Leczenie na telefon – pierwsze wnioski

Najwięcej badań bezpośrednich w POZ dotyczy dzieci

Skorygowanie leczenia cukrzycy, nadciśnienia, wystawienie e-recepty, a nawet ocena bolesnego gardła lub wysypki, które da się obejrzeć na zdjęciu wysłanym MMS-em – to tylko pewne z zadań lekarzy POZ, które można z powodzeniem wykonywać zdalnie. W jakich sytuacjach nie obejdzie się jednak bez bezpośredniego kontaktu lekarza z pacjentem?
– Większość porad udzielanych bezpośrednio dotyczy dzieci – mówi lekarz rodzinny i wiceprezes Porozumienia Zielonogórskiego Wojciech Pacholicki. – Kiedy np. dziecko gorączkuje, ma biegunkę czy wymioty, muszę je zbadać osobiście. Nie można polegać na informacjach uzyskanych od rodziców w ramach teleporady. Bywają jednak różne sytuacje. Niedawno odbyłem długą rozmowę z matką dziecka urodzonego w 8. miesiącu ciąży, która odmówiła domowej wizyty pediatry i położnej. Ze strachu przed koronawirusem.
    Z analizy Porozumienia Zielonogórskiego wynika, że teleporady obejmują średnio 87 proc. wszystkich udzielanych porad w przychodniach POZ. Dane pochodzą ze stu należących do federacji przychodni w różnych regionach kraju z jednego tygodnia marca. W tym czasie pomoc uzyskało w tych podmiotach 80 tys. pacjentów, licząc teleporady lekarzy, pielęgniarek i położnych, bezpośrednie wizyty lekarskie i pielęgniarskie oraz wizyty domowe. Trudno przekładać te wyniki na skalę kraju, bo przychodnie różnią się wielkością (część z nich to jednoosobowe praktyki lekarza rodzinnego), nie wszystkie też mają umowy z pielęgniarkami i położnymi, a przecież spora liczba bezpośrednich porad w POZ dotyczy patronażu noworodków. Za wcześnie też na wnioski, jak epidemia koronawirusa wpłynęła na przekrój pacjentów oczekujących pomocy w POZ. 
– Z mojej praktyki wynika, że pacjentów jest ok. 20 proc. mniej – mówi Wojciech Pacholicki. – Generalnie są to trzy grupy: pierwsza to pacjenci chorujący przewlekle, z ustawionym leczeniem, zgłaszający się po receptę; druga to nowe zachorowania (infekcje, bóle itp) i trzecia, zupełnie nowa w takiej skali, to osoby z pierwszej grupy, u których występuje zaostrzenie objawów. Zwykle to pacjenci kardiologiczni i z nadciśnieniem. Oni pogarszają się w wyniku stresu i izolacji. To dopiero początek większej fali, która niepokoi lekarzy rodzinnych.
    Doświadczenia lekarzy POZ z ostatnich tygodni wskazują, że teleporada, wprowadzona jako najbezpieczniejsza i najskuteczniejsza forma, pozwalająca ograniczyć rozprzestrzenianie się epidemii i zapewnić opiekę chorym bez COVID-19, sprawdza się także w oczach pacjentów. Większość, zwłaszcza osoby starsze, ceni sobie możliwość porady lekarskiej bez wychodzenia z domu. Strach przed koronawirusem jest często silniejszy od potrzeby kontaktu ze swoim lekarzem. Są i minusy.
– Teleporada zajmuje dużo więcej czasu niż standardowa wizyta w przychodni – dodaje Wojciech Pacholicki. – Wywiad musi być bardzo szeroki i nie chodzi tylko o wywiad epidemiologiczny, ale też dopytanie o sprawy, które normalnie są widoczne (np. jaki jest kolor nalotu na języku, czy domowy aparat do ciśnienia mierzy tętno, a jeżeli tak, to jakie ono jest, czy ten aparat pokazuje arytmię?). Zalecenia powtarzane są często kilka razy, zwłaszcza gdy pacjentem jest osoba starsza. Nie mamy jednak wyjścia, bo obecnie niemal cały ciężar opieki nad pacjentami bez koronawirusa spoczywa na lekarzach POZ.

AG