BLACK CYBER WEEK! Publikacje i multimedia nawet do 80% taniej i darmowa dostawa od 350 zł! Sprawdź >
Ale zgryz
NFZ odpowie?
Dr n. med. Andrzej Baszkowski
Pacjent zgłasza się z bolącą np. dolną szóstką. Pulpit. Dostaje znieczulenie, następuje trepanacja, założenie środka dewitalizującego i zalecenie zgłoszenia się do swojego lekarza. Pacjent nie dostał żadnej pisemnej informacji o tym, co się stało i co zrobiono z zębem. „Swój” lekarz poucza pacjenta o dalszych losach zęba. Można go przeleczyć endodontycznie i będzie funkcjonował długie lata, ale to kosztuje, i to niemało, w dodatku z własnej kieszeni, bo NFZ za takie leczenie nie płaci. Pacjent oświadcza, że nie ma pieniędzy. W takim razie ząb można usunąć albo założyć na niego opatrunek – w takim stanie, w jakim jest, wreszcie nic nie robić i czekać, co będzie. Wszystkie te rozwiązania są niekorzystne dla pacjenta, który pyta: a co pan doktor radzi?
Lekarz ma problem. Ząb można uratować, ale leczenia nie ma kto sfinansować. Zastosowanie którejkolwiek z pozostałych możliwości godzi z kolei w uczciwość zawodową lekarza, bo są to zabiegi, które prędzej czy później prowadzą do utraty zęba. Lekarz wie, jak należy postąpić zgodnie ze sztuką, ale warunki zewnętrzne mu na to nie pozwalają. NFZ płaci tylko za trepanację i dewitalizację. Czyli za połowę procesu leczniczego. Dalsze postępowanie, po dewitalizacji, go nie interesuje.
Proszę powiedzieć, jak powinien postąpić lekarz? Rekomendować usunięcie? Zostawić ząb tak jak jest, czyli z pokaźnym ubytkiem? Założyć opatrunek? Przyjąć regułę, że w podobnych wypadkach nie ma co „się bawić” w dewitalizację, tylko od razu łapać za kleszcze? Kto odpowie, które postępowanie jest prawidłowe i uczciwe? Może NFZ?