Powitanie
Anty, anty
Iwona Konarska
Zdumiewa mnie nieumiejętność połączenia koronawirusa z antyszczepionkowcami. Co z tego, że nie ma szczepionki. Jej nie ma, ale jest lęk. Strach dotkliwy jak nigdy, wyolbrzymiany, ale i realny. Zagrożenie jest namacalne.
Pamiętamy, że nie podziałały słynne zdjęcia z pandemii grypy zwanej hiszpanką, choć jej żniwo było straszne. Abstrakcja, bo tyle lat minęło? No to weźmy coś bliższego i bardziej swojskiego, czyli Wrocław miastem zamkniętym w 1963 roku. W tle epidemia ospy. Nie, to też nie budzi wielkich emocji. Relacje traktowane są jak czytanki, a w młodych matkach wzbiera tylko chęć zorganizowania ospa party. Równolegle antyszczepionkowcy wychodzą na ulicę, ale to tylko takie małe przedstawienie, prawdziwa praca u podstaw trwa w internecie. Tam jak brudna piana przelewają się opowieści o tragediach, prawach matki i złych koncernach. Tak tego dużo, że postanowili wsiąść do tego pociągu bez maszynisty także politycy. Elektorat kusi, więc w Sejmie powstała jakaś podkomisja, która miała badać, czy szczepionki jednak szkodzą. W Sejmie takie zabobony.
Ale dzisiaj sytuacja jest inna. Antyszczepionkowcy przyczaili się, bo nastroje dla nich są niesprzyjające. Bardzo im się dziwię. Przecież druga strona nie wykorzystuje szansy. Te kilka intelektualnych wywiadów, gdzie guru medycyny przypominają w kontekście koronawirusa o konieczności szczepień, to za mało. Niezawodna prof. Brydak przypomni jeszcze, że istnieje grypa, choroba śmiertelna, jakby ktoś pytał. Ale nikt nie pyta. I nikt tym wszystkim zalęknionym obywatelom nie próbuje dzisiaj powiedzieć prawdy, jakim niebezpiecznym kłamstwem posługują się antyszczepionkowcy.
A przecież to jest szansa, by zadać im cios. Strach można opanować i zbudować na nim coś pozytywnego. Jednak nie można się cieszyć, że antyszczepionkowcy zeszli do podziemia. Jak sytuacja się uspokoi, zaraz wyjdą.