Powitanie
Siła plakatu
Iwona Konarska
„Przestań pić! Chodź z nami budować szczęśliwe jutro” – głosił plakat z głębokiego PRL-u. Pouczanie obywateli za pomocą haseł propagandowych dotyczyło wtedy najróżniejszych dziedzin życia – od budowania ustroju po wyrzucanie śmieci. Było protekcjonalne, nakazowe i bezskuteczne. A co najważniejsze – za winy systemu odpowiadać mieli niesubordynowani obywatele.
I dlatego chciałabym powiedzieć działaczom samorządu lekarskiego (cytując prezydenta Kwaśniewskiego): Nie idźcie tą drogą!
Ostatnie miesiące: Najpierw była akcja plakatowa skierowana do dorosłych dzieci seniorów przebywających w szpitalach. Odwiedzających witał plakat: „Nie zostawiajcie bliskich na święta w szpitalu”. Miał nazywać problem i zachęcić do refleksji. Jak zadziałał? Kto biegł zdyszany z pracy z zupką przetartą tak jak babcia lubi, wkurzył się maksymalnie. Jakie „nie zostawiajcie”? Może by się skupili na tym, żeby babcia nie leżała na korytarzu.
Kto nie biegł do swojego seniora zdyszany, w ogóle plakatu nie zobaczył, a jeśli wreszcie wpadł z kurtuazyjną wizytą, nie wziął apelu do siebie.
Ledwo ucichła jedna akcja, już zaczęła się druga, pod dowcipnym tytułem nawiązującym do tragicznej sytuacji: „SOR(ry). Nie odbieraj szansy innym”. Pod spodem wyjaśniono obywatelom, że zanim udadzą się na SOR, powinni się zastanowić, czy nie są kandydatami do nocnej lub świątecznej opieki medycznej.
Sugestia prosta – na SOR-ach dochodzi do tragedii, bo obywatele robią sztuczny tłok, z którego nie da się wyłuskać naprawdę potrzebujących. Ale wyrozumiali (choć na granicy wytrzymałości) lekarze jeszcze raz, łopatologicznie wytłumaczą, dla kogo jest SOR. Żeby uniknąć dalszych ofiar.
Ani słowa o tym, że reforma opieki „po godzinach” po prostu się nie udała, że posunięcia organizacyjne, które miały rozładować SOR-y, jeszcze bardziej je zatkały. Żadnych pomysłów, inicjatyw legislacyjnych, zero autorefleksji.
Takie plakaty z PRL-em łączy coś jeszcze. Pogłębiają nieufność między nadawcą a odbiorcą.