Lekarze obawiają się kar za przepisywanie uchodźcom leków refundowanych

Porozumienie Zielonogórskie o problemie leczenia obywateli Ukrainy

– Solidaryzujemy się z obywatelami z Ukrainy, którzy potrzebują naszej pomocy. Pomagamy, jak możemy, ale nadal nie dostaliśmy żadnych instrumentów prawnych, by robić to systemowo i długofalowo. Więc teraz uchodźcom z Ukrainy należy się tylko pomoc doraźna, nic więcej – mówił podczas konferencji prasowej Jacek Krajewski, prezes Federacji Porozumienie Zielonogórskie.
Lekarze rodzinni poinformowali o swoim rozczarowaniu specustawą. Ustawa o pomocy obywatelom Ukrainy w związku z konfliktem zbrojnym weszła w życie 12 marca z mocą wsteczną od 24 lutego br. Lekarze liczyli na to, że doprecyzuje ona wiele niejasnych kwestii i rozwiąże problemy, z którymi teraz na co dzień się spotykają.
Jak wskazali lekarze, jednym z kluczowych nierozwiązanych problemów jest sprawa refundacji leków dla uchodźców. Często są to specjalistyczne, drogie preparaty, na które chorych nie stać. Pacjentami często są ludzie starsi, z wieloma dolegliwościami, zaostrzonymi w wyniku przerwania farmakoterapii. Niestety, zazwyczaj uciekający przed wojną nie zabrali ze sobą ani leków, ani dokumentacji medycznej. – Nie mamy podstaw, by takiemu choremu wystawić leki refundowane. Z naszej dokumentacji nie wynika bowiem, że pacjent jest przewlekle chory, został zdiagnozowany, wykonano mu specjalistyczne badania i na tej podstawie wystawiono receptę z odpowiednim poziomem refundacji. Nic takiego nie możemy zrobić, bo jeśli to zrobimy, rozliczy nas z tego NFZ, nawet za kilka lat dostaniemy za to kary – mówi Tomasz Zieliński, ekspert PZ.
To podstawowy problem lekarzy, który natychmiast należy rozwiązać. W przeciwnym wypadku – ostrzega PZ – trzeba liczyć się z gigantycznymi problemami polskiego systemu opieki zdrowotnej. Dlaczego? Jeśli pacjent z Ukrainy nie dostanie refundowanego leku, tylko pełnopłatny, zapewne go nie wykupi. Jego stan zdrowia, w przypadku np. cukrzycy czy nadciśnienia, pogorszy się, choroba się zaostrzy i trafi on do szpitala na SOR. Problemy z kadrą i kolejki jeszcze pogłębią się i doprowadzą do załamania systemu ochrony zdrowia. − Refundacja leków jest lepsza i tańsza, ale trzeba lekarzom umożliwić zapisywanie ich na receptę. Specustawa takiej możliwości nie daje – przypomina PZ.
Lekarze rodzinni podkreślają, że takie przepisy są potrzebne natychmiast. Zwracają uwagę, że problem dotyczy także opieki nad dziećmi, bo one też trafiają do lekarzy bez książeczek zdrowia. Domagają się jasnych przepisów w zakresie refundacji. Zauważają, że komunikaty publikowane przez NFZ i Ministerstwo Zdrowia przepisów nie zastąpią. – My, lekarze, podlegamy NFZ, a ten potrafi nas skontrolować i ukarać po kilku latach. I robi to skrupulatnie – dodaje Marek Twardowski, wiceprezes PZ.
Kolejną barierą utrudniającą sprawną pomoc lekarską jest język. Medycy muszą zebrać wywiad dotyczący zdrowia, przekazać zalecenia, tymczasem najczęściej uchodźcy rozmawiają wyłącznie po ukraińsku. Lekarze potrzebują formularzy dwujęzycznych, by móc komunikować się z ukraińskimi pacjentami. – Jest totalny chaos. My chcemy leczyć, zobowiązaliśmy się do tego, ale nikt z nami nie konsultuje, co możemy zrobić, a czego nie i efekty są dramatyczne – mówi Joanna Szeląg, ekspert PZ.
Na wezwanie Porozumienia odpowiedziało MZ. Wojciech Andrusiewicz, rzecznik resortu wyjaśnił, że "art. 37 specustawy jasno mówi o tym, że obywatele Ukrainy, którzy uciekli do nas przed wojną, mają prawo do darmowych świadczeń opieki zdrowotnej na tych samych zasadach jak Polacy". - Z kolei art. 5 pkt 34 ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych precyzuje, co wchodzi w zakres tych świadczeń. A są to także świadczenia rzeczowe, czyli choćby leki i wyroby medyczne. Wynika stąd niezbicie prawo dostępu do leków refundowanych - wyjaśnił.

id