BLACK CYBER WEEK! Publikacje i multimedia nawet do 80% taniej i darmowa dostawa od 350 zł! Sprawdź >
Powitanie
Onkologiczny buspas
Iwona Konarska
Każdy niezmotoryzowany warszawiak wie, jakim się czuje uprzywilejowanym obywatelem, gdy mknie buspasem czerwonym autobusem, a reszta stoi w korkach. Oczywiście, jest to krótka satysfakcja, która kończy się na pętli autobusowej, skąd trzeba z zakupami, na przełaj, dojść pieszo do domu.
Podobnie krótkie poczucie wyrażone przekonaniem: „Jestem szczególnie potraktowany” będą mieli ci obywatele z podejrzeniem choroby nowotworowej, którzy otrzymają tzw. zieloną kartę i znajdą się na buspasie onkologicznym, zwanym szybką ścieżką. Wszyscy będą się starali, by na tym buspasie z podniesioną zieloną kartą w ręce znaleźli się jak najszybciej. Bez przystanków na żądanie przejadą sprawnie, bo od tego zależy kontrakt lekarza rodzinnego, który ich na tę ścieżkę skierował. Także specjalistyczne ośrodki onkologiczne, które mają w określonym terminie wykonać diagnostykę, wywiążą się z zadania, czyli z rozporządzenia ministra zdrowia.
Mnie za to interesuje, w którym momencie skończy się ten buspas onkologiczny. Gdzie jest jego zajezdnia? Kiedy pacjenci usłyszą: „Proszę wysiadać, koniec trasy”? I co będzie z nimi dalej? Utkną w kolejce na radioterapię, a może w oczekiwaniu, aż wykształcimy brakujących patomorfologów?
Niewiele pomysłów budzi mój niepokój tak duży jak przyspieszona ścieżka onkologiczna. Oczywiście, łatwiej jest pacjenta wsadzić na onkologiczny buspas, niż namówić, żeby poddał się badaniom związanym z profilaktyką. W krajach, w których leczenie onkologiczne jest lepiej zorganizowane (bez buspasów), na profilaktykę wydaje się 10 proc. „funduszu nowotworowego”, a u nas 30 proc. Tyle że efekty są u nas nieproporcjonalne do tak hojnie wydawanych pieniędzy. No, ale pomysły na przyczyny i rozwiązanie tego problemu z profilaktyką (zaproszenia na badania są za smutne, poczta na pewno ich nie dostarcza, trzeba zmusić karami finansowymi) są wałkowane od lat i nic poza stwierdzeniem, że społeczeństwo jest niewdzięczne, z nich nie wynika.
I jeszcze jedno: autorzy tego pomysłu nie przewidzieli, ilu pacjentów nie zechce chodzić z zieloną kartą (jeden biegun), a ilu uzna, że jest to świetna przepustka, by „tak ogólnie się przebadać” (drugi biegun).
Zawsze łatwiej z jednego pasa jezdni zrobić buspas.