ŚWIĄTECZNA DARMOWA DOSTAWA od 20 grudnia do 8 stycznia! Zamówienia złożone w tym okresie wyślemy od 2 stycznia 2025. Sprawdź >
Niedosłuch
Pochodne platynowe mogą uszkadzać komórki czuciowe ucha wewnętrznego u blisko 90 proc. pacjentów, powodując niedosłuch, a ok. 30 proc. dzieci po leczeniu cis- lub karboplatyną wymaga protezowania narządu słuchu.
Osteopenia, osteoporoza
Występuje w przypadku terapii najczęstszego w grupie dzieci nowotworu, jakim jest ostra białaczka limfoblastyczna oraz u pacjentów leczonych z powodu chłoniaka. Stosowane systemowo w indukcji remisji glikokortykosteroidy powodują osteoporozę, w skrajnych przypadkach nawet z jałową martwicą kości, głównie w sytuacji stosowania deksametazonu.
Zaburzenia wzrostu po napromienianiu
Jest to bardzo częste powikłanie – u dzieci uszkadzamy bowiem tkankę, która jest w trakcie wzrastania. Dlatego w przypadku guzów mózgu bardzo rzadko i niechętnie napromieniamy dzieci poniżej 3. r.ż. (wyjątek stanowią atypowe guzy rabdoidne, ATRT). W większości guzów mózgu, które mają wskazania do radioterapii, należy dzieci napromieniować na oś, czyli zarówno mózg, jak i rdzeń kręgowy. Takie postępowanie terapeutyczne niesie ryzyko uszkodzenia funkcji endokrynnej przysadki, ale również powoduje bezpośrednie zaburzenia wzrastania kości w polu napromieniania, w tym kręgosłupa.
Otyłość
Wiemy, że w populacji dzieci po chorobie nowotworowej często mamy do czynienia z nadwagą i otyłością. Taki skutek może dawać leczenie glikokortykosteroidami, ale jest i inne wytłumaczenie: nadopiekuńczość rodziców. Dziecko po przebytej chorobie nowotworowej, zdaniem otoczenia, wymaga większej uwagi, opieki i miłości, a w przekonaniu wielu rodziców takim pierwszym instynktownym sposobem zadbania o nie jest solidne karmienie. Stąd już tylko krok do nadwagi i otyłości oraz rozwoju zespołu metabolicznego.
★ ★ ★
Co ważne, wszystkie wymienione choroby mogą się rozwijać krótko po leczeniu dziecka albo po kilku latach, kiedy wstępuje ono w wiek nastolatków lub młodych dorosłych. Jedynymi wyjątkami jest niedosłuch. Jeśli nie wystąpi krótko po leczeniu, już raczej nie powinniśmy obawiać się tego powikłania. Podobnie jest z zaburzenia funkcji kanalików nerkowych, czyli zespołem Fanconiego. W przypadku kłębuszków zaburzenie może rozwinąć się z czasem.
Aspekt psychologiczny – trauma lub zwycięstwo nad chorobą
Problemy społeczno-psychologiczne pojawiają się już na etapie rozpoznania choroby. To bardzo duże wyzwanie dla całej rodziny – jeśli bowiem choruje dziecko, jedno z rodziców zwykle musi na czas leczenia zrezygnować z pracy, przeważnie na minimum rok, bo dziecko wymaga ciągłej opieki, a większość czasu spędza w szpitalu. Dla wielu rodzin ten czynnik ekonomiczny związany z utratą jednego źródła dochodów jest ważny i może oddziaływać na życie w rodzinie. Bardzo ważną sprawą jest też fakt, że choroba dziecka bywa próbą związku między rodzicami. Obserwujemy, że część tych małżeństw rozwodzi się w trakcie leczenia albo już po nim. Chodzi nie tylko o nieumiejętność poradzenia sobie z tą trudną sytuacją i nowym podziałem obowiązków, ale też o wzajemne obarczanie się odpowiedzialnością za chorobę dziecka. Rodzice często przerzucają się oskarżeniami i wyliczają, ile nowotworów było w rodzinie współmałżonka. Tu należy wspomnieć, że ten odsetek obciążeń rodzinnych, które potwierdzamy w wywiadzie, jest niewielki. Jeśli jednak taki problem się pojawi, zwykle dochodzi na tym tle do konfliktów, które również odbijają się na psychice dziecka. Mały człowiek musi bowiem poradzić sobie nie tylko ze swoją chorobą, ale też z relacjami walczących ze sobą rodziców.
Bardzo ważne jest zatem, jak lekarze oraz zespół psychologów, który pracuje na oddziale onkologicznym, rozmawiają z rodzicami, jak ich przygotowują do kolejnych etapów choroby dziecka oraz do życia po chorobie. Zadaniem lekarzy jest bowiem uświadomienie, że wyjście dziecka ze szpitala to jeszcze nie koniec choroby. Mały pacjent powinien do nas co jakiś czas wracać na wizyty kontrolne, być pod stałą opieką endokrynologa, nefrologa, okulisty czy audiologa. Z kolei od rodziców zależy, jak i czy u dziecka będzie funkcjonować świadomość choroby w przyszłości. W tym momencie problemem wielu rodziców często jest odpowiedź na pytanie: czy informować dziecko, czy nie, że w przeszłości miało terapię antynowotworową. Mówimy oczywiście o małych dzieciach, do 4-5 r.ż., które jako nastolatki mogą tego w ogóle nie pamiętać. Z jednej strony młody człowiek powinien mieć świadomość obciążeń i możliwych powikłań zdrowotnych w dorosłym życiu. Z drugiej strony może czuć się stygmatyzowany. Ryzyko wystąpienia w przyszłości wielu chorób i konieczność zwracania większej uwagi na stan zdrowia, być może kolejne wizyty kontrolne, konieczność wykonywania profilaktycznej diagnostyki – to wszystko rodzi poczucie stygmatyzacji: „pacjent onkologiczny”. W tej sytuacji pacjenci często reagują frustracją, obniżonym poczuciem własnej wartości, lękiem przed jutrem.
Myślę, że warto ze swoimi odczuciami, informowaniem dziecka w przyszłości i świadomością choroby znaleźć się gdzieś pośrodku.
Inną sytuację mamy, gdy zachoruje nastolatek – jest on świadomy zagrożeń, i to już w momencie rozpoznania. Musimy pamiętać o wszechobecnym internecie, gdzie młody człowiek może znaleźć na temat swojej choroby wiele informacji. Wie też, jakie jest ryzyko wznowienia choroby. Ta świadomość musi mieć wpływ na jego psychikę, na obraz świata i nastawienie do otoczenia. W dłuższej perspektywie może się to wiązać z depresją. Tu warto przytoczyć przykład pacjenta z naszej kliniki. Był to 16-letni chłopiec z kilkoma nawrotami chłoniaka ostatecznie po przeszczepie szpiku. Bardzo świadomy, inteligentny i oczytany, można było rozmawiać z nim zarówno o Harrym Potterze, jak i powieściach Prousta. Po wyleczeniu zanegował wszystko, co było związane z terapią, a przecież przebywał na oddziale z przerwami prawie dwa lata. Został wyleczony, ale nie wiemy, jakie są jego losy, bo już nigdy do nas nie wrócił, nie pojawił się w żadnej z naszych poradni specjalistycznych, ani na corocznym spotkaniu dzieci wyleczonych z choroby nowotworowej. Nie wiemy, jakie są jego losy, on po prostu wyparł wszystko, co było związane z chorobą. Udało nam się tylko raz porozmawiać z jego matką, która twierdzi, że chłopak nie chce, żeby ktokolwiek przypominał mu o chorobie i nie chce pamiętać, że miał tak poważny problem zdrowotny. Być może w jego odczuciu choroba nowotworowa to stygmat.
Mamy też dowody, i to znacznie częściej, że wygranie walki z chorobą nowotworową przez nastolatka ma pozytywny wpływ na jego dalsze życie. Walkę z chorobą część młodych ludzi traktuje bowiem jak wyzwanie, a zwycięstwo jako swój osobisty sukces. Myślą, że jeśli udało się wygrać z rakiem, teraz świat stoi przed nimi otworem. Takie działanie może być oczyszczające. Tak było między innymi w przypadku 5-letniej dziewczynki wyleczonej z ostrej białaczki szpikowej. Po kilku latach, czyli w wieku nastoletnim, rozpoznaliśmy u niej chłoniaka ośrodkowego układu nerwowego. Z tego nowotworu też została wyleczona. W momencie, kiedy dowiedziała się o kolejnym nowotworze, jej stan psychiczny był zły, ale bardzo dzielnie zniosła leczenie i kiedy ją wypisywaliśmy ze szpitala, była stabilną emocjonalnie nastolatką, która wiedziała, że pokonała ciężką, zagrażającą życiu chorobę.
Wydaje się, że w przypadku onkologii dziecięcej ważny jest fakt, że prawie wszystkie metody leczenia są dostępne, nie trzeba na nie czekać i w zasadzie nie ma żadnych ograniczeń dla małych pacjentów. Z punktu widzenia medycznego nie możemy sobie raczej nic zarzucić. Z punktu widzenia psychologicznego oczywiście problem jest, bo wszystko zależy od tego, jak rodzice przyjmą informację o chorobie dziecka, jak będą sobie radzić z tymi trudnymi sytuacjami i w jaki sposób będą rozmawiać o tym z dzieckiem.
Komentarz
Dr n. psych. Małgorzata Kostek, psychoonkolog, psychoterapeutka, superwizor Polskiego Towarzystwa Psychoonkologicznego
Opracowanie Magda Szrejner
Bliskie i odległe skutki psychiczne traumy po wyleczeniu z nowotworu u dzieci
Trudno stworzyć jednolitą typologię postaw dzieci wyleczonych z choroby nowotworowej. Na to, jak dziecko poradzi sobie z tą traumą i jak wróci do normalnego życia, wpływ ma wiele czynników: między innymi to, jakie dziecko było przed zachorowaniem, jakie ma zasoby (rozumiane jako własne bogactwo sposobów radzenia sobie w trudnych sytuacjach, wewnętrzna siła), w jakiej rodzinie się wychowuje, co może je blokować. Możemy jednak przewidzieć, jakie kłopoty dziecko będzie miało z adaptacją do nowej sytuacji i spróbować pracować z dzieckiem i z jego rodzicami tak, by nie dopuścić do niepomyślnych scenariuszy.
1. Syndrom miecza Damoklesa
Bardzo częsty u dzieci wyleczonych z nowotworu. Polega na ciągłym lęku, że choroba powróci. Dziecko żyjące z przestraszonymi chorobą rodzicami chłonie atmosferę niepokoju. Jeśli dodatkowo jest wyręczane w wielu czynnościach, dostaje przekaz: oszczędzaj się, uważaj, żeby się nie zmęczyć, nie przeziębić, nie spocić – bo to może być groźne, to trwanie w takim oczekiwaniu na powrót choroby nie może pozostać bez wpływu na jego psychikę. Może to skutkować wycofaną postawą w życiu, niekorzystaniem z możliwości, które się ma, nierealizowaniem swoich pasji, co przy porównywaniu się z rówieśnikami może budzić frustrację. Jest jeszcze jedno niebezpieczeństwo: dzieci bardzo szybko uczą się manipulować i wykorzystywać tę nadopiekuńczość rodziców lub nauczycieli. Symulowanie bólu głowy może stać się świetną wymówką do nieodrabiania lekcji czy zwalniania się z niechcianych zajęć.
Jak pracować z dzieckiem przeżywającym lęk?
Kiedy mamy do czynienia z nadmierną opiekuńczością, psycholog powinien pracować z rodzicami. Zawsze w duecie rodziców jedna osoba jest bardziej nadopiekuńcza. Trzeba więc wzmacniać zachowania mniej skrajne, bardziej racjonalne, pozwalające na większą autonomię dziecka.
Należy także uświadomić rodzicom, że oprócz chorego dziecka są i inni członkowie rodziny, np. rodzeństwo. Jeśli chore dziecko jest wyręczane, wyjątkowo traktowane, jeśli dostaje prezenty bez okazji, jeśli ma, co chce i widzi to jego rodzeństwo, np. w wieku przedszkolnym, nic dziwnego, że taki maluch też będzie chciał zachorować, bo widzi w takiej sytuacji same korzyści, a nie ma przecież świadomości, jaka jest cena choroby. Dlatego w okresie wychodzenia z choroby stawianie wymagań dostosowanych do możliwości dziecka jest bardzo ważne nie tylko dla niego samego, ale też dla najbliższego otoczenia.
2. Życie na krawędzi
Na innym biegunie postaw mamy sytuację, gdy z choroby wychodzi nastolatek, któremu wydaje się, że musi nadrobić czas zmarnowany podczas choroby. Bardzo często młody człowiek żyje jak na bungie. To takie trochę życie na krawędzi, które może się przechylić w bardzo ryzykownym kierunku, jeśli staje się wychodzeniem śmierci naprzeciw. U nastolatka manifestowanie samodzielności ma ogromne znaczenie, ale z drugiej strony on nadal potrzebuje kontroli, opieki. U dzieci wyleczonych z nowotworu występuje większe ryzyko ponownego zachorowania na nowotwór w przyszłości, często towarzyszy im także szereg powikłań somatycznych. Muszą się regularnie pojawiać na kontrolach w poradniach specjalistycznych i regularniej niż inne dzieci sprawdzać swój stan zdrowia.
Jak pracować z ryzykantem?
Trzeba wygaszać w nastolatku ryzykowne zachowania, jednocześnie wzmacniając w nim poczucie sprawczości i autonomii. Zachęcać do aktywności, które są pasjonujące i nietypowe, ale bezpieczne. Warto pokazać wyjście z choroby jako osobisty sukces. To bardzo często się udaje, bo dzieci chorujące na choroby nowotworowe dorastają znacznie szybciej niż ich rówieśnicy. Mają takie problemy, z którymi zdrowe dzieci w ogóle nie muszą się mierzyć. Dlatego bardziej doceniają to, że mogą wstać, chodzić, wyjść na ulicę – to powoduje przewartościowanie dziecięcej hierarchii wartości i przyśpieszony rozwój psychiczny.
3. Wycofanie
Niektóre dzieci mają po wyleczeniu problem z ponownym wejściem do grupy rówieśniczej. Często są to pacjenci, u których choroba zostawiła jakiś ślad fizyczny lub spowodowała pewien stopień niepełnosprawności. Te dzieci najczęściej oceniają siebie, zastanawiając się, jak je przyjmą inni.
Jak pracować z dzieckiem wycofanym?
Wzmacniać w nim wiarę w siebie i zachęcać do różnych aktywności społecznych. Można też pomóc dziecku, aktywizując jego grupę rówieśniczą. Świetnym sposobem powrotu wyleczonego dziecka do szkoły jest wcześniejsze nagranie wideo. Klasa wysyła do chorego dziecka filmik nakręcony w szkole, na którym mówią, jak czekają na jego przyjście. Mały pacjent ogląda nagranie i sam też kręci film, ze sobą w roli głównej. To pomaga, zwłaszcza kiedy dziecko ma jakieś wizualne pozostałości po chorobie. Rówieśnicy wiedzą zatem, jak ich kolega wygląda i kiedy wraca do szkoły nikt mu się natarczywie nie przygląda, nie okazuje zdziwienia.
4. Wyparcie
Czasem dziecko wypiera wszystko, co wiąże się z chorobą. Ma do tego prawo, tylko musimy wiedzieć, czemu to służy. Jest to bardzo skuteczny mechanizm obronny w okresie stawiania diagnozy. Pacjent nie traci wówczas energii, nie zamartwia się, nie myśli o tym, że będzie chory. Jest zatem w znacznie lepszej formie niż pacjent, który martwi się swoim stanem zdrowia zanim jeszcze usłyszy, co mu jest. Jeśli mamy do czynienia z dzieckiem wyleczonym, to owo zaprzeczenie też może mieć swoją funkcję – każdy mechanizm obronny ma dla dziecka jakieś znaczenie, przed czymś je chroni.
Jak pracować z dzieckiem, które wypiera chorobę?
Musimy pamiętać, że mechanizmów obronnych nie burzymy nigdy, jeśli nie mamy pacjentowi do zaoferowania czegoś w zamian. Taki mechanizm pozwala dziecku na radzenie sobie z rzeczywistością, która go przerosła. Dobrze byłoby wiedzieć, co mu to daje. Warto delikatnie i stopniowo, wchodząc w bliższy kontakt, dopytać, co by się stało, gdyby dopuścił do siebie myśl, że był chory. A potem pracować nad tym, by zaakceptował ten fakt i wkomponował chorobę jako jedno z życiowych doświadczeń.
★★★
Jaki komunikat od lekarza onkologa powinni dostać rodzice wyleczonego dziecka?
Warto powiedzieć, że mogą skorzystać z pomocy psychoonkologa, ale najważniejszy jest w tej sytuacji przekaz, jaki zastosujemy. Rodzice takiego malucha są wyczuleni na wszystkie złe sygnały. Każdą sugestię lekarza mówiącą o tym, że powinni zaprowadzić dziecko do kolejnego specjalisty, przyjmą z lękiem i podejrzeniem, że dziecku znów coś jest. To powinna być raczej propozycja łącząca się z pokazaniem korzyści, co dziecko z tego będzie miało, że łatwiej wejdzie do grupy rówieśników, że popracujemy nad zwiększeniem jego motywacji do jak najpełniejszego życia po przebytej chorobie.