Felieton

Problem medycyny alternatywnej

Prof. dr hab. med. Andrzej Kawecki

Small kawecki a ww003 x opt

Prof. dr hab. med. Andrzej Kawecki

Wielki postęp w możliwościach diagnostyki i leczenia chorych na nowotwory złośliwe spowodował wyraźną poprawę wyników, lecz niestety w wielu przypadkach rokowanie nadal jest niezadowalające. Dodatkowo współczesne leczenie onkologiczne jest często postępowaniem agresywnym, wiążącym się z istotnym ryzykiem działań niepożądanych i pogorszeniem – zwykle, choć nie zawsze – czasowym jakości życia chorych. Taka sytuacja zarówno w Polsce, jak i praktycznie na całym świecie sprzyja zainteresowaniu metodami alternatywnymi, którym często towarzyszy obietnica, że w sposób łatwy i przyjemny można wyleczyć praktycznie każdego chorego na dowolny nowotwór, niezależnie od stopnia zaawansowania. W efekcie część pacjentów odstępuje od proponowanego właściwego leczenia onkologicznego, a tragiczne skutki takich decyzji są łatwe do przewidzenia. Z kolei chorzy w schyłkowej fazie choroby nowotworowej, którzy wyczerpali możliwości leczenia, otrzymują złudną nadzieję, za którą muszą słono zapłacić. Tzw. medycyna alternatywna jest od lat prostym sposobem osiągania niemałych korzyści finansowych, chociaż z racjonalnego punktu widzenia jest to zwykłe, nieuprawnione zarabianie na ludzkim nieszczęściu. Co gorsza zdarza się, że oprócz licznych szarlatanów biorą w tym udział wykształceni lekarze.

Ostatnie lata to wysyp różnego rodzaju przedsięwzięć, często szumnie nazywanych instytutami czy centrami leczenia chorych na nowotwory, które – mówiąc wprost – służą naciąganiu pacjentów i ich rodzin na niemałe koszty. Oferta proponowanych usług jest bardzo szeroka. Można tu znaleźć metody leczenia znane od wielu lat, które wracają jak bumerang, mimo że nie ma żadnych wiarygodnych danych o ich skuteczności. Przykładem jest podawanie wysokich dawek witaminy C, które było testowane w gabinetach medycyny niekonwencjonalnej już w latach 70. i 80. ubiegłego wieku. Niezmiennie oferowana jest także vilcacora, zwana kocim pazurem, pochodzące z Ameryki Południowej zioło rzekomo uniwersalnie leczące nowotwory, które szczyt zainteresowania miało w latach 90. (wydawano wówczas nawet specjalne pismo reklamujące oparte na nim preparaty). To tylko przykłady, bo różnego rodzaju cudownych specyfików jest dużo więcej. Do tego dochodzą oczywiście zabiegi z zakresu bioenergoterapii, czasem nawet w formie imprez masowych. Stosunkowo nowym produktem na rynku są tzw. instytuty immunoterapii, oferujące personalizowane podejście do chorego, w ramach którego wykorzystywane są m.in. takie metody jak bioelektroterapia, tlenoterapia czy podawanie wyciągu z jemioły.

Oprócz metod, których skuteczność jest w świetle współczesnej wiedzy całkowicie niepotwierdzona, gabinety medycyny alternatywnej wykorzystują leczenie technologiami wykorzystywanymi we współczesnej onkologii, tyle że w odmienny sposób. Klasycznym przykładem jest hipertermia. Metoda ta ma udowodnione wskazania do stosowania w przypadku wybranych nowotworów, co więcej, w takich sytuacjach jest refinansowana przez NFZ. Tyle tylko, że są to wskazania ściśle określone. Hipertermia miejscowa może być stosowana w skojarzeniu z radioterapią u niektórych chorych na raka szyjki macicy, w skojarzeniu z brachyterapią w wybranych przypadkach raka gruczołu krokowego, w skojarzeniu zaś z chemioterapią – w części nowotworów jamy brzusznej czy wysiewie czerniaka złośliwego do skóry. Gabinety medycyny alternatywnej wykorzystują natomiast hipertermię ogólnoustrojową w sposób niezsynchronizowany z leczeniem przyczynowym, reklamując tę metodę jako uniwersalnie skuteczną w odniesieniu do praktycznie wszystkich nowotworów, choć nie jest to poparte wiarygodnymi dowodami. Koszty sięgają nawet kilkunastu tysięcy złotych, które pokrywa chory. Etykę takiego postępowania można pozostawić bez komentarza.

W tej sytuacji za bardzo cenną należy uznać inicjatywę Polskiej Ligi Walki z Rakiem, która uruchomiła portal informacyjny dotyczący niekonwencjonalnych terapii w onkologii (ligawalkizrakiem.pl/rak-niekonwencjonalnie). Należy bowiem oddzielić od medycyny alternatywnej, zastępującej z tragicznymi skutkami klasyczne postępowanie terapeutyczne, metody wspomagające, określane mianem medycyny komplementarnej lub integracyjnej, których kontrolowane stosowanie łącznie ze standardowym leczeniem może poprawiać jakość życia i wpływać na pozytywne nastawienie chorych. Inicjatywa Polskiej Ligi Walki z Rakiem jest warta upowszechnienia. Stwarzanie złudnej nadziei i, przy okazji, uzyskiwanie korzyści finansowych, jak ma to miejsce w licznych gabinetach czy instytutach medycyny alternatywnej, jest zjawiskiem, które powinno być eliminowane. Najłatwiej to osiągnąć poprzez propagowanie rzeczywistej, opartej na wiarygodnych dowodach, wiedzy w społeczeństwie. Ale to temat na osobny felieton.

Do góry