06 czerwca 2017
Sztuczne kolejki do lekarza POZ
Lekarze POZ nie są zobowiązani do wystawiania kwalifikacyjnych kart kolonijnych, po które masowo przychodzą rodzice dzieci wyjeżdżających na organizowany wypoczynek.
Nie lekarze, ale rodzice decydują o uczestnictwie dziecka w wypoczynku – przypominają eksperci Porozumienia Zielonogórskiego, którzy zwrócili uwagę na to, że przed sezonem wakacyjnym do przychodni POZ masowo przychodzą rodzice z kartami kolonijnymi swoich pociech. Według rodziców, a także niektórych organizatorów wypoczynku dla dzieci i młodzieży, konieczna jest kwalifikacja lekarska.
– To nie jest prawda – wyjaśnia ekspert Porozumienia Zielonogórskiego Joanna Szeląg.
Kwestię tę reguluje rozporządzenie ministra edukacji narodowej z dnia 30 marca 2016 roku w sprawie wypoczynku dzieci i młodzieży (Dz.U. z 2016 r., poz. 452). Jednym z jego załączników jest karta kwalifikacyjna uczestnika wypoczynku. W tym druku znajdują się wprawdzie informacje dotyczące stanu zdrowia dziecka (np. na co uczestnik jest uczulony, jak znosi jazdę samochodem, czy przyjmuje stale leki i w jakich dawkach, czy nosi aparat ortodontyczny lub okulary, na co był szczepiony), ale podpisuje się pod nimi rodzic lub sam uczestnik, jeśli jest pełnoletni.
– Nie ma mowy o kwalifikacji lekarskiej. Załącznik do rozporządzenia jest jednym obowiązującym wzorem karty kolonijnej, a jeśli organizatorzy wypoczynku dysponują innymi drukami, to nie mają ku temu podstawy prawnej – tłumaczy Joanna Szeląg.
Ekspert Porozumienia Zielonogórskiego zaznacza, że zdarzają się także nieporozumienia dotyczące kwalifikacji lekarskiej dzieci na obozy sportowe. I w tym wypadku organizatorzy często wysyłają uczestników „po podpis i pieczątkę” do lekarza POZ. To także jest niezgodne z prawem.
– Jeśli dziecko jedzie na obóz organizowany przez licencjonowany związek sportowy, gdzie rzeczywiście będzie uprawiać sport, to powinno być zakwalifikowane przez lekarza medycyny sportowej. Każdy inny obóz, nawet gdy ma w nazwie „sportowy”, nie wiąże się z takimi wymaganiami, bo chodzi o rekreację sportową. Domaganie się w takiej sytuacji zaświadczenia od lekarza jest w rzeczywistości nie tylko pozbawione prawnych podstaw – to także utrudnianie dzieciom fizycznej aktywności – argumentuje Joanna Szeląg.
– To nie jest prawda – wyjaśnia ekspert Porozumienia Zielonogórskiego Joanna Szeląg.
Kwestię tę reguluje rozporządzenie ministra edukacji narodowej z dnia 30 marca 2016 roku w sprawie wypoczynku dzieci i młodzieży (Dz.U. z 2016 r., poz. 452). Jednym z jego załączników jest karta kwalifikacyjna uczestnika wypoczynku. W tym druku znajdują się wprawdzie informacje dotyczące stanu zdrowia dziecka (np. na co uczestnik jest uczulony, jak znosi jazdę samochodem, czy przyjmuje stale leki i w jakich dawkach, czy nosi aparat ortodontyczny lub okulary, na co był szczepiony), ale podpisuje się pod nimi rodzic lub sam uczestnik, jeśli jest pełnoletni.
– Nie ma mowy o kwalifikacji lekarskiej. Załącznik do rozporządzenia jest jednym obowiązującym wzorem karty kolonijnej, a jeśli organizatorzy wypoczynku dysponują innymi drukami, to nie mają ku temu podstawy prawnej – tłumaczy Joanna Szeląg.
Ekspert Porozumienia Zielonogórskiego zaznacza, że zdarzają się także nieporozumienia dotyczące kwalifikacji lekarskiej dzieci na obozy sportowe. I w tym wypadku organizatorzy często wysyłają uczestników „po podpis i pieczątkę” do lekarza POZ. To także jest niezgodne z prawem.
– Jeśli dziecko jedzie na obóz organizowany przez licencjonowany związek sportowy, gdzie rzeczywiście będzie uprawiać sport, to powinno być zakwalifikowane przez lekarza medycyny sportowej. Każdy inny obóz, nawet gdy ma w nazwie „sportowy”, nie wiąże się z takimi wymaganiami, bo chodzi o rekreację sportową. Domaganie się w takiej sytuacji zaświadczenia od lekarza jest w rzeczywistości nie tylko pozbawione prawnych podstaw – to także utrudnianie dzieciom fizycznej aktywności – argumentuje Joanna Szeląg.