Felieton

Zmiany – czy na pewno dobre?

Prof. dr hab. med. Joanna Maj

Katedra i Klinika Dermatologii, Wenerologii i Alergologii Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu

Small joanna maj opt

Prof. dr hab. med. Joanna Maj

Zmian, które zachodzą wokół nas – myślę o miejscach naszej pracy – jest sporo. Wystawiamy elektroniczne zwolnienia, niektórzy także e-recepty. Czytam w prasie medycznej, że od jesieni asystenci medyczni dostają od ZUS upoważnienia do wystawienia zwolnień lekarskich w imieniu lekarza, co ma spowodować odciążenie tych ostatnich. Tylko pytam: gdzie są ci asystenci medyczni? W klinice, w której pracuję (obecnie 50-łóżkowej), na stanowisku asystenta medycznego zatrudnione są dwie osoby, w tym jedna odpowiadająca za przyjęcia na oddział, wypisy, rozliczenie programów lekowych itd.

W naszej codzienności normą stało się 15 minut, które lekarz powinien poświęcić pacjentowi w trakcie wizyty w przychodni. Doskonale wiemy, że ten czas często bywa nierealny. Na szczęście rozumieją to także niektórzy pacjenci, cierpliwie czekając na swoją kolejkę. Jednak zdarzają się i tacy, którzy żądają przyjęcia w wyznaczonym czasie, głośno wyrażając swoje niezadowolenie. W 2019 roku, roku wyborczym, zapewne usłyszymy wiele obietnic dotyczących ochrony zdrowia. Jednak bez zwiększenia nakładów finansowych nie uda się dużo osiągnąć. A w tym roku nakłady na ochronę zdrowia z budżetu państwa osiągną około 4,86 proc. PKB – to dużo za mało, żeby usprawnić naszą ochronę zdrowia. Wydaje się, że Ministerstwo Zdrowia ma tę świadomość i szuka oszczędności. Zastanawiam się jednak, czy wybrana droga jest słuszna. Otóż 1 stycznia wprowadzono zmiany w rozporządzeniu dotyczącym lecznictwa szpitalnego, a w nim normy zatrudnienia pielęgniarek (0,7 na łóżko dla oddziałów zabiegowych i 0,6 na łóżko dla oddziałów o profilu zachowawczym). Pomysł może z punktu widzenia pielęgniarek niezły, na pewno będzie i jest już tłumaczony troską o tę ciężko pracującą grupę za śmiesznie małe wynagrodzenia, ale wiadomo przecież, że w Polsce brakuje personelu pielęgniarskiego, wobec czego co robią albo już zrobili dyrektorzy większości szpitali? Zlikwidowali łóżka! Dermatolodzy byli już świadkami podobnej likwidacji dobrze działających poradni wenerologicznych, których nie potrafimy odtworzyć do dzisiaj z różnych powodów. Słyszymy o listach oczekujących pacjentów na oddziały o różnych profilach, rzadko się zdarza, żeby pacjent ze skierowaniem do szpitala był przyjęty choćby na drugi dzień, wykluczając stany ostre lub zagrażające życiu. Pytam więc, czy likwidacja liczby łóżek to na pewno właściwa droga do usprawnienia i zapewnienia lepszej jakości życia pacjentom, a także leczącym? Chociaż muszę przyznać, że przecież nikt z rządzących nie zapowiedział oficjalnie likwidacji łóżek szpitalnych…

Jak wiemy, 8 stycznia prezydent podpisał projekt Narodowej Strategii Onkologicznej. Zastanawiam się, czy w tak dobrze zatytułowanym planie, przez duże P, znajdzie się miejsce dla pacjentów dermatologicznych, tych z chłoniakami pierwotnie skórnymi, rakami kolczystokomórkowymi i podstawnokomórkowymi, skoro dzisiaj minister zdrowia z dnia na dzień podejmuje decyzję o pozbawieniu około 100 pacjentów leczenia w programie lekowym, refundowanym przez NFZ wismodegibem. Bez tej terapii, stosowanej w nieoperacyjnym i często już przerzutowym raku podstawnokomórkowym, pacjenci zostaną narażeni na postęp choroby, ale także w konsekwencji na skrócenie życia. Niestety o swojej decyzji ministerstwo nie poinformowało ani pacjentów, ani ośrodków prowadzących leczenie, nie mówiąc już o jakichkolwiek zastępczych opcjach terapeutycznych. Być może apele środowisk lekarskich oraz stowarzyszenia Sarcoma o przywrócenie refundacji leku w ramach programu lekowego finansowanego przez NFZ przyniosą pożądany efekt, ale czy tak powinna wyglądać rzeczywistość?

Niespodzianki czekają też na adeptów studiów medycznych. Otóż zapowiadana jest między innymi redukcja liczby specjalizacji oraz likwidacja niektórych z nich. Na samokształcenie przysługiwać będzie lekarzom odbywającym szkolenie specjalizacyjne tylko sześć dni w roku. Jest to czas, w którym lekarz może wziąć udział między innymi w konferencjach, kursach naukowych, czyli optymistycznie licząc jeden kurs pięciodniowy i jeden dzień z konferencji naukowej, która na ogół trwa trzy dni. O finansowaniu (tzw. wpisowe, hotele) nic nie wiadomo.

Do góry