Powitanie
Z pogranicza
Iwona Konarska
Czy mi się tylko zdaje, czy lekarze zobojętnieli na działalność swoich kolegów stosujących, mówiąc delikatnie, niesprawdzone metody terapii? Na placu boju pozostał już chyba tylko niestrudzony onkolog prof. Jacek Jassem, do którego media biegną, jak tylko ktoś po studiach medycznych zaczyna leczyć tajemniczym urządzeniem lub metodą co najwyżej dopuszczoną jako towarzysząca, a nie jako jedyna, zwielokrotniająca szanse na wyzdrowienie.
Ta obojętność może mieć kilka przyczyn (niepotrzebne skreślić).
1. Nie ma ofiary, nie ma problemu. Prokuratura nie chce wszczynać śledztwa z urzędu. Musi się zgłosić pacjent poszkodowany. A to niezwykle rzadkie. – Może więc metody są skuteczne? – podsuwają zwolennicy „medycyny z pogranicza”. – Może ci pacjenci po prostu nie dożyli? – pytają ich przeciwnicy.
2. Każdy pracuje na swój rachunek. Nie ma zbiorowej odpowiedzialności. Ja nie odpowiadam za to, że X otworzył gabinet, który nazwał kliniką, i leczy metodami, które tylko najżyczliwszy nazwie eksperymentem. Bo i do tego daleko. On to zapisuje na swoje konto. I jego rozliczą. Ja też nie chciałbym, żeby ktoś z zewnątrz, co małe ma pojęcie o mojej specjalizacji, patrzył mi na ręce. I się mądrzył. Choć przecież nic mi nie można zarzucić. Poza tym każdy może założyć działalność gospodarczą, a że słowo „klinika” nie jest chronione, to już nic nie poradzę.
3. Pacjent ma swój rozum. Tak, lekarze są zmęczeni ciągłym tłumaczeniem, że nie wolno przed lekarzem prowadzącym ukrywać innych terapii. I że cudów nie ma. Ostrzegają, ale też wiedzą, że pacjent potrafi pójść w zaparte.
4. Nic nie poradzisz, jeśli pacjent w ogóle się do ciebie nie zwróci, bo „medycyna z pogranicza” wypluła wydruk pełen tajemniczych znaków, z których wynikało, że jest całkowicie zdrowy. A to było pobożne życzenie.
5. Media wyolbrzymiają problem. Taki temat dobrze się sprzedaje, ale uczestniczenie w nim po którejkolwiek stronie uderza w całe środowisko. Nie będę w tym uczestniczyć. Dziennikarze przyjadą, szumu narobią, w telewizji puszczą jakieś wypowiedzi wyrwane z kontekstu. Wyjadą, bo mają inny hit, a ja zostanę. I kto tu będzie przegrany?
6. A co ja się będę wysilać. Jeśli samorząd lekarski nie jest w stanie stawić czoła problemowi. Co to ja Don Kichot jestem! Płacę składki, to zakładam, że są prawnicy, którzy zajmą jasne stanowisko. Poza tym izby są naszpikowane rzecznikami od wszystkiego. I sądami! Ich sprawa.
7. A co ja się będę wysilać – jeśli sprawa staje się tak głośna, że już wyrasta z pogranicza, resort zdrowia zapowiada kontrolę. Zapowiada.
8. Naprawdę mamy inne, poważne problemy. Są koszyki, wyceny, kontrakty – to jest ważne, nie jakieś pogranicze.
Która teoria jest najbliższa nastrojom dnia dzisiejszego? Ciekawa jestem opinii czytelników. Tymczasem pacjenci dokonują swoich wyborów. Jeśli lekarze nie podnoszą larum (tak myślą), widocznie to nie jest „medycyna z pogranicza”.