ŚWIĄTECZNA DARMOWA DOSTAWA od 20 grudnia do 8 stycznia! Zamówienia złożone w tym okresie wyślemy od 2 stycznia 2025. Sprawdź >
Przekształcenia systemu wymagają więc czasu i rozwagi.
MT: Jakie Porozumienie Zielonogórskie widzi zagrożenia przejmowania wszystkich usług przez szpitale?
J.K.: Jest wiele powodów, dla których uważamy, że kierunek zmian obrano niewłaściwie.
Po pierwsze – szpitale mając do wykonania wiele świadczeń na oddziałach, nie podołają prowadzeniu jednocześnie przychodni przyszpitalnych i jeszcze zajmowaniu się problemami pacjentów w ramach POZ.
Nie wyobrażam sobie, aby np. kardiochirurg, który ma zaplanowane zabiegi na oddziale, był odsyłany na liczne konsultacje do poradni przyszpitalnej.
Po drugie – pacjenci z zewnątrz będą mieli dalej do lekarza i będą czekać w dłuższych kolejkach. Żeby skonsultować jakąś chorobę prowadzoną w POZ, będą musieli dojeżdżać do szpitali. Ponadto w takiej przyszpitalnej poradni będą pacjentami drugiej kolejności, pierwszeństwo będą mieli pacjenci szpitalni.
Jest też trzeci powód, najważniejszy: my już w takim systemie działaliśmy i wiemy, co on oznacza. Sam pracowałem jednocześnie jako lekarz w ZOZ oraz asystent na oddziale internistycznym – dzieląc etat między przychodnią i szpitalem.
Nasze działania w tym systemie ograniczały się wyłącznie do medycyny naprawczej. O profilaktyce, którą dziś zajmują się lekarze rodzinni, nie było mowy. Wyglądało to wręcz w ten sposób, że najbardziej chorych z przychodni kierowaliśmy do szpitala. A kiedy wrócili ze szpitala, odsyłaliśmy ich do poradni specjalistycznych. Pacjenci byli cały czas przerzucani od lekarza do lekarza.
Najgorszy dla lekarzy był moment, kiedy trzeba było iść do przychodni. To nie było prawdziwe zajmowanie się pacjentami. Było to jak walka na przodku w kopalni: przyjęcie jak największej liczby pacjentów i odwrót. Przyjmowało się pacjentów non stop przez trzy godziny, a potem wracało na dyżur.
Jeżeli POZ będzie działał przy szpitalu, lekarze będą się ciągle zmieniać, nie będzie diagnostyki i fachowości zbudowanej na wieloletniej znajomości pacjentów z danego rejonu.
Jak wiemy z minionych czasów, taki kołchoz jest bardzo nieefektywny. Powrót do niego jest niekorzystny. Ucierpi na tym POZ i ucierpią pacjenci, bo będą otrzymywać świadczenia gorszej jakości niż teraz.
MT: Jakie są postulaty Porozumienia Zielonogórskiego?
J.K.: Nie popieramy modelu szpitalnego monopolu na świadczenia. Uważamy, że system ochrony zdrowia powinien się opierać na dwóch silnych ośrodkach – na POZ oraz na szpitalach. Oba ośrodki konkurowałyby ze sobą o specjalistów.
Główną zasadą powinno być to, aby pacjent w jak najmniejszym stopniu był zabezpieczany w szpitalu, gdzie opieka jest najdroższa, a ryzyko zakażeń największe. Wzmacniajmy więc opiekę domową zlokalizowaną najbliżej pacjenta, a nie ładujmy pieniędzy w drogie leczenie szpitalne.