Procesy
Badanie ginekologiczne to nie teatr
Robert Horbaczewski
Szpital w Rzeszowie naruszył prawa pacjentki do poszanowania intymności i godności oraz do obecności osoby bliskiej podczas badania.
We wrześniu 2012 roku Beata F. została przyjęta na oddział położniczy Szpitala Miejskiego w Rzeszowie w 26. tygodniu ciąży z cechami zagrażającego porodu przedwczesnego. Była to ciąża wysokiego ryzyka.
W czasie przyjęcia do szpitala przeprowadzono badanie. Pomimo nalegań pacjentki oraz jej męża lekarz nie zgodził się na obecność mężczyzny w gabinecie zabiegowym. Odmowa ta nie została uzasadniona, nie znalazła też odzwierciedlenia w dokumentacji medycznej.
W trakcie badania obecni byli – poza przeprowadzającym je ordynatorem – kierownik odcinka, lekarz prowadzący salę, pielęgniarki i lekarz rezydent. Funkcja lekarza rezydenta sprowadzała się do notowania spostrzeżeń badającego i nie miała związku z celami dydaktycznymi. Lekarz przeprowadzający badanie wyjaśnił pacjentce, że obecność tylu osób wynika z konieczności zapewnienia właściwej terapii.
Na obecność tylu osób kobieta nie wyraziła zgody.
Taka była praktyka
Jak się okazało, tego typu działania były rutyną. Pacjentek nie informowano o możliwości przeprowadzenia badania w bardziej kameralnej atmosferze, nie otrzymywano także zgody na udział innych osób. Często obecni byli inni lekarze i personel medyczny, a także studenci i rezydenci. A słowo „obecni” oznaczało, że byli zgromadzeni za parawanem, gdzie przeprowadzano badanie.
22 listopada 2012 roku pacjentka została wypisana ze szpitala w 33. tygodniu ciąży w stanie ogólnym dobrym z ciążą żywą zachowaną. Jeszcze w czasie pobytu w szpitalu lekarz psychiatra stwierdził u niej zaburzenia adaptacyjne ze wskazaniem do rozwiązania ciąży przez cięcie cesarskie. Kobieta urodziła dziecko przez cesarskie cięcie w 39. tygodniu ciąży.