BLACK CYBER WEEK! Publikacje i multimedia nawet do 80% taniej i darmowa dostawa od 350 zł! Sprawdź >
Powitanie
Na co nas stać?
Iwona Konarska
Chciałoby się powiedzieć: porozmawiajmy o pieniądzach. A przynajmniej nie tylko o emocjach i o tym, że – jak to określiły pacjentki – wiceminister zdrowia prowadził z nimi życzliwy dialog.
Rzecz dotyczyła refundacji innowacyjnych leków stosowanych w leczeniu raka piersi. Pacjentki są najzwyczajniej szczęśliwe, bo dostaną to, co inne kobiety w Europie już mają. Z kolei ich stowarzyszenia czują, że są realną siłą.
Minister zdrowia ogłasza refundację w otoczeniu pacjentek, a podziękowaniom nie ma końca. Sądzę jednak, że przy tej okazji można po prostu dodać: to się opłaca. Od dawna nie wstydzimy się mówić o pieniądzach w kontekście terapii. Wyspecjalizowany urząd zastanawia się, czy stać nas na takie, a nie inne leczenie, na ile dany lek jest skuteczny i jak to się ma do kosztu. Jestem pewna, że ten aspekt również wzięto po uwagę. Bowiem gorsze leczenie to mniej skuteczne leczenie, a i droższe.
Dobrze byłoby powiedzieć: Tak, na dzień dobry wydamy ogromne pieniądze, ale to pozwoli w przyszłości zaoszczędzić. I będzie dla innych.
Tyle mówi się w światłach jupiterów. W ich cieniu chciałoby się również porozmawiać o pieniądzach, które opłacałoby się wydać wokół onkologii dziecięcej. Ten idealny system ma swoje kosztowne rysy, chociażby zamykanie oddziału w Chorzowie. Stres, przenoszenie małych pacjentów – nie da się tego przeliczyć na pieniądze? Zapewniam, że da. Tak jak i fakt, że bardzo rzadko dzieci mogą liczyć na pomoc psychologa, a także na rehabilitację po zakończonym leczeniu.
Nasza onkologia ciągle przypomina wyspę z mieniącymi się światełkami. A nawet najdroższe (czytaj: skuteczne) leczenie bez pomocy o wiele tańszego wsparcia psychologa i rehabilitanta może dać efekt nieproporcjonalny do wydatku.
Małe pieniądze dodane do dużych dają efekt. Taka ekonomia jest w onkologii.