kształtował pierwsze, robocze modele teoretyczne i klasyfikacyjne. Podsumowanie badań nastąpiło w cyklu prac wydanych pomiędzy 1920 a 1924 rokiem. Ich nawet pobieżny ogląd potwierdza, że osiągnięcia Józefa Hornowskiego stawiają go tuż obok Stanisława Witalisa Ciechanowskiego w rzędzie najważniejszych badaczy problemów onkologicznych w Polsce. Hornowski opracował pierwszą, jeszcze przed Ciechanowskim, oryginalną klasyfikację embriogenetyczną nowotworów, wedle której można dzielić ten rodzaj schorzeń na cztery podstawowe grupy. Za decydujący uznał czynnik genezy listka zarodkowego nowotworu. W ten sposób wyróżniono następujące grupy: nektodermomata, entodermomata, mesodermomata, mesenchymomata oraz tzw. grupę mieszaną[10,11,24] Stanowiło to punkt wyjścia dla uczonych zajmujących się tą problematyką. Niestety, przewlekle chory Hornowski przedwcześnie zmarł. Kontynuację tego kierunku badań odnajdujemy w szeregu prac Ludwika Antoniego Paszkiewicza (1878-1967), jego ucznia i następcy na katedrze anatomii patologicznej UW.
Paszkiewicz, podobnie jak Ciechanowski, zainteresował się wpływem smoły pogazowej na powstawanie schorzeń nowotworowych. Substancję smolistą wprowadzał szczurom podskórnie lub też nanosił zewnętrznie na skórę. W 1923 roku podsumował wyniki swoich eksperymentów. Były one, co ciekawe, w opozycji do uzyskanych przez Ciechanowskiego. Uczony twierdził, że nie znalazł żadnego przekonującego dowodu na istnienie związku pomiędzy stycznością ze smołą pogazową a tworzeniem się nowotworu. Zwierzęta poddane jej działaniu umierały najwcześniej w 8. miesiącu, a najpóźniej w 10. od rozpoczęcia eksperymentu. Dokładna sekcja połączona z badaniem mikroskopowym wycinków w żadnym wypadku nie wykazywała zmian nowotworowych. Natomiast dobrze uwidocznione były zmiany anatomopatologiczne typowe dla przewlekłego zatrucia całego organizmu. Paszkiewicz konkludował, że nie znalazł przekonującego dowodu na karcinogenne oddziaływanie smoły pogazowej, chociaż nie wykluczał, iż stan zatrucia, które wywołuje, może mieć działanie inicjujące lub sprzyjające w nowotworzeniu. Tak więc odnajdował jedynie pośredni związek pomiędzy smołą a rakiem.[19]
Najpierw poznanie charakteru
Mechanika rozwoju nowotworów była przedmiotem prac Witolda Waleriana Nowickiego (1878-1941), któremu w 1919 roku powierzono kierownictwo lwowskiej Katedry i Zakładu Anatomii Patologicznej. Dostrzegał on konieczność nowoczesnego łączenia problematyki onkologicznej z badaniami nad zaburzeniami hormonalnymi oraz zapaleniami swoistymi. Prowadził rozległe, oparte o bogatą kazuistykę, wielokierunkowe badania nad przyczynami powstawania schorzeń nowotworowych, wskazując na wpływ środowiska zewnętrznego, jak również na uwarunkowania dziedziczne. Tak jak Ciechanowski i Hornowski, szeroko stosował metody statystyczne do wykrycia prawidłowości i zmienności w występowaniu schorzeń nowotworowych, ze szczególnym uwzględnieniem raka płuca.[1] Wyniki odnosił do prac eksperymentalnych nad etiologią i mechaniką powstawania schorzeń nowotworowych indukowanych w warunkach laboratoryjnych, podkreślając, że dopiero rozpoznanie charakteru przemian zachodzących w komórce nowotworowej umożliwi właściwe zrozumienie istoty samego schorzenia.[15]
Artykuł „Powstawanie nowotworów na tle urazu” Ludwika Skubiszewskiego opublikowany w „Nowinach Lekarskich” w 1926 roku.
Etiopatogenezy nowotworów poszukiwano również w wileńskim ośrodku uniwersyteckim, którym kierował Kazimierz Opoczyński (1877-1963). Był on twórcą nowoczesnego warsztatu badawczego łączącego klasyczną anatomię patologiczną z anatomią porównawczą i morfologiczną oraz doskonałym opanowaniem technik histologicznych i gruntownym przygotowaniem bakteriologicznym. Wspierał, mającą swe źródło jeszcze w koncepcjach Virchowa, teorię ścisłego związku między stanami zapalnymi a powstawaniem i rozwojem przynajmniej części schorzeń nowotworowych, w czym zbliżał się do poglądów głoszonych przez Paszkiewicza.[14] Wybuch drugiej wojny światowej przerwał badania. Po jej zakończeniu zebrany w latach 20. i 30. materiał histologiczny, cytologiczny oraz wypracowane techniki badawcze stanowiły dobry punkt wyjścia. Swoje hipotezy konfrontował z wynikami badań eksperymentalnych na szczurach i gromadzonym latami materiałem sekcyjnym. Kazimierz Opoczyński jeszcze przed wojną był autorem oryginalnego opisu mechanizmu powstawania komórek ksantomatycznych i nowego rodzaju nowotworzenia z tychże komórek oraz plazmocytów. Wyodrębnił je i nadał ogólnie potem przyjętą nazwę – Plasmocytoma xanthomatosum.[17] W okresie już powojennym dużo uwagi poświęcał histogenezie nowotworów, szczególnie pierwotnemu rakowi wątroby.
Jeden z największych polskich anatomopatologów, Tadeusz Browicz (1847-1928), stał na stanowisku, że bodźców inicjujących dla wszelkich schorzeń nowotworowych należy szukać na poziomie komórkowym, a konkretniej – w zaburzeniach procesów podziału i namnażania się komórek. Krytycznie odnosił się do pasożytniczej teorii powstawania nowotworów wysuniętej przez duńskiego patologa, laureata Nagrody Nobla, Johannesa Fibigera, chociaż przyznawał, że niektóre typy nowotworów mogą mieć taką genezę. Podobnie zachowywał rezerwę wobec propozycji warszawskiej szkoły Hornowskiego. Klasyfikację genezy schorzeń nowotworowych w oparciu o charakterystykę listków zarodkowych uznawał za istotną w dyskusji, stąd nadawał jej znaczenie przede wszystkim w kształtowaniu teorii onkologicznej, domagając się jednak jej wielokierunkowych weryfikacji. Opowiedział się przeciw teorii pasożytniczej, wskazując swoisty (endogenny) czynnik inicjujący.[3,9]