ŚWIĄTECZNA DARMOWA DOSTAWA od 20 grudnia do 8 stycznia! Zamówienia złożone w tym okresie wyślemy od 2 stycznia 2025. Sprawdź >
Zagranica
Wielka Brytania: Telefoniczna pomyłka?
Jerzy Dziekoński
Kilka miesięcy temu szef brytyjskiego rządu David Cameron przedstawił wart 50 mln funtów program zakładający ułatwienie dostępu do lekarza osobom pracującym (pisaliśmy o tym w majowym wydaniu MT). Według rządowych wytycznych przychodnie mają zapewnić pacjentom możliwość umówienia wizyty w weekend oraz zwiększyć liczbę konsultacji udzielanych telefonicznie i za pośrednictwem komunikatorów elektronicznych.
Tymczasem magazyn „The Lancet” przytacza wyniki badań, z których wynika, że konsultacje telefoniczne, zamiast rozładować obłożenie lekarskich gabinetów, w rzeczywistości dodatkowo je obciążyły, a przy tym wcale nie rozwiązały problemów pacjentów.
Pod lupą badaczy z kilku uniwersytetów medycznych Wielkiej Brytanii w ciągu dwóch lat znalazło się ponad 40 praktyk lekarskich, obejmujących opieką 21 tys. pacjentów. Dzwoniący do przychodni chorzy byli segregowani – część z nich umawiano na wizyty w gabinecie, części proponowano kontakt telefoniczny – w ciągu maksymalnie trzech godzin do pacjenta oddzwaniał lekarz lub pielęgniarka.
Okazało się, że przy takiej selekcji ok. 12 proc. konsultacji odbyło się właśnie za pośrednictwem telefonu. Jak zaznaczają autorzy raportu, to czterokrotnie więcej niż przed projektem. Czy oznacza to czterokrotnie mniej pracy? Nie.
Sprawdzono, ile razy chorzy w okresie 28 dni od porady telefonicznej kontaktowali się ze swoim lekarzem. Okazuje się, że średnio po niemal trzy razy! Faktem jest spadek wizyt w gabinetach, jednak czas rozmów telefonicznych wzrósł dziesięciokrotnie! Ponadto koszty były dokładnie takie same jak w gabinetach, które nie oferują konsultacji telefonicznych.
Z raportu wynika, że tylko 50 proc. pacjentów, którzy rozmawiali z lekarzem twarzą w twarz, potrzebowało dodatkowej wizyty, podczas gdy trzy czwarte chorych zbadanych telefonicznie przez lekarza i niemal 90 proc. przez pielęgniarkę potrzebowało kolejnej konsultacji.
Dr Richard Vautrey, zastępca przewodniczącego komisji lekarzy rodzinnych Brytyjskiego Towarzystwa Medycznego (The British Medical Association), uważa za kluczowy problem rosnące zapotrzebowanie na usługi medyczne przy jednoczesnym obcinaniu funduszy. Jego zdaniem w takiej sytuacji nie można sobie pozwolić na oddelegowywanie dużej liczby lekarzy i pielęgniarek do obsługi konsultacji telefonicznych. Dodaje również, że należy zachować zdrowy rozsądek i nie próbować zastępować bezpośredniego kontaktu z lekarzem przez kontakt telefoniczny.■