ŚWIĄTECZNA DARMOWA DOSTAWA od 20 grudnia do 8 stycznia! Zamówienia złożone w tym okresie wyślemy od 2 stycznia 2025. Sprawdź >
Ale zgryz
Ale zgryz
Dr n. med. Andrzej Baszkowski
Pisanie o stomatologii, zwłaszcza tej realizującej świadczenia gwarantowane, kontraktowane i opłacane przez NFZ, nie należy do tematów atrakcyjnych i bezpiecznych. Jest wiele spraw, które powodują podwyższenie adrenaliny u lekarzy dentystów, znanych z niezwykle pogodnego i przychylnego światu usposobienia. Spróbujcie na przykład wywołać temat pieniędzy przeznaczonych przez NFZ na stomatologię, wartości punktu albo wyceny świadczeń. Niespodziewanie znajdziecie się w sytuacji ekstremalnej. Okaże się, że lekarze potrafią podnosić głos, a nawet, rzecz zupełnie nieprawdopodobna, używać wyrazów…
Oczywiście dzieje się tak tylko wtedy, gdy zostaną sprowokowani. Na przykład nowymi propozycjami finansowymi Funduszu. Z roku na rok środki są mniejsze. Nikt już nie pamięta, że miało to być 5 proc. rocznego budżetu NFZ. Szybko okazało się, że to obiecanki cacanki. W zeszłym roku było to zaledwie 2,89 proc. W roku przyszłym ma być jeszcze gorzej – tylko 2,69 proc. Co to oznacza? Niby to nie mało, bo 1 750 440 000 złotych. Ale to tylko tak wygląda. Suma ta jest bowiem o 2,5 proc. niższa niż w tym roku i gdy ją podzielimy przez liczbę obywateli naszego kraju, to okaże się, że na jednego Polaka przypada około 46 złotych na rok, włączając w tę kwotę protezy dentystyczne, aparaty ortodontyczne, leczenie zachowawcze, chirurgiczne – wszystko. To dlatego NFZ płaci lekarzom za ich pracę śmieszne grosze. Nikogo ta sytuacja nie obchodzi. Gdyby jednak rozdzielić gabinety dentystyczne na te, które pracują na rzecz Funduszu, i te, które z NFZ nie mają nic wspólnego, i gdyby koledzy z gabinetów ubezpieczeniowych musieli utrzymać się tylko z tego, co łaskawie płaci im NFZ, bez dokładania z części niekontraktowej praktyki – byłaby to katastrofa. Stomatologia funduszowa zniknęłaby w kilka dni.