Słowo wstępne
Trudny początek roku
prof. dr hab. n. med. Andrzej Kawecki
Wbrew powszechnym nadziejom nie widać końca pandemii COVID-19, co więcej, rok zaczyna się od dramatycznych wzrostów zakażeń wywoływanych w głównej mierze przez kolejny wariant wirusa, czyli omikron. Na podstawie dostępnych danych (w połowie stycznia) wydaje się, że przebieg choroby wywołanej tym wariantem jest łagodniejszy niż w przypadku dotąd panującego wariantu delta, ale jego zdecydowanie większa zakaźność stwarza ryzyko ponownego przeciążenia systemu opieki zdrowotnej.
Problem będzie dotyczył w największym stopniu krajów takich jak – niestety między innymi – Polska, gdzie wskaźniki hospitalizacji czy umieralności są zdecydowanie wyższe niż w Europie Zachodniej. Porównania są dla naszego kraju katastrofalne. Obecnie na przykład w Holandii, Norwegii, Danii czy Portugalii notuje się średnią dobową liczbę zgonów na poziomie kilkunastu przypadków przy liczbie zakażeń wyższej niż w Polsce. A u nas ta średnia sięga 400 przypadków! To dwukrotnie więcej niż we Francji czy Wielkiej Brytanii, gdzie z kolei liczba zakażeń w ciągu ostatnich dwóch tygodni była 10-15 razy wyższa niż w Polsce. Podobnie dramatyczne różnice dotyczą również hospitalizacji. Czym spowodowana jest taka sytuacja?
Niewątpliwie przyczyn jest kilka. Chyba najmniej istotną jest średnia wieku społeczeństwa, bo w wymienionych wyżej krajach nie odbiega ona znacząco od średniej w Polsce. Rolę odgrywa na pewno ogólny stan zdrowia Polaków, który do najlepszych się nie zalicza. Skupię się natomiast na dwóch fundamentalnych według mnie przyczynach, czyli szczepieniach i zarządzaniu pandemią. Niestety, odsetek osób w pełni zaszczepionych w Polsce należy do najniższych w Europie. Wiadomo, że dostępne szczepionki nie zapobiegają w pełni zakażeniu ani zachorowaniu, ale skutecznie chronią przed ciężkim przebiegiem choroby, hospitalizacją i zgonem. Jeśli ktoś ma co do tego wątpliwości, wystarczy zapoznać się z danymi na temat odsetka zgonów i hospitalizacji w Polsce oraz wyżej wymienionych krajach, które łączy wspólny mianownik, czyli pełne zaszczepienie ponad 90% dorosłej populacji. Niestety te oczywiste dane nie docierają do środowisk antyszczepionkowych, które propagują niepoparte faktami wiadomości o szkodliwości szczepień, braku ich skuteczności czy też o cudownych jakoby lekach, których lekarze nie wykorzystują. Są to kompletne bzdury niemające potwierdzenia w rzeczywistości, ale niewątpliwie wpływające na światopogląd istotnej części społeczeństwa. Efektami są zaniechanie szczepień, a także negowanie zagrożeń związanych z pandemią.
Niestety taka sytuacja wpływa na drugi istotny czynnik, czyli zarządzanie pandemią. Z uwagi na wrzaskliwy opór środowisk antyszczepionkowych i negujących pandemię nie wprowadzono racjonalnych działań zmniejszających ryzyko poprzez ograniczenie kontaktów osób niemających ochrony przed zakażeniem z pozostałymi, tak jak to zrobiono w krajach Europy Zachodniej. Skutki tego obserwujemy obecnie – fala powodowana wariantem delta okazała się dla Polski katastrofalna. A przed nami omikron. Oczywiście można „puścić epidemię na żywioł”, co jest postępowaniem racjonalnym w tych krajach, w których śmiertelność wynosi ułamek procenta. Ale to są kraje, w których zdecydowana większość społeczeństwa jest chroniona przed skutkami zakażenia. W Polsce taka polityka będzie skutkować nie tylko przerażającą liczbą zgonów, ale również paraliżem systemu opieki zdrowotnej i brakiem dostępu do leczenia pacjentów z innymi chorobami, w tym nowotworami. Tak więc najwyższy czas na podjęcie działań, które ograniczą skutki kolejnej fali pandemii.
W nowym roku życzę wszystkim Czytelnikom zdrowia, bo to najważniejsze, oraz wyczekiwanego przez wszystkich powrotu do normalności!