Felieton

Specjalizacje w onkologii: czas na zmiany

Prof. dr hab. med. Andrzej Kawecki

Small kawecki a ww003 x opt

Prof. dr hab. med. Andrzej Kawecki

W lutym br. Ministerstwo Zdrowia zainicjowało dyskusję dotyczącą oceny programów specjalizacji medycznych i propozycji zmian w tym zakresie. Nie ulega wątpliwości, że to bardzo dobra inicjatywa, w szczególności mając w pamięci tryb wprowadzania obecnego systemu i, powiedzmy sobie, ograniczoną rolę w tym zakresie części podmiotów najbardziej zainteresowanych, czyli towarzystw lekarskich. Zmiany w systemie specjalizacji onkologicznych, w tym w szczególności onkologii klinicznej, są niezbędne, a obserwacja dwuletniego okresu kształcenia według obecnych zasad w całości potwierdza wyjściowe obawy środowiska, które nie były brane pod uwagę, a okazały się słuszne. Zacznijmy więc od onkologii klinicznej.

Onkologia kliniczna nie została uznana za specjalizację główną i specyficzne kształcenie w tej dziedzinie poprzedza trzyletni moduł internistyczny. Realizacja modułu internistycznego w rzeczywistości jest dwojaka. Lekarze odbywający rezydenturę w centrach onkologii, które nie mają własnych oddziałów internistycznych, są na trzy lata oddelegowywani i w tym okresie kierownicy specjalizacji nie mają jakiegokolwiek wpływu na tryb i jakość kształcenia. Większość modułu (ok. 350 dni) realizowana jest na oddziale chorób wewnętrznych, zaś na pozostałe staże (kardiologia, pulmonologia itd.) przeznaczony jest czas od 10 do 80 dni. Jaka jest potencjalna wartość takich staży, nie muszę mówić. Dodatkowo, i to potwierdzają bieżące obserwacje, główną „wartością” ze szkolenia na oddziale wewnętrznym jest dla rezydentów onkologii klinicznej doskonalenie się w prowadzeniu dokumentacji medycznej. W stosunkowo lepszej sytuacji są lekarze rezydenci zatrudnieni na oddziałach onkologii stanowiących składową szpitali o profilu ogólnym. Tutaj często dochodzi do nieformalnej umowy pomiędzy internistami a onkologami, umożliwiającej przynajmniej częściowe zaangażowanie się rezydenta w okresie modułu internistycznego w problematykę onkologiczną. Dodatkowo nie ma systemu weryfikacji nabytych umiejętności ani mechanizmów kontroli jakości kształcenia. Skutki tego w dobie biurokratyzacji ochrony zdrowia są łatwe do przewidzenia i można domniemywać, że dla istotnej części rezydentów te trzy lata są, mówiąc wprost, czasem zmarnowanym. Tak czy inaczej na właściwe kształcenie w onkologii klinicznej pozostają następne trzy lata. Po odliczeniu czasu poświęconego na niezbędne kursy szkoleniowe okaże się, że właściwe szkolenie stanowi wyraźnie mniej niż połowę sześcioletniego czasu specjalizacji. A współczesna onkologia kliniczna to przecież dziedzina diametralnie różna od dawnej chemioterapii, w której lekarze specjalizowali się po „jedynce” z interny. Truizmem jest mówienie o szerokiej aplikacji leków ukierunkowanych, co wymaga dogłębnej znajomości biologii molekularnej, czy też o złożonym leczeniu skojarzonym, co z kolei wymaga wiedzy na temat pozostałych, również dynamicznie rozwijających się dziedzin onkologii i specyficznego postępowania wspomagającego. I na pełne, wartościowe kształcenie w tym zakresie po prostu brakuje czasu. A przypomnę, że według pierwotnej wersji czas trwania właściwej specjalizacji miał wynosić dwa lata, co można było traktować tylko humorystycznie. Na pewno lekarstwem nie może być obniżenie wymogów egzaminacyjnych, co prowadziłoby do sytuacji patologicznej. Najwyższy czas, aby onkologia kliniczna przestała być „podspecjalizacją” interny. Jest to dynamicznie rozwijająca się, w dużej mierze specyficzna dziedzina, w zakresie której prawidłowy tok kształcenia może zagwarantować sensownie ułożony program i zaangażowany, ciągły nadzór kierownika specjalizacji. Za nadaniem statusu specjalności głównej i następowymi zmianami w programie kształcenia wypowiedział się jednogłośnie zarząd Polskiego Towarzystwa Onkologii Klinicznej.

Druga ze specjalizacji onkologicznych, czyli radioterapia, jest specjalnością główną i jako taka musi zostać zachowana. Ewentualne zmiany w programie kształcenia leżą więc po stronie środowiska, czyli Polskiego Towarzystwa Radioterapii Onkologicznej i konsultanta krajowego. Moim zdaniem, ale także wielu kolegów, również w tej dziedzinie program powinien zostać dostosowany do dynamicznych zmian zachodzących w możliwościach diagnostyczno-terapeutycznych onkologii. Należy zwrócić większą uwagę na biologię molekularną, a także kształcenie w zakresie dziedzin pokrewnych, czyli onkologii klinicznej i chirurgii. Ale to temat na osobny felieton.

Do góry