ŚWIĄTECZNA DARMOWA DOSTAWA od 20 grudnia do 8 stycznia! Zamówienia złożone w tym okresie wyślemy od 2 stycznia 2025. Sprawdź >
Lekarze potrzebni na froncie, nie w książkach
Samorząd lekarski za odstąpieniem od ustnego PES
O zwolnienie lekarzy przystępujących w sesji jesiennej do Państwowego Egzaminu Specjalistycznego z części ustnej zaapelował do sekretarz stanu w Ministerstwie Zdrowia Józefy Szczurek-Żelazko prezes Naczelnej Rady Lekarskiej, prof. Andrzej Matyja.
Prezes NRL zwrócił uwagę na wzrastającą liczbę potwierdzonych zakażeń SARS-CoV-2 oraz zbliżający się jesienny sezon zachorowań na grypę. „Względy, które skłoniły Ministra Zdrowia do zwolnienia osób zdających PES w sesji wiosennej z części ustnej tego egzaminu, są nadal aktualne i powinny skutkować podjęciem przez Ministra analogicznej decyzji w odniesieniu do sesji jesiennej PES” – napisał prezes Matyja.
W ostatnim czasie otrzymywał liczne sygnały od przystępujących do PES tej jesieni, obawiających się o swoje bezpieczeństwo w związku z sytuacją epidemiczną w kraju. Osoby te liczą na objęcie ich analogicznymi rozwiązaniami jak te, które znalazły zastosowanie wobec osób zdających PES wiosną.
Przypomnijmy, że podobnej treści pismo wystosowane do Ministerstwa Zdrowia przez Porozumienie Rezydentów OZZL 8 września spotkało się z odmową.
– Nadal przekonujemy, że egzamin ustny jest bezsensowną komplikacją podczas pandemii. Dotyczy 3,5 tysiąca czynnych zawodowo lekarzy, którzy zaliczyli sześcioletnie szkolenie specjalizacyjne i spełnili wszystkie wymogi. Obecnie łatają dziury kadrowe w wielu miejscach – mówi w rozmowie z podyplomie.pl Filip Płużański, przewodniczący Porozumienia Rezydentów OZZL.
Jak dodaje, nadal wielu lekarzy zakaża się koronawirusem, przez co nie mogą być obecni na egzaminie. Z drugiej strony – udział w egzaminie także wiąże się z ryzykiem zakażenia. To oznacza wyłączenie lekarza z pracy, często wraz z całym oddziałem.
– Uważamy, że w tym momencie pandemii, kiedy krzywa zachorowań rośnie, odwołanie egzaminu ustnego to jedyne rozsądne rozwiązanie. Nie rozumiemy uporu resortu, tym bardziej że lekarze są teraz potrzebni na froncie walki, a nie w książkach – dodaje Flip Płużański.