Powitanie
Na fali uczuć
Iwona Konarska
Ponieważ system ochrony zdrowia szwankuje (znalazłam pojemne i nieobraźliwe określenie!), niekiedy zmiany w nim wynikają z tego, że ktoś potrafił wyraziście powiedzieć, w czym jest problem. Tak jest z terapeutycznym zastosowaniem marihuany. Temat ten od strony prawnej, także w innych krajach, analizujemy w tekście „Rejestracja czy depenalizacja?”. Wypowiadają się również lekarze. Analizują, zadają pytania. Rzeczowa dyskusja.
Ale przecież jej początkiem był dramatyczny apel matki, potem spektakularne zwolnienie z pracy lekarza, wreszcie uparty głos młodego polityka u kresu życia.
I właściwie to ta kumulacja, a nie rzeczowa debata, spowodowała, że dostępność leków na bazie konopi zostanie w Polsce wreszcie jasno uregulowana. Presja emocjonalna, a szczególnie testament Tomasza Kality, który dostępność medycznej marihuany pozostawił rządzącym jako swój list ostatni, powodują, że Sejm pracuje nad nowymi rozwiązaniami całkiem szybko.
Opinia publiczna patrzy im na ręce.
Jedno życie, jedna łza lub spojrzenie potrafią szybciej skruszyć biurokrację, niechęć czy niemoc, niż długie elaboraty, nawet prawnie najmądrzejsze. To dobrze, ale i niedobrze, bo odnoszę wrażenie, że rządzący coraz częściej zastygają w oczekiwaniu – upomni się ktoś o tych chorych czy nie? Będzie krzyk, oburzenie i pierwsza strona w tabloidzie? A jeśli tak, to może szybko się znudzi, czytaj: media przestaną nagłaśniać. Nie przestały?
Trzeba się tym zająć.
Jaki temat, po marihuanie, będzie następny?