Kontrakty z dylematem: zarabiać czy leczyć

Tych umów lepiej nie podpisywać

Przychodnie mające umowę z NFZ coraz częściej proponują lekarzom pracę na kontrakcie, zgodnie z którym to lekarz finansuje zlecone pacjentowi badania – informują okopress.pl oraz „Dziennik Gazeta Prawna”.
Kwota wyjściowa, którą przychodnia proponuje lekarzowi za porady specjalistyczne, wynosząca np. 7 tys. zł, początkowo wydaje się atrakcyjna. Jaka będzie ostatecznie, to już zależy od finalnego kosztu zleconych badań, bo one pomniejszą pulę. Zdarzają się przypadki, że ci, którzy takie umowy podpisali, musieli do leczenia dopłacać.
Według Bartosza Fiałka, lekarza znanego z tropienia mobbingu i innych absurdów ochrony zdrowia, a także działacza Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy, taka forma zatrudnienia jest nieetyczna. Stawia lekarza w sytuacji konfliktu moralnego. Chcąc zarobić, musi maksymalnie ograniczać badania diagnostyczne pacjentów, a tym samym – być może – ich narażać.
Przekonuje on jednak, że tego typu propozycje zatrudnienia nie są jednostkowymi przypadkami, ale coraz bardziej powszechną praktyką. Wielu lekarzy się na to decyduje i są wręcz zwolennikami tego rozwiązania. Uważają, że dzięki temu lekarz bierze pod uwagę nie tylko liczne potrzeby pacjentów, ale także uświadamia sobie realia ekonomiczne i szuka złotego środka.
Prawnicy, których opinie przytacza „Dziennik Gazeta Prawna”, odradzają jednak podpisywanie tego typu umów. Ostrzegają, że ich upowszechnienie będzie oznaczało akceptację takiej filozofii przez środowisko medyczne. Ostrzegają, że w razie niedostatecznej diagnostyki i błędu tym spowodowanego, odpowiedzialność mogą ponieść lekarz i placówka.

ID