Braki kadrowe anestezjologów coraz boleśniej odczuwalne

Anestezjolodzy należą do najczęściej wyjeżdżających z kraju specjalistów. Tymczasem w kraju ich brak jest odczuwany coraz bardziej dramatycznie.

Z danych Naczelnej Izby Lekarskiej wynika, że na 4 tys. aktywnych zawodowo lekarzy anestezjologów, ponad 760 wyjechało lub jest gotowych do wyjazdu. To plasuje tę specjalizację w ścisłej czołówce lekarzy opuszczających kraj.


Ostatnio chęć wyjazdu zadeklarował również Damian Patecki, przewodniczący Porozumienia Rezydentów OZZL, lekarz w trakcie specjalizacji z anestezjologii i intensywnej terapii. Jego decyzja jest tym bardziej zaskakująca, że jeszcze niedawno był jednym z lekarzy podpisujących się pod hasłem „chcę żyć i pracować w Polsce”.

Jak informuje „Rzeczpospolita”, tuż przed anestezjologami w emigracyjnych zapędach przodują chirurdzy plastyczni i chirurdzy klatki piersiowej. Inną deficytową specjalizacją, której przedstawiciele masowo wyjeżdżają, jest patomorfologia.

Tymczasem, jak pokazują kontole, braki kadrowe anestezjologów odczuwalne są w dramatyczny sposób – na przykład przez rodzące kobiety. Wśród narzuconych ministerialnym rozporządzeniem standardów opieki okołoporodowej jest znieczulenie w trakcie porodu. Okazuje się, że w wielu szpitalach na takie świadczenie pacjentki nie mogą liczyć, bo nie ma na porodówkach anestezjologów.

Kontrole NIK pokazują, jak duża jest skala zjawiska - mimo że od roku NFZ płaci szpitalom dodatkowo 416 zł za każdy poród ze znieczuleniem, aż 20 na 24 skontrolowane placówki z powodu braku odpowiedniej obsady anestezjologów nie stosowało znieczulenia!

Poza tym wiele do życzenia pozostawia model pracy lekarzy. Ta sama kontrola NIK, dotycząca opieki okołoporodowej, pokazuje, że aż w 17 szpitalach (na 24 skontrolowane) nieprzerwany czas pracy poszczególnych lekarzy zatrudnionych na podstawie umów cywilnoprawnych wynosił od 31,5 do 151 godzin! Oznacza to, że niektórzy lekarze pracowali non stop przez kilka dni.

JD